Granice bezczelności: jak postawić je sąsiadom

twojacena.pl 3 dni temu

Goscie za ścianą: jak Weronika postawiła granicę bezczelności

Marcin wrócił do domu zmęczony, a w mieszkaniu unosił się zapach pieczeni — w piekarniku dusiło się mięso, a Weronika kroiła sałatkę. Pocałował żonę w policzek i zauważył:

— Pachnie bosko.

— Staram się dla gości — odparła z uśmiechem.

— Dla moich? — zmarszczył brwi. — Prosiłem, żebyś nie gotowała.

— No jak to… To twoja rodzina. Ludzie po pracy, muszą coś zjeść.

— Weronika, zrozumiesz mnie później… Lepiej było posłuchać.

Kilka godzin wcześniej zadzwoniła do niego matka:

— Synku, Kinga, córka Ewy, z mężem kupili mieszkanie obok was. Póki co remont, nie mają wody. Ewa prosi, żeby u was się wykąpali przez kilka dni.

Marcin nie był zachwycony. Już w dzieciństwie nie przepadał za Kingą — cwaniara, zupełnie jak jej matka.

— Dobrze, niech przyjdą — westchnął. — Tylko pod prysznic, nic więcej.

Kinga i jej mąż Krzysiek pojawili się pod wieczór.

— Cześć! Ja Kinga, to mój mąż. A ty pewnie Weronika?

Nie czekając na zaproszenie, Kinga przeszła się po mieszkaniu, obmacując klamki i zaglądając do sypialni. Marcin zamknął za nimi drzwi:

— Przyszliście się wykąpać, tak?

— Tak, tak! Weronika, masz może ręczniki? Swoich nie wzięliśmy.

Po kąpieli goście wcale nie kwapili się do wyjścia. Zasiedli w salonie, wdychając aromat pieczeni.

— Och, jak pachnie! — zaświergotała Kinga. — Co takiego gotujesz?

Weronika westchnęła i zaprosiła ich do stołu.

Zjedli wszystko do ostatniego okruszka. Wyszli, zostawiając ręczniki, myjki i szampon. Weronika pokiwała głową:

— Żel i szampon to pół biedy, ale myjki trzeba będzie kupić nowe.

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. I kolejnego. Weronika przygotowała zapiekankę z brokułami, na co Kinga skrzywiła się:

— Fuj! Jak to można jeść? Daj lepiej schabowego.

Czwartego dnia była pasta z mięsnym sosem. Kinga znów niezadowolona:

— Mięsa jak na lekarstwo. Sam sos.

Marcin spytał Krzysztofa:

— Kiedy w końcu będzie woda?

— Już jest — szczerze przyznał.

Kinga błyskawicznie wtrąciła:

— Prysznic jeszcze nie zamontowany…

Po kolacji Weronika spojrzała na męża:

— Wymyśliłam, jak ich odstraszyć. Ale musisz mi pomóc.

Następnego wieczora, gdy goście zasiedli, Weronika podała tacę z suchymi płatkami owsianymi, startym jabłkiem i miodem.

— To „Francuska sałatka piękności”. Bardzo zdrowa. Teraz tylko to jemy z Marcinem.

Kinga próbowała przeżuwać, ale ewidentnie nie przypadło jej to do gustu. Goście gwałtownie się pożegnali.

— Dzisiaj kolację robisz ty — oznajmiła Weronika mężowi. — W zamrażarce są pierogi.

Po dwóch dniach Kinga zadzwoniła:

— Znowu ta wasza sałatka?

— No cóż, Weronika jest nieugięta… Jak przyjdziecie, przynieście kiełbasę, bo sam już nie wyrabiam.

— Nie, dziękujemy. Mamy już wodę i prysznic.

Kilka dni później matka Marcina zadzwoniła z pretensjami:

— Ewa mówi, iż Weronika cię głodzi.

— Mamo, nie słuchaj bzdur. Jestem syty, zdrowy i szczęśliwy. A tak w ogóle, to za miesiąc się wyprowadzamy do domu, mieszkanie sprzedajemy. Wtedy zobaczymy, kto tu jest rodziną…

Idź do oryginalnego materiału