Bo starsze pokolenia nie są w stanie zrozumieć, iż my – zetki – nie będziemy mieszkać
w PRL-owskim standardzie. Nie pokażemy go przecież w naszych mediach społecznościowych. Sama zastanawiam się: dlaczego generacja Z stała się ofiarą sztucznej estetyki prezentowanej w mediach społecznościowych. Czy naprawdę nie możemy wypić porannej kawy z kubka, który dostaliśmy na urodziny w podstawówce?
Bardzo często wchodzę na TikToka. Pewnie kilkanaście, kilkadziesiąt razy dziennie. Algorytm najczęściej podrzuca na moją tablicę filmy, na których ktoś pokazuje swój idealny poranek. Wcześnie wstaje, ścieli swoje piękne beżowe łóżko, kieruje się do łazienki, żeby zrobić skincare najnowszymi kosmetykami, a na koniec wędruje do kuchni po kawę. Oczywiście kubek musi być z najnowszej kolekcji modnej marki. I co kiedy takie wideo pojawia się przed oczami typowej zetki? Ogląda je do końca. Bo jest po prostu ładne. A my lubimy patrzeć na ładne rzeczy.
Czy naprawdę tak łatwo padamy ofiarą tego, co widzimy w sieci?
Kiedy już obejrzymy trzy filmiki podobne do tego, który opisałam wyżej, nasz algorytm podłapie, iż jest to coś, co wyjątkowo nam się podoba. I zacznie podsuwać coraz więcej takich treści. Im więcej takich filmików obejrzymy, tym bardziej będziemy myśleć, że
w sumie taki kubek bardzo nam się podoba. I musimy go mieć. A w zasadzie, to jest on nam niezbędny do życia. I następnego dnia idziemy do sklepu po wspomniany kubek.
I proszę bardzo: 1:0 dla mediów społecznościowych. Jest to prostsze, niż się wydaje. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Bo zaczynamy od niewinnego kubka, a kończymy na chęci zmiany mieszkania.
Mam koleżankę, której tablica na TikToku była skupiskiem obrazów pięknych, beżowych mieszkań. W pewnym momencie padła ona ofiarą perswazji twórców do tego stopnia, iż uznała: muszę wynająć inne mieszkanie. Bo to obecne nie jest wystarczająco estetyczne. Nie wygląda przecież jak te, które widzi na TikToku. I to odbiera jej komfort życia. Teraz pewnie niejeden boomer czy milenials przeciera oczy ze zdumienia. Ale z takimi problemami mierzy się moja generacja.
Ci, którzy tworzą wyżej wspomniane treści doskonale wiedzą, iż wszystko na ich filmikach musi być dopięte na ostatni guzik. Na pewno zauważyliście, iż kuchnia zawsze lśni, łóżko jest idealnie pościelone, a ubrania wyprasowane. Nic dziwnego – to ich wizytówka, swoisty znak rozpoznawczy.
Ale my nie patrzymy na to w takich kategoriach. Coś nam się podoba – chcemy to mieć. Jesteśmy uzależnieni od dopaminy. Ale dostarczamy ją sobie w inny sposób niż starsze pokolenia. Zamiast alkoholu czy używek, wybieramy zakupy.
I na samym początku jest świetnie. Ale w momencie, kiedy dopamina spada, zastanawiamy się: po co nam to było. To dokładnie taki sam case, jak mają inne pokolenia z używkami. Piją alkohol, dobrze się bawią na imprezie, ale jak uchodzi z nich dopamina, to zostaje jedynie kac-moralniak.
Brutalnym, ale chyba niestety prawdziwym, będzie stwierdzenie, iż za parę lat, nasze dzieci mogą o nas powiedzieć: uzależnieni od sztucznej estetyki (mowa tu o ekstrawaganckich bidonach, beżowych wnętrzach), musieli leczyć się z tego na terapii.
I gorzko dodadzą: nie cieszyła ich ta herbata parzona przez babcię, podawana w tym kubku z podstawówki.