Wschód słońca zarumienił mury
Bo w okularach tylko dioptrie
A róż gdzieś przepadł nieroztropnie
Zbyt często zatem szare chmury
Płyną jak sposępniała flota
Czerń krucza skrzydeł dominantą
Nad kominami za firanką
Świt rzucił w oczy magię złota
Na dalszym planie lśni gift za frajer
Fartem jest fakt iż rano wstaję
I oddycham