Gdybyś znalazła porządnego faceta

newsempire24.com 1 tydzień temu

**Dzisiejszy wpis w dzienniku:**

*Gdybyś znalazła porządnego faceta*

Kiedy w końcu kupicie mieszkanie? Głos Heleny Pawłówny był ostry, natarczywy. Siedziała na kanapie w wynajmowanym kawalerce, gdzie Kasia z Wojciechem mieszkali od trzech lat, i patrzyła na córkę, jakby popełniła zbrodnię.

Ile można się tułać po wynajmowanych?

Kasia westchnęła i odwróciła się do okna. Te rozmowy dawno przestały być tylko nieprzyjemne stały się torturami. Od dnia, gdy wyszła za Wojtka, matka nie przestawała. Że wybrała nie tego. Że Wojtek nie ma mieszkania, pieniędzy, niczego. Po co jej taki mąż? I przez te trzy lata Helena Pawłowna dopytywała się, kiedy wreszcie kupią coś swojego, dlaczego ciągle wynajmują, czy nie wstyd im tak żyć.

Złość kipiała w niej, gotowa wybuchnąć.

Szukamy odpowiedniego, mamo powiedziała w końcu Kasia, starając się zachować spokój. Musi pasować do dzielnicy, ceny, stanu. Chcemy wtórny rynek z remontem, bo nie mamy dodatkowych pieniędzy. Rozumiesz?

Helena Pawłowna prychnęła i przewróciła oczami tak wyraziście, iż Kasia mimowolnie zaciśnęła pięści.

Oczywiście przeciągnęła matka z przekąsem. Gdybyś znalazła porządnego faceta, jeździłabyś mercedesem i patrzyła na nowe inwestycje. A tak? Zadowalasz się ochłapami.

Kasia zerwała się z miejsca, ledwo powstrzymując krzyk.

Muszę wyjść, mamo rzuciła sucho, kierując się do drzwi.

Matka jeszcze coś mówiła, ale Kasia już nie słuchała. Wyprowadziła ją, zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo była spięta ramiona bolały, a szczęka od zaciskania zębów. Ostatnio rozmowy z matką kończyły się tylko bólem głowy. Za każdym razem, gdy Helena Pawłowna przychodziła, Kasia szykowała się do walki. Broniła się, tłumaczyła, kłóciła. Bez sensu.

Poszła do kuchni, nalała wody z dzbanka. Usiadła przy stole, próbując ochłonąć. Wtedy zadzwonił telefon.

Kasieńka! głos Wojtka był podekscytowany. Znalazłem! Idealne mieszkanie! Musisz gwałtownie przyjechać pod adres, który ci podam. Trzeba je kupić natychmiast, rozumiesz? To nasza szansa!

Serce Kasi zabiło szybciej. Chwyciła długopis, zapisała adres, w pośpiechu się spakowała. Wskoczyła w kurtkę, wybiegła na ulicę i złapała taksówkę. Całą drogę wierciła się na siedzeniu, zerkając przez okno, w myślach poganiając kierowcę.

Wojtek już czekał pod klatką. Jego twarz promieniała.

Chodź, zobaczysz wziął ją za rękę i poprowadził do środka.

Mieszkanie było na trzecim piętrze. Dwa pokoje. Niewielkie, ale przytulne. Świeży remont, jasne ściany. Tapeta w spokojnym beżowym odcieniu, panele imitujące drewno, plastikowe okna. Meble zostawiali kanapę, szafy, kuchenny zestaw. Wszystko czyste, zadbane.

Patrz Wojtek oprowadzał ją po pokojach. Tu sypialnia, tu salon. Kuchnia jasna. I najważniejsze blisko sklepy, przystanki, szkoła nieopodal. Rozsądna cena. Sprzedają w pośpiechu, wyjeżdżają do Krakowa. Mamy szczęście.

Kasia w milcu oglądała mieszkanie. Wchodziła z kąta w kąt, dotykała ścian, zaglądała do szaf. W środku coś się rozgrzewało. To naprawdę było ich. Już widziała, jak tu urządzają życie, gdzie postawią swoje rzeczy, jak będą pić kawę rano.

Bierzemy? cicho zapytał Wojtek, patrząc na nią z nadzieją.
Bierzemy uśmiechnęła się, a on ją przytulił.

Umówili się z właścicielami od razu. Ustalili szczegóły, wyznaczyli datę podpisania dokumentów. Potem, roześmiani i podekscytowani, wrócili do domu. Wojtek całą drogę mówił o tym, jak się wprowadzą, co dokupią, co zmienią. Kasia milczała, ale się uśmiechała. W środku kipiała euforia tak silna, iż chciało się krzyczeć, skakać, tańczyć.

Kolejne tygodnie minęły w biegu. Dokumenty, urzędy, pakowanie. Kasia ledwo nadążała. Życie porwało ich w wir, a oni po prostu szli do przodu. Wojtek zajmował się większością spraw, za co była mu wdzięczna. Wreszcie nadszedł dzień przeprowadzki. Przenieśli pudła, poustawiali meble, rozpakowali rzeczy. I oto pierwszy wieczór we własnym mieszkaniu.

Kasia stała pośrodku salonu i rozglądała się. Wojtek podszedł od tyłu, objął ją za ramiona.

Nasze mieszkanie szepnął jej do ucha.
Nasz dom powiedziała Kasia, a po policzkach spłynęły łzy.

Ale euforia nie trwała długo. Już następnego dnia zadzwoniono do drzwi. Kasia otworzyła w progu stała matka. Jej twarz wyrażała tylko niezadowolenie.

Dzień dobry burknęła i weszła bez zaproszenia.

Powoli lustrowała mieszkanie. Spoglądała w każdy kąt. Brwi miała ściągnięte, usta zacięte. W końcu zatrzymała się pośrodku pokoju i zapytała z nieskrywanym rozczarowaniem:

I to wszystko?

Kasia zmieszała się.

O co ci chodzi?

Helena Pawłowna skrzywiła się, jakby znalazła się na wysypisku. Objęła wzrokiem ściany, sufit, okna.

Mieszkanie małe i liche oświadczyła stanowczo. Myślałam, iż kupicie przynajmniej trzypokojowe. A to co? Pokoje przechodnie, ciasne. To choćby nie dwójka, tylko nędzna kawalerka! choćby karton byłby większy. Czy to mieszkanie dla ludzi?

Twarz Kasi zapłonęła. W środku wszystko się ścisnęło. Wojtek pojawił się w drzwiach. Słyszał wszystko. Próbował ratować sytuację.

Helenko, to nasze pierwsze mieszkanie powiedział łagodząco. Oszczędzimy, może się kiedyś rozszerzamy. Na razie nam wystarczy. Jesteśmy zadowoleni.

Matka prychnęła, chwyciła torebkę i ruszyła do wyjścia. Na progu odwróciła się i rzuciła Kasi:

To mieszkanie to odbicie twojego męża. Bezużyteczne, szare i nędzne. Tak jak on.

Drzwi się zamknęły. Kasia

Idź do oryginalnego materiału