Gdyby nie ten zwykły wypadek

polregion.pl 3 godzin temu

No dobrze, słuchaj, ta historia zaczyna się tak:

– Okej, masz mój numer telefonu, rozgość się, a ja lecę, bo jutro w nocy mam samolot na odchodne mówiła Katarzyna Nowak, właścicielka mieszkania, które właśnie wynajęła Alicji. Jak coś, dzwoń. Do widzenia.

– Dobrze, do widzenia odpowiedziała lekko zdezorientowana Alicja, wciąż trzymając w ręce umowę i upoważnienie do kontaktów z administracją, tak na wszelki wypadek.

– Szybka i spostrzegawcza ta właścicielka, ale chyba tak powinni być wszyscy pomyślała Alicja.

Mieszkanie jej się podobało nowy blok, a z okna widok był po prostu przepiękny: las niedaleko i mała rzeczka, która choćby zimą nie zamarzała. Nikt nie wiedział dlaczego. Niektórzy żartowali, iż płynie w niej płyn do spryskiwaczy.

Minął już tydzień, jak Alicja tu mieszkała. Wracała z pracy po zmroku, na dworze zima. Sąsiadka naprzeciwko, pani Wanda Kowalska, najsłodsza i najżyczliwsza starsza pani, przyszła do Alicji już trzeciego dnia.

– Dobry wieczór powiedziała spokojnie. Wanda Kowalska, mieszkam naprzeciwko. Poznajmy się, skoro już tu wynajęłaś. Sąsiadów trzeba znać i z nimi żyć w zgodzie mówiła, jakby tłumaczyła to sobie albo Alicji.

– Dzień dobry, proszę wejść! Nazywam się Alicja, bardzo mi miło. I rzeczywiście, żyję tu, a nikogo nie znam odpowiedziała ciepło. Może herbatę? Choć nic wyjątkowego nie mam, tylko czekoladę.

– Dziękuję, Alu, dziękuję. Ale ja przyszłam zaprosić cię do siebie. Mam świeże jabłecznik, prosto z piekarnika, chodź. A w ogóle, wybacz, będę mówić ci ty. Po pierwsze, jesteś młoda, po drugie, jesteśmy sąsiadkami, a po trzecie byłam nauczycielką, więc z uczniami zawsze byłam na ty uśmiechnęła się ciepło.

– Pewnie była świetną nauczycielką przemknęło Alicji przez myśl, ale odpowiedziała:

– Ojej, dziękuję, pani Wando, niespodziewanie trafiam na jabłecznik zaśmiała się. Jabłecznik to zawsze dobry pomysł.

Zabawiła u sąsiadki dłużej, ale nie żałowała pani Wanda była niesamowitą gadułą. Opowiadała historie ze szkoły, o swoich uczniach, przyznała nawet, iż tęskni za pracą, ale życie toczy się dalej.

Alicja nie była zamężna, miała dwadzieścia osiem lat. Trzy miesiące temu rozstała się z chłopakiem był zbyt miękki i nieporadny, choćby kubka po herbacie nie umył. A co dopiero mówić o typowo męskich sprawach, jak naprawa czegoś czy wymiana żarówki. Pokłócili się przez codzienne problemy, po roku wspólnego życia.

Tego wieczora wróciła od sąsiadki późno, najadła się ciasta, napiła herbaty i padła spać. W pracy czekał ją raport, więc następnego dnia pewnie wróci późno. Z tymi myślami zasnęła. Faktycznie, w pracy cały dzień wpatrywała się w monitor, tylko na gwałtownie wyszła na lunch.

W końcu wróciła do domu i odetchnęła z ulgą.

– Uff, dzięki Bogu, raport gotowy pomyślała. Za kilka dni święta, w końcu odpocznę, może na narty z Karoliną, choć ta leniucha nie lubi jeździć.

Zjadła kolację i wgapiona w telefon przesiedziała na kanapie nie wiadomo jak długo. W końcu zgłodniała i poszła do kuchni. Postawiła kubek na stole i nagle drgnęła dziwny hałas. Odwróciła się i zobaczyła, jak woda leje się z kranu pod ogromnym ciśnieniem, bryzgając na wszystkie strony.

– O rany, zaraz będzie potop, co robić? nigdy nie była w takiej sytuacji.

Przypomniała sobie, iż Katarzyna pokazywała jej, gdzie jest zawór. Wbiegła do łazienki, znalazła kurek z zimną wodą, ale nie dawał się przekręcić. Pewnie nikt od lat go nie używał. Woda wciąż lała się strumieniem, rzuciła szmatę na podłogę, ale to nic nie dało. Najbardziej martwiła się o sąsiadów na dole.

– Kto tam mieszka? Zaraz ich zaleję!

Z całych sił nacisnęła na kran trochę się poddał, ale woda wciąż płynęła, choć już wolniej. gwałtownie znalazła numer Katarzyny, zadzwoniła, ale nie odebrała była na wakacjach.

Zadzwoniła do administracji nikt nie odpowiadał. Potem do mamy, która wpadła w panikę:

– Zaraz przyjedziemy z Heniem!

– Mamo, przecież jestem sto pięćdziesiąt kilometrów stąd! I co wy zrobicie? Nie martw się, dzwonię do administracji, tylko nie odbierają.

Jakoś zebrała wodę z podłogi, ale wciąż przeciekała. Wyszła z mieszkania i zapukała do drzwi pani Wandy. Ta otworzyła w pidżamie, ale gwałtownie zrozumiała sytuację i zadzwoniła na straż pożarną. Alicja aż się zdziwiła:

– Jak ja sama na to nie wpadłam? To przecież nagły wypadek!

Pani Wanda gadała do słuchawki, strasząc dyspozytora. Zgłoszenie przyjęto.

– I co teraz? spytała Alicja.

– No to może herbatę? Za dziesięć minut będą odparła spokojnie. W szkole widziała różne sytuacje, więc umiała zachować zimną krew.

W tym czasie zadzwonił telefon pani Wandy.

– Tak, Antek, tak kiwała głową. Już dzwoniła, ale w administracji nie odbierają. Woda leje się po całym mieszkaniu, może zalać sąsiadów.

Po dziesięciu minutach na korytarzu rozległy się kroki i głosy. Ktoś zadzwonił do drzwi Alicji. Gdy tłumaczyła sytuację, do mieszkania pani Wandy wszedł młody mężczyzna w dresie, zaspany i niezadowolony. Spojrzał na Alicję i przedstawił się:

– Antoni Nowak inżynier z administracji.

Poszli do mieszkania Alicji, gdzie już krzątali się strażacy.

– Zejdę do piwnicy i zakręcę wodę powiedział Antoni i wyszedł.

Alicja patrzyła, jak czterech mężczyzn chodzi po zalanej podłodze. Była jedenasta w nocy, a ona myślała:

– O której ja dziś się wyśpię? Jeszcze po nich sprzątać

W końcu naprawili usterkę i wyszli. Alicja zmęczona sprzątała, ale cieszyła się, iż nie zalała sąsiadów. Strażacy sprawdzili też mieszkania na dole.

Następnego wieczora zajrzał do niej inżynier. Alicja choćby pomyliła jego imię. Spraw

Idź do oryginalnego materiału