Gdy tajemnice mają znaczenie

newsempire24.com 1 dzień temu

Krzysztof podjechał pod starą, zaniedbaną pięciopiętrowkę i zaparkował tak, by numery rejestracyjne nie rzucały się w oczy. Zmarszczył brwi, patrząc na odrapane balkony bez szyb i ślepe okna. Nowoczesne plastikowe ramy wyglądały jak świeże łaty. Cały dom przypominał żebraka – wcisnął na siebie, co znalazł na śmietniku.

Zagubiona pośród marnych drzew i innych brzydkich bloków, przetrwała niejedną zmianę władzy i ustroju, ta pięciopiętrowka dogorywała wraz ze swoimi mieszkańcami.

Na Krzysztofa budynek ten działał jak zgrzyt paznokcia po szkolnej tablicy. Właśnie w takim spędził dzieciństwo. I desperacko marzył, by stąd uciec. Nie tylko marzył – ciężko pracował. Dobrze się uczył, dostał się na prestiżową uczelnię, a później na ekonomię. Bez wiedzy o finansach nie zbudowałby biznesu.

Gdy osiągnął sukces, zabrał rodziców w lepszą dzielnicę. Kupił im mały, ale nowoczesny dom z ogródkiem, gdzie przed wejściem rosły równo przycięte krzewy i kolorowe kwiaty, a z tyłu matka zakładała warzywniak. Jakżeby inaczej? Nie umiała siedzieć bezczynnie.

Kobiety lubiły Krzysztofa nie tylko za pieniądze. Był przystojny, hojny, umiał romantycznie zabiegać o względy. Dwa razy omal nie ożenił się z urodziwymi lwicami, które zawdzięczały urodę skalpelowi. Aż wyobraził sobie, jak przyprowadza długonogą narzeczoną do swojej prostej matki, jak ta znika, blednie przy plastikowej piękności… i zrezygnował.

Kinga zdobyła go naturalnym wdziękiem i ciepłym uśmiechem. Zakochał się od razu. Już po miesiącu przedstawił ją rodzicom. Matka spojrzała na dziewczynę i skinęła ledwo dostrzegalnie, uśmiechając się do syna.

A któż oparłby się takiej czystej urodzie i spokojnemu usposobieniu? Przyzwyczajona do skromności, Kinga nie była wymagająca. Straciła ojca, a matka niedługo umarła na raka. Krzysztof otoczył żonę troską. choćby po roku małżeństwa wciąż się ją krępował jak zakochany chłopak.

Pewnego dnia zastępca w firmie i przyjaciel powiedział, iż widział Kingę w tej właśnie zapyziałej dzielnicy, pod tą obskurną kamienicą. Co ona tam robiła? Nie miała tam żadnych spraw.

— A ty co tam robiłeś? — spytał Krzysztof.

— Trafiłem przypadkiem. Omijałem korki, zgubiłem się wśród podwórek.

„Zdradza mnie? Kinga?! Niemożliwe!” — pomyślał, ale po plecach przebiegł mu nieprzyjemny dreszcz, a dłonie mimowolnie zaciśnięte w pięści.

— Może się pomyliłem — wycofał się przyjaciel, widząc reakcję. — Piękna, ale taka jak wiele innych. Przepraszam.

W domu Kinga uśmiechała się naturalnie, przytulała. Zdradzająca żona powinna unikać bliskości, a ona wręcz przeciwnie. Czuła się przy nim bezpiecznie, ufnie.

Coś tu było nie tak. Albo grała świetnie, albo przyjaciel się pomylił. A może celowo wprowadzał go w błąd? Ale po co?

Niepewność nie dawała mu spokoju. Postanowił ją śledzić. W porze lunchu, gdy przyjaciel ją widział, Krzysztof podjechał pod kamienicę i czekał. Włączył muzykę, by zabić czas.

Gdy już tracił cierpliwość, nagle pojawiła się Kinga. gwałtownie podeszła do klatki, otworzyła kluczem zamek w drzwiach pokrytych ogłoszeniami i bazgrołami, rozejrzała się i wśliznęła do środka.

„Ma klucz. Ciekawe.” Serce Krzysztofa waliło jak u psa, który zwęszył trop. Rzucił się za nią, ale przypomniał sobie, iż nie ma klucza. Nie zdążyłby przedzwonić po mieszkaniach, zanim Kinga zniknie.

Czekał, nerwowo stukając palcami w kierownicę w rytm piosenki „Ich Troje”. Po czterdziestu minutach podjechała żółta taksówka, a Kinga wsiadła i odjechała.

Krzysztof nie ścigał jej. WrócKiedy w końcu wyznała prawdę, iż przez cały ten czas opiekowała się schorowanym ojcem alkoholikiem, Krzysztof poczuł, jak ciężar winy spadł mu z ramion – to przecież on, wiele lat temu, będąc młodym i lekkomyślnym kierowcą, potrącił pijanego mężczyznę na tej samej ulicy i uciekł z miejsca wypadku, nie wiedząc, iż skrzywdził człowieka, który pewnego dnia zostanie ojcem jego żony.

Idź do oryginalnego materiału