Gdy prawdziwy czarodziej wkracza do domu

polregion.pl 18 godzin temu

Babcia Hanka siedziała przy kuchennym stole i dziergała ciepłe skarpety — starannie, oczko za oczkiem. W papierach była Hanną Nowak, ale w wiosce wszyscy mówili do niej po prostu „Hanka” — swojsko, serdecznie.

W domu panowała zimowa cisza, tylko radio na parapecie cicho terkotało. Nagle skrzypnęły drzwi. Babcia podniosła wzrok — i zamarła. W progu stał… prawdziwy Święty Mikołaj. Czerwona czapka, biała broda, futrzana obramówka — wszystko, jak trzeba.

— Dobry wieczór, Hanko! — uśmiechnął się. — Gościa przyjmiesz?

Hanka poprawiła okulary, przyjrzała się gościowi, jego workowi i butom, aż w końcu wykrztusiła zaskoczona:

— Jezusie, czy ty naprawdę…? Skąd taka niespodzianka?

— Jak to skąd? — roześmiał się. — Dzisiaj przecież Wigilia! Wszyscy szykują się do świąt. A ja do ciebie — z prezentem.

— Po co ja ci, stara? Idź do dzieci, niech ci wierszyki recytują. A ja? Babcia, już dawno przestałam wierzyć w prezenty.

— Dzieci w wiosce można policzyć na palcach. A twoje skarpetki — takie ciepłe! — wskazał na robótkę. — Więc i tobie się coś należy.

— No dobrze, skoro już przyszedłeś, dawaj ten prezent — uśmiechnęła się babcia. — Tylko wierszyków nie będę mówić, krzyż mnie boli, ledwo się ruszam.

— To powiedz, co dobrego zrobiłaś w tym roku.

— A co ja tam… — zamyśliła się Hanka. — Wnukom rękawiczki zrobiłam, sąsiadom skarpety. Warzywa rozdałam. Może nie z dobroci, ale z nudów.

— Nie udawaj skromnej. Dobro to właśnie takie małe, bezinteresowne rzeczy.

— A mój stary, swoją drogą, gdzieś się włóczy. Wyszedł rano — i ani widu, ani słychu.

— Do niego też mam zamiar zajrzeć. Co, wciąż taki sam gagatek?

— A jakże! Po sąsiadach chodzi, historyjki opowiada, piosenki śpiewa. Rozśmiesza wszystkich, żeby nie siedzieli w smutkach.

— Kochasz go?

— A ty jak myślisz? — uśmiechnęła się Hanka. — Pół wieku już razem. Udajemy, iż niedosłyszymy, iż nie wszystko widzimy. I nie kłócimy się. Po co?

Święty Mikołaj wyjął z worka chusteczkę — miękką, wełnianą, w kwiatki i ze złotą nicią.

— Masz, trzymaj. Jak założysz, to o dziesięć lat młodszą się poczujesz.

— Jaka piękna! — rozbłysły oczy babci. — O takiej zawsze marzyłam. Dziękuję ci!

— Podziękuj mężowi — mrugnął Mikołaj. — To on do mnie napisał.

Wyszedł do sieni, zrzucił płaszcz, czapkę i schował wszystko do skrzyni.

— Ech, Hanko moja… — mruknął pod nosem. — choćby głosu swojego nie poznała. Czy udaje?

A babcia kręciła się przed lustrem w nowej chustce i szeptała:

— No i tak żyjemy, Janku… Udajemy, iż nic nie wiemy. A przecież wiemy. Po prostu kochamy po swojemu. I w tym właśnie jest magia.

Idź do oryginalnego materiału