Gdy podeszłam do stołu, teściowa dała mi klapsa: «Gotowałam dla syna, a ty z dziećmi jedz, gdzie chcesz!»

newsempire24.com 2 dni temu

Gdy podeszłam do stołu, teściowa wymierzyła mi policzek: Gotowałam dla syna, a ty z dziećmi jedz, gdzie chcesz!

Kinga zapięła kurtkę młodszej córce i sprawdziła, czy starszy syn ma mocno zawiązane buty. Za oknem samochodu migały nagie drzewa, niebo zasnuły szare chmury, a droga wiodła coraz dalej od miasta. Kamil siedział za kierownicą, pogwizdując jakąś melodię, stukając palcami w rytm muzyki płynącej z radia.

Mamo, a babcia ma huśtawkę? zapytał siedmioletni Jakub, wiercąc się na tylnym siedzeniu.

Nie wiem, kochanie odparła Kinga. Pewnie tak. Babcia ma duży ogród.

A będziemy mogli się pobawić? odezwała się młodsza, Zosia. Dziewczynka miała cztery lata i podróż ją zmęczyła.

Oczywiście uspokoiła ją Kinga. Tylko najpierw przywitamy się z babcią i zjemy obiad.

Kamil spojrzał na żonę w lusterku wstecznym.

Kinga, nie martw się tak powiedział. Mama się zmieniła. Mówiła, iż tęskniła za wnukami. Będzie szczęśliwa, was widząc.

Kinga skinęła głową, ale nic nie odpowiedziała. Słowa męża brzmiały pewnie, ale w środku wszystko ściskało się z niepokoju. Irena Janowska nigdy nie była ciepłą, miękką kobietą. Teściowa trzymała się z dystansem, rzucała uszczypliwe uwagi, a każda wizyta u matki męża stawała się dla Kingi próbą.

Ostatni raz, gdy cała rodzina odwiedzała Irenę Janowską, był dwa lata temu. Wtedy teściowa cały wieczór krytykowała, jak Kinga ubiera dzieci, jak gotuje, jak się zachowuje. Kamil milczał, a Kinga zaciskała zęby i znosiła. Od tamtej pory widywali się rzadko, głównie w neutralnych miejscach kawiarniach, parkach. Ale teraz Kamil nalegał na tę wizytę.

Mama jest sama, tęskni mówił. Dzieci podrosły, powinniśmy częściej bywać. A dom ma duży, przestronny. Odpoczniemy na świeżym powietrzu.

Kinga się nie sprzeciwiała. Może Irena Janowska naprawdę się zmieniła. Może z wiekiem stała się łagodniejsza. Ludzie potrafią się zmieniać.

Samochód skręcił z głównej drogi na polną, przejechał obok kilku działek i zatrzymał się przy wysokim płocie. Za nim stał dwupiętrowy dom z dużymi oknami i dachem pokrytym ciemną dachówką. W ogrodzie rosły jabłonie, które już straciły liście, i stała stara altanka.

Kamil zgasił silnik, wysiadł i otworzył furtkę. Kinga pomogła dzieciom wysiąść, wzięła Zosię za rękę i poprowadziła do domu. Jakub biegł przodem, ciągnąc za sobą plecak z zabawkami.

Drzwi domu otworzyły się i w progu stanęła Irena Janowska. Teściowa była wysoką, szczupłą kobietą z krótkimi siwymi włosami i ostrymi rysami twarzy. Na ustach igrał uśmiech, ale oczy pozostawały zimne.

No to przyjechaliście powiedziała Irena zamiast powitania. Mam nadzieję, iż nie na długo? U mnie jest czysto, nie brudźcie.

Kinga zastygła w progu, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Kamil objął matkę za ramiona.

Mamo, jesteśmy na weekend powiedział. Chcieliśmy z tobą pobyć, wnuki tęskniły.

Irena spojrzała na dzieci z góry na dół.

Tęskniły, tak? przeciągnęła. No to wchodźcie, skoro przyjechaliście. Tylko buty zostawcie przy drzwiach. I od razu umyjcie ręce.

Kinga pomogła dzieciom zdjąć kurtki i buty, ustawiła obuwie schludnie przy drzwiach. Jakub i Zosia przytulali się do matki, onieśmieleni nowym otoczeniem.

W domu pachniało jedzeniem czymś sytym, z cebulą i mięsem. Zapach był przyjemny, a Kinga poczuła, iż jest głodna. Śniadanie jedli dawno, w drodze tylko przegryzali ciastkami.

Irena przeszła do kuchni, nie oglądając się. Kamil wziął walizki i zaniósł je na górę. Kinga została z dziećmi w przedpokoju, niepewna, co robić dalej.

Mamo, chce mi się pić szepnęła Zosia.

Zaraz, kochanie obiecała Kinga.

W kuchni wszystko lśniło czystością garnki na kuchence błyszczały, blaty lśniły, żadnej zbędnej rzeczy. Irena stała przy garach, mieszając coś w garnku.

Ireno Janowsko, czy dzieci mogą dostać wody? zapytała Kinga.

Szklanki w szafce skinęła teściowa, nie odwracając się. Tylko uważaj, żeby nie potłuc.

Kinga wyjęła dwie szklanki, nalała wody z dzbanka i zaniosła dzieciom. Jakub i Zosia chciwie wypili. Kinga pogłaskała córkę po głowie i wróciła do kuchni.

Może w czymś pomóc? zaproponowała.

Irena zmierzyła synową od stóp do głów.

Możesz pokroić warzywa pozwoliła. Tylko równo, nie byle jak. Nie lubię dużych kawałków.

Kinga skinęła głową, wzięła nóż i deskę. Teściowa postawiła przed nią miskę z ogórkami i pomidorami. Kinga zaczęła kroić starannie, drobno, próbując zadowolić.

Irena co jakiś czas rzucała spojrzenia na jej pracę i marszczyła brwi.

Zawsze tak kroisz? zapytała. Nierówno wychodzi.

Przepraszam bąknęła Kinga. Postaram się lepiej.

Staraj się, staraj burknęła Irena.

Kamil zszedł ze schodów, zajrzał do kuchni.

Mamo, pachnie przepysznie! pochwalił. Co gotujesz?

Duszone mięso odpowiedziała Irena, a jej twarz złagodniała. Twoje ulubione. Pamiętasz, jak prosiłeś o to w dzieciństwie?

Oczywiście! ucieszył się Kamil. Nikt tak nie robi, jak ty!

Teściowa uśmiechnęła się z zadowoleniem.

Idź, odpocznij, synku. Zaraz będzie gotowe.

Kamil skinął głową i poszedł do salonu. Kinga dalej kroiła warzywa. Ręce pracowały automatycznie, myśli błądziły. Dlaczego mąż nie zaproponował pomocy? Dlaczego zostawił ją samą w kuchni z Ireną?

No co, stanęłaś? warknęła teściowa. Rób szybciej, czasu nie ma.

Kinga przyspieszyła. Pokroiła warzywa, włożyła do miski. Irena zabra

Idź do oryginalnego materiału