Gdy mąż wyrzucił mnie na ulicę, chciałam zniknąć. Lata później zrozumiałam, iż to było dla mojego dobra.

newsempire24.com 3 dni temu

Gdy mój mąż wyrzucił mnie na ulicę, nie chciało mi się żyć. Dopiero po latach zrozumiałam, iż to było dla mnie najlepsze.

Wyszłam za mąż z wielkiej miłości, nie podejrzewając, jakie trudności mnie czekają. Po urodzeniu córki przytyłam 17 kilogramów i od tej pory moje życie zmieniło się nie do poznania.

Mąż zaczął mnie poniżać, nazywając „krową” i „świnią”, przestał widzieć we mnie kobietę. Ciągle stawiał mi za przykład żony swoich kolegów i znajomych, twierdząc, iż one wyglądają świetnie, a ja – jak mówił – zamieniłam się w zwierzę.

Te słowa bolały mnie niewyobrażalnie. Później dowiedziałam się o jego młodej kochance, której już choćby nie ukrywał. Rozmawiał z nią przez telefon, pisał wiadomości, a ja z córką przestałyśmy go interesować.

Nocami płakałam, ale nie miałam się komu zwierzyć. Byłam sierotą, bez rodziny, a przyjaciółki odsunęły się po moim ślubie. Mąż czuł się bezkarny i zaczął podnosić na mnie rękę. Wściekał się, gdy dziecko płakało w nocy – krzyczał, żebym je uciszyła, grożąc, iż wyrzuci nas z domu.

Nigdy nie zapomnę tamtego dnia. Mąż wrócił z pracy i od progu kazał mi wynosić się z mieszkania. Na zewnątrz była już prawie noc, padał śnieg. Z jedną torbą i dzieckiem na ręku stałam na podwórku, nie wiedząc, gdzie iść. choćby nie pozwolił mi zabrać rzeczy. Gdy jeszcze próbowałam ogarnąć sytuację, pod dom podjechała taksówka, z której wysiadła jego kochanka z walizką i weszła do naszego mieszkania. W kieszeni miałam tylko drobne banknoty i nic więcej.

Jedynym wyjściem był szpital, w którym kiedyś pracowałam. Miałam szczęście – na dyżurze była znajoma pielęgniarka, która wpuściła nas z córką i mogłyśmy przenocować.

Rano poszłam do lombardu, zastawiłam łańcuszek z krzyżykiem – jedyną pamiątkę po mamie, kolczyki podarowane przez męża przed ślubem i obrączkę. Z ogłoszenia znalazłam starszą panią, babcię Kasię, która wynajmowała pokój na obrzeżach miasta. Stała się dla nas jak rodzina. Dzięki temu, iż zajmowała się córką, mogłam podjąć pracę.

Bez wykształcenia pracowałam jako pakowaczka w zakładzie mięsnym, a nocami sprzątałam klatki schodowe. Później poznałam kobietę, u której sprzątałam dom. Zaproponowała mi pracę jako administratorkę w jej firmie, z dobrą pensją. To właśnie jej zawdzięczam to, iż poszłam na studia, skończyłam je i zdobyłam dyplom prawnika.

Teraz moja córka studiuje na uniwersytecie, mamy własne trzypokojowe mieszkanie, samochód, kilka razy w roku wyjeżdżamy za granicę. Moja kancelaria prawnicza prosperuje i jestem wdzięczna losowi, iż wiele lat temu mąż mnie wyrzucił. Inaczej nie osiągnęłabym tyle.

Niedawno z córką postanowiłyśmy kupić działkę pod dom letniskowy niedaleko miasta. Znajomy pokazał nam ofertę – dom do remontu. Jakie było moje zdziwienie, gdy drzwi otworzył mój były mąż, a za nim stała ta sama kochanka, teraz już mocno przy kości. Chciałam mu powiedzieć wszystko, co przez lata nosiłam w sercu, ale tylko milcząco patrzyłam mu w oczy. Przede mną stał pijany mężczyzna z brzuchem i długami – dlatego sprzedawali dom. Przez chwilę staliśmy w milczeniu, po czym zawołałam córkę i odjechałyśmy.

Z babcią Kasią do dziś utrzymujemy kontakt, często ją odwiedzamy, przywozimy smakołyki, pomagamy. Nigdy nie zapomnę, jak w porę wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. I Ewę, moją szefową, też pamiętam – dała mi szansę, by uwierzyć w siebie i odnieść sukces.

Idź do oryginalnego materiału