Gdy los oferuje drugą szansę

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Gdy los daje drugą szansę

— Czemu tak wcześnie? — wyjąkał Kazimierz, zapinając koszulę na lewą stronę. ale Bogna nie słuchała. Stała już w korytarzu, zaciskając palce do bólu, i wpatrywała się w czerwone buty stojące przy drzwiach. Nie byle jakie — to były buty Ilony, jej dawnej przyjaciółki. Poznała je bezbłędnie. Zbyt często widziała je na zdjęciach, przy kieliszku wina. Tyle iż w swoim mieszkaniu nie spodziewała się ich zobaczyć.

Wszystko zaczęło się rano, gdy Bogna poczuła się źle w pracy. Nagłe mdłości, mroczki przed oczami. Z początku zrzuciła to na brak snu czy stres. ale koleżanka z biurka, Krysia, nachyliwszy się, szepnęła cicho:
— Może jesteś w ciąży?

— Nie, skądże… — odparła Bogna, ale w środku wszystko się ścisnęło. Wiedziała — coś jest nie tak. Po dwudziestu minutach stała już w toalecie firmy, trzymając w dłoniach test z dwiema wyraźnymi kreskami.

Nie pamiętała, jak znalazła się u szefowej. Nie pamiętała, jak wychodziła z biura. Pamiętała tylko jedno — biegła do domu, by powiedzieć o tym Kazimierzowi. Chciała zobaczyć jego reakcję, przytulić się, rozpłakać ze szczęścia. Lecz…

Włożyła klucz w zamek, weszła, zapaliła światło. I pierwsze, co ujrzała — te buty. Po chwili usłyszała szept z sypialni. Najpierw pomyślała, iż się pomyliła. Że to jakaś absurdalna pomyłka. Ale gdy rozwarła drzwi, zobaczyła swego męża — półnagiego, z Iloną, która oburącz przyciskała prześcieradło do piersi.

— Bogna?.. Co ty…? — mamrotał, a Ilona wpatrywała się w podłogę, nie mówiąc ani słowa.

Potem wszystko jak we mgle. Krzyki. Łzy. Rzucane przedmioty. Wreszcie cisza. On odszedł. Została pustka. Bogna została sama w zrujnowanym mieszkaniu, siedziała na podłodze, obejmując dłońmi brzuch, w którym już tętniło maleńkie życie.

Kilka dni później podjęła decyzję. Nie chciała, by cokolwiek wiązało ją z Kazimierzem. Nie chciała być samotną matką. Rodzice daleko, przyjaciółka — jedna mniej. Pensji nie starczy choćby na pieluchy, a co dopiero na nianię. I Bogna poszła do prywatnej kliniki.

Siedziała przed gabinetem lekarza, wpatrzona w ścianę. Bała się. Nie chciała tego dziecka… a zarazem pragnęła go bardziej niż czegokolwiek.

— Proszę wejść! — rozległ się głos zza drzwi.

Wstała i weszła. ale gdy tylko ujrzała lekarza, serce ścisnęło się jej boleśnie.

— Arkadiusz?! To ty?!

To był jej kolega z ławki, jej pierwsza miłość. Chłopak, o którym nigdy nie zapomniała. Jego pocałunek w policzek na zakończenie szkoły — wciąż był jej najczulszym wspomnieniem.

— Bogna?! Naprawdę ty?! — Arkadiusz podniósł się, uścisnął ją serdecznie, jak dawną przyjaciółkę.

Rozmawiali dziesięć minut, jakby nie minęło dwadzieścia lat. A gdy emocje nieco opadły, Arkadiusz zapytał:

— Ale przecież przyszłaś na wizytę. Co się stało?

Bogna, nieco zawstydzona, opowiedziała całą prawdę — o zdradzie, o ciąży, o swojej decyzji.

— I naprawdę chcesz pozbyć się dziecka? — spytał cicho Arkadiusz.

— Tak… boję się. Nie poradzę sobie sama…

Idź do oryginalnego materiału