Według ekspertów z Głównego Urzędu Statystycznego w roku 2060 będzie w Polsce mieszkało od 26,7 do 34,8 mln osób. Jedną z rzeczy, która zwraca uwagę w raporcie „Prognoza ludności na lata 2023-2060” jest dość wielka wiara w to, iż Polki w najgorszym przypadku będą liczbowo rodziły podobną ilość dzieci jaka ma miejsce teraz. o ile w tym momencie dzietność w Polsce to około 1,2-1,3 dziecka na kobietę, to wydaje się, iż ustalenie najgorszego scenariusza na poziomie 1,19 nie jest zbyt pesymistycznym wariantem. Liczbowo w połączeniu z innymi czynnikami takimi jak emigracja czy faktyczna długość życia w roku 2060 może być tylko 26 milionów mieszkańców Polski. To już przecież za trzydzieści kilka lat.
Ciężko powiedzieć kto i jak oszacował, iż w najgorszym wypadku dzietność w Polsce wyniesie 1,19. Przykład Korei Południowej pokazuje, iż w zasadzie nie ma dolnej granicy wskaźnika dzietności i może on zjechać znacznie poniżej 1,0. Przyglądając się obecnej sytuacji na rynku matrymonialnym w Polsce widać, iż wszystko zmierza w tym samym kierunku co w Korei. Młode kobiety są coraz bardziej roszczeniowe, narcystyczne i hipergamiczne. Coraz większy odsetek młodych mężczyzn nie ma szans na zainteresowanie jakiejkolwiek kobiety. Dzietność tak naprawdę będzie w najbliższych latach spadać i tylko napływ młodych kobiet z zagranicy może zatrzymać spadek tego współczynnika. Skoro przy dzietności 1,19 ma być 26,7 mln ludności w Polsce, to co się stanie przy spadku poniżej 1,0? Jest to przerażające bo oznacza, iż prognozy pewnie byłyby jeszcze gorsze. Gdybyśmy mieli skorzystać z tych samych proporcji co GUS, to w zależności od wskaźnika dzietności w Polsce rodziłoby się tyle dzieci:
Gdyby dzietność w Polsce spadła do poziomu Korei Południowej czyli w tej chwili około 0,8 to w Polsce w roku 2060 urodziłoby się tylko 102 tys. dzieci! Czy taki scenariusz jest realny? Jak najbardziej i wszystko zmierza w tym kierunku bo Polki rodzić i wychowywać dzieci zwyczajnie nie chcą. Nie ma znaczenia czy w poziomie zamożności dogonimy Niemcy czy Francję. Korea Południowa jest w tej chwili krajem zamożnym i dzieją się tam właśnie takie rzeczy, pomimo iż Koreanki jeszcze kilkadziesiąt lat temu rodziły powyżej piątki dzieci. Zjazd tam nastąpił gwałtownie i jak widać dna nie widać. Zresztą kobiety z klasy od średniej wzwyż nie mają w Polsce piątki dzieci. Nie ma co słuchać młodych Polek, iż gdyby nie drogie mieszkania, gdyby nie prawo aborcyjne, gdyby nie brak żłobków, gdyby nie słabe pensje i brak pracy po gównokierunkach to one byłyby w stanie urodzić dziecko. Jeden wielki blef bo tego wszystkiego w krajach z wysoką dzietnością nie ma. Tutaj kobieca hipergamia jest głównym czynnikiem. Chociaż czy przystojni i bogaci mężczyźni mają dużo dzieci? zwykle kończy się na jednym, dwóch. Wiele zamożnych par jest także bezdzietnych. To styl życia Polek, które rodzić nie chcą a nie poziom życia w Polsce jest odpowiedzialny za obecny stan rzeczy. Na Polkach także nie ma żadnej presji aby te dzieci miały, zarówno ze strony partnerów jak i rodziców czy teściów. Spadek w Korei z podobnego poziomu co teraz w Polsce nastąpił notabene w ciągu kilku lat! A u nas mądre głowy z GUS szacują, iż poniżej 1,19 to nie powinno spaść…
Jedynym ratunkiem dla Polski jest sprowadzenie młodych i płodnych kobiet z zagranicy. Oczywiście nie oznacza to, iż będą one rodziły na zawołanie tyle dzieci co teraz w swoich krajach. Lepsze warunki życia w Polsce jednak mogą zostać docenione, tylko musi to być polityka przemyślana. Mamy ostatnią szansę na dzieci mieszane polskich mężczyzn, którzy teraz są samotni i nie mogą znaleźć partnerek wśród Polek. Za 10-15 lat pozostanie już tylko pompować socjal w rodziny obcokrajowców, co gwałtownie zmieni oblicze kulturowo-społeczno-demograficzne Polski. Mamy przecież nadwyżkę samotnych mężczyzn, którzy mogliby zostać ojcami, a ich dzieci Polakami. Młode Azjatki czy Latynoski chętnie wyrwałyby się ze swoich państw, w których poziom bezrobocia, wynagrodzeń czy bezpieczeństwa sprawia, iż choćby biedniejsza w UE Polska będzie atrakcyjnym miejscem dla tych kobiet. Tylko niestety o takich rozwiązaniach obecnej klasie politycznej w Polsce się nie śniło, choć z całą pewnością dostawali takie sygnały. Jednak według takich ekspertek jak Barbara Socha czy Marlena Maląg z PiS, niska dzietność to wina polskich mężczyzn, którzy są niedostatecznie atrakcyjni dla młodych Polek. Rozumiecie to wasza wina, iż wolicie zarabiać na budowie czy warsztacie zamiast robić studia na gównokierunku, bo wtedy przez was młode Polki są samotne w tych przeludnionych największych miastach.
Najprawdopodobniej więc czeka nas scenariusz katastrofalny, w którym po tąpnięciu liczby narodzin w dół poniżej 200 tys. około 2035 roku zacznie się polityka migracyjna łączenia rodzin i ściągania młodych kobiet z państw pochodzenia imigrantów, czyli gdy Polacy będą już za starzy na dzieci, odda się wszystko w ręce imigrantów. Już teraz 5,5% urodzonych dzieci w Polsce według tego raportu GUS ma pochodzenie migracyjne. Jak to tempo się utrzyma to w roku 2060 większość dzieci w Polsce może mieć pochodzenie migracyjne i to nie wliczając dzieci Polek z obcokrajowcami. o ile więc masz 20-30 lat i jesteś samotny, to w roku 2060 nie dość iż dalej będziesz samotny i stary, to jeszcze może doczekasz się widoku gdy w twojej dawnej podstawówce większość dzieci ma już niesłowiańskie rysy twarzy.