Czy można było przewidzieć, iż zamknięcie Mostu Siennickiego doprowadzi Gdańsk do komunikacyjnego zawału ? Oczywiście, iż tak. Problem w tym, iż decydenci albo tego nie widzieli, albo widzieć nie chcieli. Tymczasem mieszkańcy, zamiast poruszać się po mieście, stoją w kilometrowych korkach. Z chaosu nie da się wyjść, kiedy rozwiązania są spóźnione o lata świetlne.
Tunel pod Martwą Wisłą i Most Wantowy: teraz tu stoi Gdańsk
Zamknięcie mostu miało być, według oficjalnych komunikatów, „niewielkim problemem lokalnym”. Tyle iż dziś każda alternatywna trasa, którą wybrali mieszkańcy Wyspy Portowej – Stogów, Krakowca, Górek Zachodnich czy Przeróbki – została zatkana do granic absurdu. Tunel pod Martwą Wisłą, niegdyś symbol sprawnej komunikacji w Gdańsku, jest teraz miejscem, w którym kierowcy spędzają godziny.
Ruch na Moście Wantowym? Jak na autostradzie w piątkowe popołudnie przed długim weekendem. Można było to przewidzieć. Ale ktoś, gdzieś, zignorował tak prostą matematykę drogową, jakby zamykał most w miasteczku, a nie w jednym z największych miast Polski.
Autobusy stoją, tramwaje zniknęły – mieszkańcy zostali na lodzie
Podobno zamknięcie Mostu Siennickiego miało być „dobrze przygotowane”. Tak wyglądały obietnice. W rzeczywistości zastępcze autobusy ugrzęzły w tych samych korkach co samochody. Tramwaje? Wyłączone z ruchu, bo bez mostu nie ma dla nich trasy. Mieszkańcy Stogów i Przeróbki muszą liczyć na cud, żeby dostać się do centrum. Tymczasem miasto ogłasza, iż „sytuacja jest pod kontrolą”. Tyle iż kontrola wygląda jak żart, bo nie da się ukryć: ludzie zostali zostawieni sami sobie.
Podwale Przedmiejskie i Jana z Kolna: centrum tonie w korkach
Decyzja o zamknięciu Mostu Siennickiego to nie problem jednej dzielnicy. To problem całego miasta. Ruch, który przeniósł się z Wyspy Portowej, zablokował Podwale Przedmiejskie, Jana z Kolna, okolice Dworca Głównego i trasy przy Urzędzie Miejskim. Dolny taras miasta stał się jednym wielkim parkingiem, a godziny szczytu to teraz koszmar, który trwa od rana do późnego wieczora.
W zamknięciu Mostu Siennickiego zapomniano o jednym – Trasa Sucharskiego to nie tylko łącznik portu z S7, ale kręgosłup komunikacyjny Śródmieścia. Dziś nie pełni już swojej roli. Zamiast być szybką obwodnicą, stała się zatłoczoną ulicą lokalną, na której kierowcy walczą o każdy metr. Ostatni wypadek pokazał, co się dzieje, gdy zbyt wiele pojazdów próbuje jednocześnie korzystać z jednej drogi. Jeden osobowy samochód uderza w ciężarówkę i nagle paraliż obejmuje całe miasto.
Czytaj więcej: Fryzura Aleksandry Dulkiewicz za pieniądze podatników
Rządzący milczą, mieszkańcy mają dość – zamknięcie Mostu Siennickiego to dramat
Najbardziej frustrujące w tej sytuacji jest to, iż problemu nie rozwiąże żadna doraźna decyzja. Nie trzeba być ekspertem, by wiedzieć, iż infrastruktura Gdańska od dawna woła o pomstę do nieba. Zamknięcie Mostu Siennickiego to tylko kolejny dowód na to, jak lekceważone są potrzeby mieszkańców. Gdzie były inwestycje w alternatywne przeprawy? Gdzie plan na wypadek takiej sytuacji? Czy ktoś w urzędzie naprawdę sądził, iż 20 tysięcy mieszkańców Wyspy Portowej będzie grzecznie stało w kolejkach do autobusów?
Kiedy już myślisz, iż gorzej być nie może, Gdańsk pokazuje, iż zawsze znajdzie sposób, żeby udowodnić, jak bardzo mylisz się w tej ocenie. Most Siennicki to nie tylko przeprawa – to symbol tego, jak bardzo miasto nie radzi sobie z podstawowymi problemami.
mn