
Jaki biznes otworzyć w dużym albo średnim mieście? Franczyza daje odpowiedź i na takie pytanie.
Duże miasta to duże rynki, ale też duża konkurencja. Trudno wymyślić pomysł na biznes, którego jeszcze w takich miejscach nie ma i trudno przebić się na tle tych, które działają w tej samej branży, co my. Z pomocą przychodzi franczyza. Daje nie tylko pomysł – daje sprawdzony pomysł. Do tego know-how, strategię rozwoju, cały model biznesowy. Oto marki, które chętnie otwierają swoje placówki w dużych i średnich miastach.
Biznes z Gorąco Polecam Smaki z Piekarni
Gorąco Polecam Smaki z Piekarni to sieć kawiarni-piekarni, którą można spotkać w największych polskich miastach.
– Najmniejsze miasta, w jakich w tej chwili mamy swoje lokale, to Grodzisk Mazowiecki, Legionowo, Łomianki, Bydgoszcz i Sosnowiec – mówi Tomasz Niciński, franchise & agency development manager w spółce Enata Bread, która jest właścicielem marki Gorąco Polecam Smaki z Piekarni. – Możemy rozważyć też mniejsze rynki, ale po bardzo dokładnej analizie ich potencjału.
W lokalach Gorąco Polecam Smaki z Piekarni klienci znajdą codziennie wypiekane na miejscu pieczywo, świeżo przygotowane kanapki, wrapy, słodkie i słone przekąski, do tego napoje zimne i gorące. Można zrobić zakupy i wyjść, ale można też na miejscu coś zjeść i napić się np. kawy, wypalanej specjalnie dla tej sieci. Zatowarowanie odbywa się przez centralę, aby zachować identyczną jakość produktów we wszystkich lokalach.
Koncept chce rozwijać się w miejscach o bardzo dużym ruchu pieszych. Idealnie sprawdza się w centrach miast, biurowcach, na dworcach, w galeriach handlowych. Franczyzobiorca sam powinien zaproponować lokalizację, ale sieć musi ją zaakceptować. – Jesteśmy bardzo wybredni w tej kwestii – nie ukrywa Tomasz Niciński. – Musimy być przekonani do lokalizacji, zanim zdecydujemy się na otwarcie.
Najbardziej optymalna powierzchnia to ok. 70 mkw., które pomieszczą część produkcyjną, sprzedażową i kilka stolików dla gości. Centrala przygotowuje wstępny projekt i kosztorys inwestycyjny. Przy lokalu w stanie deweloperskim inwestycja franczyzobiorcy wynosi ok. 350 tys. zł netto. Centrala ze swojej strony dostarcza m.in.: piec, ekspres kolbowy do kawy, lady ekspozycyjne, grzewcze, chłodnicze. – Podpowiadamy franczyzobiorcom szczegółowo, jak powinien być zaaranżowany lokal, jakich użyć płytek, oświetlenia itp., dajemy namiary do dostawców, u których mogą skorzystać z wynegocjowanych dla naszej sieci rabatów – wylicza Tomasz Niciński.
Franczyzobiorca i jego załoga przechodzą szkolenia w jednym z działających lokali, pod okiem trenera. Trener przyjeżdża też na otwarcie i zostaje na kilka dni. – jeżeli chodzi o kandydatów na franczyzobiorców, to stawiamy na osoby, które chcą się zaangażować w prowadzenie biznesu – mówi Tomasz Niciński. – Doświadczenie w branży gastronomicznej czy też w biznesie na pewno będzie dla franczyzobiorcy ułatwieniem, ale nie jest konieczne. Wszystkiego możemy nauczyć. Ważne są chęci i determinacja. Franczyzobiorca powinien też lubić pracę z ludźmi.
Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 10 tys. zł netto. Miesięczna opłata franczyzowa to 1 tys. zł netto. Przeznaczana jest głównie na marketing.
Salon fryzjerski Haircut Express
Koncept Haircut Express chce swoim franczyzobiorcom jak najbardziej ułatwić i usprawnić zarządzanie biznesem. Sieć ma własny model prowadzenia salonu fryzjerskiego. Po pierwsze, klienci nie muszą umawiać się wcześniej na wizyty. Mogą przyjść w dowolnym dniu i o dowolnej porze. Franczyzodawca zapewnia, iż nie powoduje to wcale długich kolejek, bo liczba fryzjerów w salonach jest dostosowana do poziomu zainteresowania klientów. Rzadko trzeba czekać dłużej niż 10-15 minut. Wszystko dzięki temu, iż marka Haircut Express mocno stawia na technologię.
– Stworzyliśmy autorski system CRM, który nie tylko ułatwia zarządzanie salonem, ale także eliminuje konieczność korzystania z zewnętrznych platform, takich jak Booksy – wyjaśnia Andrzej Kostiuk, odpowiedzialny za rozwój systemu franczyzowego Haircut Express w Polsce. – Dzięki temu nasi partnerzy zyskują pełną niezależność, oszczędzając jednocześnie od 10 do 25 proc. prowizji od obrotu, które w innym przypadku trafiałyby do pośredników.
W salonach są samoobsługowe terminale, pozwalające klientom na płatności gotówką lub kartą. Wirtualny administrator odnotowuje też, który fryzjer wykonywał usługę. Dodatkowo salony są monitorowane. Ale taki model pracy ma też swoje wymagania, zwłaszcza co do lokalizacji. – Nasi klienci to osoby mieszkające w odległości 1 do 1,5 km od salonu – mówi Andrzej Kostiuk. – Chcemy otwierać się w lokalizacjach, które zapewnią minimum 1 tys. klientów miesięcznie. Dlatego celujemy w miasta liczące od 60 tys. mieszkańców. Mniejsze nie zagwarantują odpowiednich obrotów.
Haircut Express na początku otwierał salony tylko w Warszawie (dziś ma tu 17 własnych i pięć franczyzowych, niedługo otworzy się szósty), a dwa lata temu rozpoczął ekspansję w innych polskich miastach. Salony marki znajdziemy w tej chwili także w Poznaniu, Szczecinie, we Wrocławiu, w Łodzi czy Siedlcach. – Ten ostatni salon został otwarty przez franczyzobiorcę, który dysponował własnym lokalem. Wcześniej go wynajmował, czerpiąc z tego pasywny przychód – dodaje Andrzej Kostiuk. – Odkąd otworzył salon naszej marki, jego przychód wzrósł trzy-, czterokrotnie.
Salony oferują usługi dla mężczyzn, kobiet i dzieci (dla tych ostatnich klientów są przygotowane specjalne stanowiska), pracują siedem dni w tygodniu. Inwestycja w salon to ok. 40 tys. euro. Jednorazowa opłata wstępna wynosi 25 tys. zł. Franczyzodawca zapewnia, iż wszystkim można zarządzać zdalnie. Franczyzobiorca powinien zatrudnić personel (muszą to być fryzjerzy z minimum dwuletnim doświadczeniem), komunikować się z zespołem, przez cały czas trwania umowy zajmować się rozliczaniem pensji, ewidencją urlopów. Powinien prowadzić lokalny marketing (ogólnopolskim zajmuje się centrala), pilnować poziomu jakości usług, rozliczać podatki (może korzystać z usług zewnętrznej księgowej), pilnować stanu zatowarowania. Według naszego rozmówcy, na początku zarządzania salonem franczyzobiorca musi poświęcić jakieś 7-8 dni w miesiącu, po kilka godzin dziennie. – Po roku, gdy nabierze wprawy wystarczą już 2-3 dni w miesiącu – zapewnia Andrzej Kostiuk. – Co istotne, jeżeli prowadzimy kilka salonów, wcale nie wymaga to od nas poświęcenia większej ilości czasu w zarządzanie. Wręcz przeciwnie, pozwala to na większą optymalizację, bo np. możemy przesuwać pracowników z jednego salonu do drugiego, w miarę potrzeby. Franczyzodawca mówi, iż najchętniej stawia na kandydatów doświadczonych biznesowo. Ale pracownicy korporacji, którzy chcą założyć własny biznes, także są mile widziani. – Wśród naszych partnerów mamy również osoby, które traktują naszą franczyzę jako drugi biznes, zapewniający im dywersyfikację dochodów – dodaje Andrzej Kostiuk.
Kodano Optyk prze do przodu
Średnie i duże miasta są atrakcyjnymi rynkami dla konceptu Kodano Optyk. Z kilku powodów. – Takie miasta to duży rynek docelowy i szerokie grono potencjalnych klientów, którzy regularnie poszukują usług optycznych, takich jak badanie wzroku czy zakup okularów korekcyjnych i przeciwsłonecznych oraz osób dbających o zdrowie i modę – komentuje Konrad Kuska, menedżer ds. franczyzy Kodano Optyk.
– Klienci w większych miastach często mają wyższe dochody, co zwiększa popyt na usługi i produkty optyczne zarówno z niższego, jak i wyższego segmentu cenowego. My wyróżniamy się na tle konkurencji poprzez ofertę dostosowaną do różnych segmentów cenowych, nowoczesne salony, profesjonalne doradztwo oraz szeroki wybór markowych i modnych opraw. Dodatkowe promocje, jak bezpłatne badania wzroku, też przyciągają klientów, którzy szukają kompleksowej obsługi.
Obecnie sieć Kodano Optyk liczy 110 salonów, w tym 74 własne i 36 franczyzowych. Działają w miastach powyżej 20 tys. mieszkańców, ale większość znajduje się w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. W samej Warszawie i Krakowie salonów jest łącznie 25.
– Nie ma ustalonej maksymalnej liczby salonów w żadnym mieście, do każdego podchodzimy indywidualnie i analizujemy możliwości, jakie daje – podkreśla Konrad Kuska. – Inna liczba salonów będzie mogła być w mieście wojewódzkim, a inna w mniejszym mieście powiatowym. Wyłączność terytorialna dla franczyzobiorcy jest możliwa, jednak tylko na mniejsze miasta, po dokładnej analizie rynku.
Aby zostać franczyzobiorcą marki, nie trzeba mieć doświadczenia czy wykształcenia optycznego. Liczą się przede wszystkim umiejętności sprzedażowe i zarządcze. – Idealnie jeżeli franczyzobiorca jest osobiście zaangażowany w życie swojego salonu, natomiast dopuszczamy, aby nasi partnerzy byli inwestorami. Jednak warunkiem jest przejście odpowiedniego szkolenia i poznanie branży optycznej oraz wyznaczenie kierownika, który będzie zarządzał salonem – podkreśla Konrad Kuska.
Średnia kwota potrzebna do uruchomienia salonu to ok. 250 tys. zł netto. Zawiera się w niej sprzęt do badań, meble, pełne wyposażenie salonu, elementy marketingowe, pierwsze zatowarowanie oraz remont. Można skorzystać z leasingu, w którego uzyskaniu pomaga centrala.
Optymalna wielkość lokalu to 35-80 mkw. Lokal musi pomieścić ekspozycję oprawek okularowych, okularów przeciwsłonecznych i oprawek dla najmłodszych „Kodano Kids” oraz gabinet badań.
Miesięczna opłata franczyzowa to 800 zł. – Jako jedna z nielicznych franczyz na rynku nie wymagamy opłaty wstępnej za wykupienie licencji, opłaty marketingowej oraz nie pobieramy opłaty od obrotu – dodaje Konrad Kuska. – Zapewniamy naszym partnerom gwarancję marży na sprzedaży na poziomie min. 60 proc., co daje obraz tego, jak dochodowy jest to biznes. Wiele naszych salonów franczyzowych jest rentownych już od pierwszego miesiąca funkcjonowania.
Kodano Optyk pomaga franczyzobiorcom od początku, zaczynając od doradztwa przy wyborze lokalizacji oraz negocjacjach warunków najmu. Projektuje i wyposaża salon zgodnie ze standardami. Przy zatowarowaniu franczyzobiorcy korzystają z cen wynegocjowanych dla sieci. Franczyzodawca oferuje pełen pakiet szkoleń, zapewnia nowoczesną szlifiernię centralną oraz laboratorium produkujące soczewki okularowe. – Dzielimy się również najnowocześniejszą technologią, jeżeli chodzi o sprzęt do badań – mówi Konrad Kuska. – Przez ostatni rok pracowaliśmy nad własnym automatycznym sprzętem do badań, do którego sami stworzyliśmy oprogramowanie. w tej chwili jest to jeden z najbardziej niezawodnych i dopracowanych sprzętów na polskim rynku.
Franczyza z Niewinnymi Czarodziejami
Niewinni Czarodzieje TrzyZero to wspólny projekt Dawida Kwidzińskiego i Kuby Wojewódzkiego.
– Wcześniej prowadziłem w Gdyni dwie restauracje, w których często bywał Kuba Wojewódzki, to tam zaczęła się nasza znajomość – opowiada Dawid Kwidziński. – Chcieliśmy zrealizować wspólny i wyjątkowy projekt gastronomiczny. Wymarzyliśmy sobie miejsce, które będzie przyciągać nie tylko dobrą kuchnią, ale również wyjątkowym klimatem.
I tak ponad trzy lata temu w centrum Gdyni otworzyła się restauracja Niewinni Czarodzieje TrzyZero. Z założenia miejsce miało być nietuzinkowe. Dlatego w Niewinnych Czarodziejach TrzyZero goście mogą brać udział m.in.: w cyklicznych wydarzeniach kulturalnych, artystycznych, muzycznych, kulinarnych. Pojawiają się artyści, postacie ze świata sztuki i rozrywki, komicy, celebryci.
Od początku współpracy panowie zakładali, iż nie poprzestaną na jednej restauracji. niedługo otwierają drugą własną w Gdańsku i chcą też udostępniać swój pomysł na biznes franczyzobiorcom. – Koncept się sprawdził, ale apetyt mamy większy, chcemy się rozwijać i otwierać lokale w kolejnych miastach – mówi Dawid Kwidziński. – Sposób, w jaki prowadzimy biznes, wymaga osobistego zaangażowania w życie restauracji, ciągłego nadzoru i częstej obecności w lokalu. Z tego powodu uznaliśmy, iż najlepszą metodą na bardziej dynamiczny rozwój będzie franczyza. Szukamy przedsiębiorców z pasją do świata kulinarnego. Doświadczenie w biznesie jest koniecznie. A doświadczenie w branży restauracyjnej będzie dodatkowym atutem, choć nie jest niezbędne.
Franczyzodawca uważa, iż koncept najlepiej sprawdzi się w największych polskich miastach, liczących powyżej 250 tys. mieszkańców. Franczyzobiorca powinien sam znaleźć lokalizację. Wymagana powierzchnia to minimum 200 mkw., w największych miastach restauracje mogą mieć choćby powyżej 300 mkw. Dodatkowo niezbędne jest miejsce na wystawienie ogródka sezonowego.
Franczyzobiorca otrzyma projekt lokalu macierzystego w Gdyni, który będzie punktem odniesienia do aranżacji każdej nowej restauracji. Koszty inwestycji zależą m.in. od tego, jaki lokal znajdziemy. Franczyzodawca szacuje jednak, iż na jego przygotowanie trzeba przeznaczyć ok. 1 mln zł. Można wspierać się przy tym leasingiem albo poszukać dotacji. Franczyzodawca jest też otwarty na współpracę z restauratorami, którzy prowadzą już lokale i chcieliby dołączyć do marki Niewinni Czarodzieje TrzyZero.
Zarówno franczyzobiorca, jak i jego pracownicy przechodzą obowiązkowe szkolenia. – Nowym partnerom przekażemy naszą filozofię prowadzenia restauracji, sprawdzony model biznesowy, know-how, przeszkolimy, pomożemy w aranżacji. Franczyzobiorca otrzyma od nas całą wiedzę i wsparcie w prowadzeniu restauracji na każdym etapie współpracy – zapewnia Dawid Kwidziński. – Pomagamy w negocjacjach z dostawcami oraz w projekcie i adaptacji lokalu. Zapewniamy regularne doradztwo operacyjne oraz pomoc w rozwiązywaniu bieżących problemów związanych z prowadzeniem lokalu. Będziemy dostarczać aktualizacje dotyczące nowych produktów, promocji i standardów obsługi. Zaplanujemy oczywiście również komunikację marketingową, wykorzystując wszystkie nasze kanały. Tutaj mamy ogromy potencjał. Dzięki rozpoznawalności mojego wspólnika docieramy naszymi działaniami do nieprzeciętnie dużej liczby odbiorców – wylicza Dawid Kwidziński.
Jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci wynosi 100 tys. zł. Miesięczna opłata franczyzowa to 5 proc. od obrotu, do tego trzeba doliczyć opłatę marketingową. Franczyzodawca zapewnia, iż lokal w Gdyni stał się rentowny od pierwszego miesiąca działalności.
Czekolada od Wedla
Pierwszą pijalnię czekolady pod szyldem E.Wedel otwarto pod koniec XIX wieku. Dziś marka ma 16 franczyzowych pijalni, 18 własnych, sklep internetowy oraz Pijalnię Czekolady E.Wedel w formacie mini w Muzeum Fabryki Czekolady E.Wedel, które otworzyło się na początku września. Pijalnie powstają w największych polskich miastach, liczących od 100 tys. mieszkańców lub w miejscowościach atrakcyjnych wypoczynkowo i turystycznie.
– Preferujemy lokalizacje przyuliczne, najlepiej z ogródkiem, który mógłby funkcjonować zarówno latem, jak i zimą, ale jesteśmy otwarci na różne inne interesujące propozycje ze strony przyszłych partnerów biznesowych – mówi Daniel Kucharski, prezes spółki Pijalnie Czekolady. – Część lokalizacji Pijalni Czekolady E.Wedel funkcjonuje również w centrach handlowych, ale z naciskiem na zachowanie wyjątkowego klimatu. Są to lokale autonomiczne, w których można spędzić czas identycznie jak w lokalizacjach przyulicznych, odpoczywając od zgiełku centrum handlowego. Obawiamy się, iż food court zabierze magię i wyjątkowość, która jest obecna w każdym z naszych lokali.
Pijalnie Czekolady E.Wedel to lokale wymagające 100-150 mkw. powierzchni. Jednak we wspomnianym Muzeum Fabryki Czekolady E.Wedel powstał też nowy format – mini. To Pijalnia Czekolady E.Wedel, która funkcjonuje raczej w opcji na wynos, ale z dostosowaniem do szybkiej konsumpcji na miejscu.
Budżet potrzebny na inwestycję to minimum 800 tys. zł. Opłata licencyjna jest zależna od obrotu i płatna kwartalnie. – Dzielimy się doświadczeniem i sprawdzonym know-how. Oferujemy szkolenia, corocznie rozwijamy ofertę, wypracowujemy materiały marketingowe – wylicza Daniel Kucharski. – Pomagamy w znalezieniu odpowiedniej lokalizacji, opracowaniu projektu architektonicznego wraz z pracami adaptacyjnymi, rekrutacji i szkoleniu pracowników, wdrożeniu oprogramowania, otwarciu i w pierwszych chwilach pracy lokalu. Jesteśmy też do dyspozycji franczyzobiorcy po otwarciu: oferujemy stałe wsparcie, doradztwo oraz kontrole jakościowe i operacyjne, a także silnie wspieramy swoją markę marketingowo, dostarczając gotowe działania promocyjne i materiały sprzedażowe.
Franczyzodawca zastrzega, iż nie podejmuje współpracy z każdym zainteresowanym. – Musimy mieć poczucie dużego prawdopodobieństwa, iż partner sobie poradzi, ma odpowiednie środki i odpowiednią lokalizację. Są to najważniejsze czynniki pozwalające osiągnąć sukces, a sukces naszych partnerów jest dla nas priorytetowy – podkreśla Daniel Kucharski.
Rentabox24 zmienia rynek self storage
Rentabox24 to koncept samoobsługowych magazynów na wynajem. – Rynek self storage w Polsce pozostało stosunkowo słabo rozwinięty – uważa Mariia Kardshova, dyrektor operacyjny Rentabox24. – Dominują też na nim duże, kilkupiętrowe magazyny, usytuowane raczej na granicach miast. Nasz model jest inny.
Rentabox24 chce swoje magazyny lokować bliżej klientów – na osiedlach, w okolicach firm. Nie są to też duże budynki, ale mniejsze oddziały, które mogą funkcjonować np. w lokalach usługowych.
– W Niemczech taki miejski format jest już bardzo popularny. A im bliżej klient ma usługę, tym więcej jest skłonny za nią zapłacić – podkreśla Mariia Kardashova. – A zapotrzebowanie na powierzchnię do przechowywania jest bardzo duże. Ludzie kupują dziś mniejsze mieszkania, nie wszędzie są też komórki lokatorskie. Takich usług potrzebują też klienci biznesowi. Wiele osób zakłada sklepy internetowe i nie ma gdzie przechowywać towaru.
Magazyny są praktycznie bezobsługowe, jeżeli chodzi o ich prowadzenie. Są podzielone na boksy, a każdy boks jest wyposażony w zamek elektroniczny. Klient może i wejście główne, i swój boks otworzyć i zamknąć z aplikacji mobilnej. Dzięki temu ma do niego dostęp 24 godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu. Nie trzeba przy tym zatrudniać żadnej obsługi, co obniża koszty stałe.
Franczyzobiorcami mogą zostać np. właściciele nieruchomości, które nadają się na magazyn. Czyli lokali użytkowych, np. wolno stojących budynków wśród bloków, wielkości 300-500 mkw. Magazyn powinien być dobrze widoczny, łatwo dostępny dla klientów, z podjazdem i bliskim parkingiem. Najlepiej na parterze lub pierwszym piętrze, jeżeli jest winda towarowa.
– Prowadząc magazyn self storage, można zarobić dwa razy więcej, niż wynajmując taki lokal pod inne usługi – zapewnia Mariia Kardashova.
Można zostać regionalnym inwestorem, z wyłącznością na większy obszar, np. całe miasto lub określoną dzielnicę. – To propozycja dla osób z większym doświadczeniem w prowadzeniu biznesu – podkreśla Mariia Kardashova. – Franczyzobiorca deklaruje, ile oddziałów otworzy w określonym czasie. Analizujemy wspólnie, ilu potencjalnych klientów musi być w zasięgu konkretnej lokalizacji, aby wypełnić magazyn.
Ten biznes jest też dla osób, które już prowadzą inną działalność albo pracują na etacie. Muszą tylko znaleźć odpowiednie pomieszczenie, spełniające wymogi techniczne. – Jako iż jest to biznes bezobsługowy, nie trzeba poświęcać dużo czasu w jego prowadzenie. To trochę jak inwestycja w mieszkanie na wynajem, z którego można czerpać pasywny dochód – dodaje Mariia Kardashova.
Franczyzodawca koordynuje przygotowanie lokalu, dzieli go na boksy, dobiera ich odpowiednie rozmiary, zamawia wszystko, co niezbędne, np. zamki, systemy dostępu, oświetlenie, monitoring, załatwia podwykonawców. Franczyzobiorca opłaca natomiast koszty wszystkich prac. Inwestycja to ok. 1 tys. zł za 1 mkw. Jednorazowa opłata wstępna składa się z dwóch części. Pierwsza to opłata koordynację budowy, która wynosi 70 tys. zł. Druga część zależy głównie od wielkości magazynu i wynosi 600 zł za boks. Ta kwota obejmuje m.in.: działania marketingowe, włączenie do systemu IT, podpięcie do strony internetowej, przez którą klienci rezerwują i opłacają boksy. Miesięczna opłata franczyzowa to 10 proc. od przychodów. – W zamian zapewniamy m.in. marketing, pozyskiwanie klientów, którym zajmuje się nasze call center, bieżącą obsługę klientów, windykację, doradztwo – wylicza Mariia Kardashova.
Franczyzobiorcy są odpowiedzialni za utrzymanie pomieszczeń w czystości (można korzystać z usług firmy zewnętrznej) i drobne naprawy techniczne, jak np. wymiana żarówek. – W sytuacji, gdy wynajmujemy lokal, rentowność biznesu oscyluje na poziomie 15 proc. – informuje Mariia Kardashova. – Szacujemy, iż w dobrych lokalizacjach, aby osiągnąć docelowe wypełnienie magazynu, czyli 90 proc., potrzeba 11-14 miesięcy. Oczywiście próg rentowności osiąga się wcześniej.
Własny Subway
Subway ma na świecie ponad 42 tys. restauracji. W Polsce jest ich 173, z czego 63 należą do indywidualnych franczyzobiorców. Pozostałe są zarządzane przez sieci stacji paliw MOL i AMIC.
– W 2024 roku udało nam się otworzyć sześć nowych placówek, co w świetle wyzwań makro świadczy o sile naszego brandu – komentuje Piotr Bruździak, business developer Subway Polska.
– Każda nowa lokalizacja jest dobierana niezwykle starannie, zarówno pod względem trafficu, ekspozycji brandu oraz przede wszystkim dostępności dla klientów. Uważamy, iż Polska ma jeszcze potencjał na kolejnych kilkadziesiąt restauracji. Mimo trudnych warunków ekonomicznych, wiele osób poszukuje sprawdzonych konceptów, które pozwalają na relatywnie szybkie osiągnięcie rentowności.
Marka najchętniej lokuje swoje restauracje właśnie w średnich i dużych miastach. Działają w centrach handlowych, przy stacjach paliw i w innych miejscach o dużym natężeniu ruchu. Średni koszt inwestycji oscyluje w granicach 700 tys. zł i obejmuje projektowanie wnętrza, wyposażenie lokalu, zakup niezbędnych urządzeń, a także opłaty licencyjne i początkowe zatowarowanie. Jednak ostateczny budżet zależy m.in. od wielkości lokalu czy jego lokalizacji.
Wstępna opłata za przystąpienie do sieci to 15 tys. euro. Poza tym franczyzobiorcy są zobowiązani do cotygodniowych opłat licencyjnych oraz marketingowych, które wynoszą w sumie 12,5 proc. od przychodów brutto. – Te opłaty pomagają utrzymać wysoką jakość usług i są przeznaczane na promocję marki na rynku – uzasadnia Piotr Bruździak.
Rentowność biznesu, jak podkreśla franczyzodawca, zależy od wielu czynników, w tym lokalizacji, efektywności zarządzania i warunków rynkowych. W większości przypadków franczyzobiorcy osiągają zwrot z zainwestowanego kapitału maksymalnie po trzech latach. Chociaż w lokalizacjach o największym natężeniu ruchu może to nastąpić choćby po 14-15 miesiącach. – Średnie przychody miesięczne różnią się w zależności od lokalizacji restauracji, wielkości rynku oraz sezonowości. Uśredniając, może to być ok. 100 tys. zł – mówi Piotr Bruździak. – W przypadku lokalizacji o największym natężeniu ruchu wyniki restauracji mogą jednak być znacznie wyższe.
Franczyzodawca pomaga m.in. w wyborze i adaptacji lokalu, oferuje szkolenia dla pracowników oraz menedżerów, a także dostarcza narzędzia online do zarządzania operacyjnego. W trakcie trwania umowy franczyzowej gwarantuje bieżące wsparcie operacyjne, marketingowe i technologiczne. – Od kandydatów na franczyzobiorców oczekujemy zaangażowania w rozwój biznesu, umiejętności zarządzania zespołem oraz gotowości do przestrzegania standardów marki. Wymagane jest również posiadanie odpowiedniego kapitału własnego na inwestycję. Szukamy osób, które podzielają nasze wartości i są gotowe na długofalową współpracę – dodaje Piotr Bruździak.
Salon masażu Thai Bali Spa
Masaż balijski, tajski, relaksacyjny, ramion, głowy, ujędrniający, gorącymi kamieniami – to oferta Thai Bali Spa.
– Podstawą naszego sukcesu są pochodzące z Azji masażystki, które tam przeszły odpowiednie szkolenia z zakresu tradycyjnych, orientalnych technik. W naszych salonach wykorzystywane są też wysokiej jakości, naturalne kosmetyki, zapewniające klientom głęboki relaks, odnowę i rewitalizację ciała oraz umysłu – podkreśla Krzysztof Banasiak, dyrektor operacyjny Thai Bali Spa. – Polacy lubią masaże, lubią zadbać o siebie. A ta usługa nie jest już też tak droga i niedostępna, jak jeszcze kilka lat temu.
Franczyzodawca szuka do współpracy osób, które chcą zaangażować się w prowadzenie biznesu i będą miały czas, aby go dopilnować. Doświadczenie w prowadzeniu działalności gospodarczej jest wskazane, choć nie obowiązkowe.
Wybierając lokalizacje dla salonów, marka kieruje się m.in. obecnością w najbliższej okolicy potencjalnych klientów ze swojej grupy docelowej, czyli ludzi młodych i w średnim wieku, pracujących. Lokal powinien też znajdować się w miejscu generującym duży ruch, w pobliżu parkingu, mieć duże witryny. Wielkość salonu czy też liczba zatrudnionych masażystów zależy od konkretnej lokalizacji. – Np. w salonie przy warszawskim Nowym Świecie mamy 11 masażystek na jednej zmianie – mówi Krzysztof Banasiak. – Jednak optymalnie będzie to 4-5 masażystów, przy salonie o powierzchni 120 mkw.
Franczyzobiorcy nie muszą się martwić o zatrudnienie wykwalifikowanych masażystek. Centrala pomaga w załatwieniu wszelkich formalności z tym związanych i w znalezieniu odpowiednich pracowników. Dostarcza też know-how, organizuje szkolenia. Może też zapewnić ekipę remontową do przygotowania lokalu lub nadzorować prace z tym związane. Inwestycja w salon to 300-400 tys. zł. W tej kwocie zawiera się też jednorazowa opłata za przystąpienie do sieci. – Szacujemy, iż inwestycja powinna się zwrócić w 18 miesięcy – dodaje Krzysztof Banasiak.
Centrala pomaga nie tylko na etapie przygotowania salonu do uruchomienia. – Przez cały czas trwania umowy franczyzobiorca jest pod opieką kierownika regionalnego – zapewnia Krzysztof Banasiak. – Mamy bardzo prężny dział marketingu, który pracuje na rzecz całej sieci. Współpracujemy z influencerami, aktorami. Nasze reklamy są obecne m.in. w telewizji, w kinach. Często wprowadzamy promocje, co też podnosi sprzedaż.
Francuskie kosmetyki Yves Rocher
W 1959 roku w Bretanii młody Yves Rocher stworzył na poddaszu rodzinnego domu swój pierwszy kosmetyczny specyfik: maść na bazie ziarnopłonu. Produkt gwałtownie zyskał uznanie klientów, zaczęły spływać zamówienia. Tak narodziła się kosmetyczna marka Ives Rocher, dzisiaj znana na całym świecie. – To wyjątkowy koncept, który zakłada wytwarzanie kosmetyków z poszanowaniem natury i ekologii – podkreśla Agnieszka Romanowska, retail manager Ives Rocher w Polsce.
Od ponad 60 lat kosmetyki wytwarzane są we Francji. w tej chwili działają tam trzy zakłady produkcyjne. W Polsce marka jest obecna od początku lat 90. Dziś ma sklepy w 33 miastach.
W sumie jest ich 68, z czego 31 to sklepy partnerów franczyzowych, a 37 – własne. – Rynek kosmetyczny w Polsce wciąż rozwija się dynamicznie i wykazuje duży potencjał wzrostu – ocenia Agnieszka Romanowska. – W Polsce, ale też globalnie, konsumenci coraz częściej zwracają uwagę na skład i pochodzenie kosmetyków, wybierając produkty naturalne, ekologiczne, a przede wszystkim wysokiej jakości. Taka sieć sklepów kosmetycznych jak Yves Rocher, która stawia na wyjątkową jakość i jest ekspertem w botanicznej pielęgnacji, może bardzo dobrze odpowiedzieć na te rosnące potrzeby.
Sklepy Yves Rocher otwierają się głównie w centrach handlowych, choć kilka działa też w lokalizacjach przyulicznych. Marka wybiera duże miasta, powyżej 100 tys. mieszkańców. Oferuje dwa modele współpracy. Pierwszy to tzw. franczyza niepełna. Franczyzobiorca działa w lokalu, którego najemcą jest Yves Rocher Polska sp. z o.o. – Jest to rodzaj współpracy odpowiedni dla lokali w centrach handlowych – wyjaśnia Agnieszka Romanowska. – Koszty, które ponosi franczyzobiorca, obejmują zakup towaru oraz opłatę licencyjną. Natomiast my całkowicie wyposażamy sklep.
Drugi model to franczyza pełna, przeznaczona dla sklepów w lokalizacjach przyulicznych. Partner dysponuje własnym lokalem lub sam go wynajmuje. Inwestuje w przygotowanie i wyposażenie sklepu, zatowarowanie i oczywiście wpłaca opłatę licencyjną. – jeżeli franczyzobiorca posiada swój lokal, musimy wspólnie sprawdzić rokowania danej lokalizacji, czy spełnia nasze wymogi i czy będzie atrakcyjna dla klientów – podkreśla Agnieszka Romanowska.
Istnieje też możliwość przejęcia we franczyzę już istniejącego sklepu własnego marki.
Inwestycja w sam towar, przy małym sklepie, to koszt rzędu 120-140 tys zł. W przypadku pełnej franczyzy wydatki należy powiększyć o remont lokalu i zakup mebli, czyli ok. 200 tys zł.
Kandydat na franczyzobiorcę Yves Rocher musi oczywiście dysponować odpowiednim kapitałem. Ale to nie wszystko. – Zwracamy uwagę na zaangażowanie, doświadczenie w branży retail, umiejętność zarządzania i gotowość do przestrzegania wytycznych i standardów marki – wylicza Agnieszka Romanowska. – Oczekujemy również stabilności finansowej, aby zapewnić ciągłość prowadzenia działalności zwłaszcza w początkowym okresie, gdy sklep nie generuje jeszcze maksymalnych zysków.
Według centrali, zwrotu z inwestycji można spodziewać się po mniej więcej 1,5 roku działalności.
– Mamy sprawdzone know-how, ten model biznesowy działa już ponad 60 lat, a od ponad 30 lat w Polsce – podkreśla Agnieszka Romanowska. – Oferujemy kompleksowe szkolenie zespołu i ciągłe doszkalanie, zarówno z wiedzy o produktach, jak i z zakresu technik sprzedaży, szeroko pojęte wsparcie marketingowe, operacyjne i logistyczne. Gwarantujemy także regularne wizyty, spotkania biznesowe i wsparcie kierownika regionalnego.