— Zosieńko, pamiętasz, jak prosiłeś, żebym ci mówiła, gdy usłyszę o czyjejś potrzebie – takiej, której jeszcze choćby nie wypowiedziano? Oto właśnie taki przypadek – Jadwiga zatrzymała się w progu gabinetu męża, patrząc na niego z nadzieją.
— Już mnie zaciekawiłaś, Jadziu. Mów.
— Wiesz, czego mi brakuje najbardziej w tym całym internetowym świecie? – usiadła obok i dodała cicho: — Filtr dobra. Takiego szczególnego „tłumacza światła”, który zmieniałby chamstwo, złośliwość i brutalność w słowa pełne szacunku i zrozumienia. Żeby czytając komentarze albo korespondencję służbową, nie chciało się schować pod kołdrę.
— Jaduś, ktoś cię uraził?
— Nie, kochanie, nie konkretnie. Ale wiesz, od kilku miesięcy, śledząc media, fora, służbowe czaty, coraz częściej czuję, jakby wylewano na mnie wiadra złości, irytacji, agresji. Ludzie się nie hamują. Rzucają się na siebie, wyśmiewają, poniżają. Jakby zabrakło hamulców.
Na moment zamilkła, spuszczając wzrok.
— Czasem myślę, iż to ze mną coś nie tak. Może stałam się zbyt wrażliwa? Ale z drugiej strony – czy normalne jest, iż przyzwyczajamy się do chamstwa jak do tła?
Zosia westchnął. Widział, jak codziennie czyta dziesiątki wiadomości, analizując reakcje społeczne, bo pracowała jako analityk w dużej agencji.
— Niestety, najgłośniejsi są ci najagresywniejsi. Zawsze było ich niewielu, ale internet to dla nich wygodna wylęgarnia. Anonimowość rozwiązała im ręce, zniknęła odpowiedzialność, została tylko naga emocja. Ale masz rację. Świat staje się toksyczny. A twój pomysł – brzmi mocno. Jak to widzisz?
— Chciałabym, żeby to była aplikacja albo rozszerzenie. Na przykład czytasz komentarze pod filmem – a wszystkie są automatycznie przekształcane: zamiast „głupia” – „nie rozumiem twojego stanowiska”, zamiast „zamknij się” – „może spójrzmy na to inaczej?”. Wyobrażasz sobie?
— Czekaj, czyli proponujesz nie blokować, ale przepisywać?
— Tak! Ale dobrowolnie. Użytkownik sam włącza filtr i decyduje, gdzie działa – może tylko na wybranych stronach, może w służbowych chatach, gdzie liczy się konstruktywność.
— A gdyby to działało też w drugą stronę? Żeby łagodzić twoje własne wiadomości przed wysłaniem?
— To byłoby idealne! Bo sami też nie zawsze jesteśmy święci. Zwłaszcza w stresie. Czasem chce się tylko „wyrzucić” – a potem wstyd przy czytaniu. A tu – filtr podpowiedziałby: „można łagodniej”, „można inaczej”. choćby zaproponował poprawkę.
— Brzmi jak wewnętrzny psycholog z funkcją autocenzury. Tylko bez moralizowania.
— Dokładnie! Ważne, żeby działało płynnie – żadnego kopiowania tekstu. Wszystko od razu, na jednym ekranie. Spokój to też zasób, a dziś jest na wagę złota.
Zosia zamyślił się na chwilę. Pracował w IT i doskonale rozumiał: pomysł Jadzi mógł nie tylko odnieść sukces, ale też zmienić samo postrzeganie cyfrowej komunikacji.
— Omówimy to z zespołem. Jutro. Koniecznie. To nie tylko genialne – to potrzebne. Ludziom trzeba odetchnąć. Bez trucizny.
Jadwiga odetchnęła z ulgą, pierwszy raz tego dnia szczerze się uśmiechając.
— Dziękuję, Zosiu. Naprawdę. Bałam się, iż tracę rozum – iż marzę o czymś niemoI w tym momencie, gdy za oknem wciąż ktoś walił w klawisze, a świat tonął w gniewie, w ich domu rodziła się nadzieja, drobna jak ziarnko piasku, ale nieśmiertelna jak idea.