Dzisiaj znowu o tym myślałam. O tym filtrze dobra. Muszę to zapisać, zanim znów zacznę wątpić, iż to ma sens.
— Krzysiu, pamiętasz, jak prosiłeś, żebym mówiła, gdy trafię na czyjąś niezrealizowaną jeszcze potrzebę? No więc jest taki przypadek — powiedziała Kinga, zatrzymując się w progu jego gabinetu. Patrzyła na niego z nadzieją.
— Już mnie zaciekawiłaś, Kochanie. Mów.
— Wiesz, czego mi brakuje w tym całym internecie? — usiadła obok niego i dodała ciszej: — Filtra dobra. Takiego „tłumacza światła”, który zamieniałby chamstwo i złośliwość w życzliwe słowa. Żeby czytając komentarze albo służbową korespondencję, nie chciało się schować pod kołdrę.
— Kogoś konkretnego masz na myśli?
— Nie, nie chodzi o jedną osobę. Ale ostatnio, przeglądając media, fora, czaty, czuję, jakby wylewano na mnie wiadra złości. Ludzie nie hamują się. Atakują, wyśmiewają, obrażają. Jakby zapomnieli, iż słowa mogą ranić.
Na chwilę zamilkła, spuszczając wzrok.
— Czasem myślę, iż to ze mną coś nie tak. Może stałam się zbyt wrażliwa? Ale czy normalne jest, iż przyzwyczajamy się do chamstwa jak do tła?
Krzyś westchnął. Widział, jak codziennie analizuje setki wiadomości, pracując jako analityk w agencji.
— Niestety, najgłośniejsi są ci, którzy krzyczą. Internet jest dla nich idealną platformą. Anonimowość, brak konsekwencji — zostaje tylko agresja. Ale masz rację. Świat staje się toksyczny. Twój pomysł brzmi naprawdę dobrze. Rozwiń go.
— Chciałabym, żeby to było rozszerzenie albo aplikacja. Czytasz komentarze, a one są automatycznie łagodzone: zamiast „idioto” — „nie zgadzam się”, zamiast „zamknij się” — „może spójrzmy na to inaczej”. Rozumiesz?
— Chcesz nie blokować, ale przepisywać treści?
— Tak! Ale dobrowolnie. Użytkownik sam decyduje, gdzie i dla kgo filtr działa. Może tylko w pracy, gdzie liczy się konstruktywna rozmowa.
— A gdyby działał też w drugą stronę? Żeby twoje własne wiadomości były łagodzone przed wysłaniem?
— To byłoby idealne! Bo i my nie zawsze jesteśmy święci. Zwłaszcza w stresie. Czasem chcemy wykrzyczeć coś ostro, a potem jest nam wstyd. A tu filtr podpowiada: „można to delikatniej”, „spróbuj inaczej”. Może choćby sugerować lepsze słowa.
— Brzmi jak psycholog z funkcją autocenzury. Tylko bez moralizowania.
— Dokładnie! Ważne, żeby działało płynnie — bez kopiowania tekstu w inne programy. Wszystko od razu, na ekranie. Spokój to dziś prawdziwy skarb.
Krzyś zamyślił się. Pracował w IT i wiedział, iż pomysł Kingi ma potencjał.
— Omówię to z zespołem. Jutro. To nie jest genialne — to konieczne. Ludzie potrzebują oddechu. Bez trucizny.
Kinga odetchnęła z ulgą, pierwszy raz dziś szczerze się uśmiechając.
— Dzięki. Bałam się, iż wymyślam coś niemożliwego. Ale może dobro to po prostu coś, co zgubiliśmy po drodze. Czas je odzyskać.
Krzyś wstał, przytulił ją mocno.
— Dość już dziś tych smutków. Czas na nasz własny filtr dobra: cisza, przytulanie, herbata i miłość. Bez warunków. Bez sporów.
Roześmiała się, chowając twarz w jego ramieniu.
Za oknem ktoś wciąż uderzał w klawiaturę, pisząc kolejny gniewny komentarz. Ale w tym pokoju rodziła się myśl, która mogła zmienić choć maleńką część świata. I sprawić, by stał się odrobinę cieplejszy.