Połowa ferii już za mną. I połowa zmarnowana, przeleżana w łóżku z podręcznym zestawem leków. Grzeczne uczennice chorują tylko w ferie i święta, to się nazywa wzorowa postawa! Czas wolny wygląda u mnie zwykle właśnie tak: choruję - czytam - chodzę do kina - znowu czytam - znowu choruję. Błędne koło. Produkcja taśmowa, seryjna.
Pomijając leczenie przeziębienia, ferie mijają mi wyjątkowo miło i spokojnie. Bez fajerwerków. W końcu się wysypiam, nadrabiam zaległości filmowe i książkowe, jednym słowem leżę i się obijam, jak co roku zresztą. Mam nadzieję przynajmniej, iż nadchodzący tydzień będzie nieco ciekawszy - czeka mnie kilka miłych wyjść, do kina, na lodowisko, może na zakupy. A wczoraj udało mi się pojechać na koncert Shanties 2015, odbywający się co roku w krakowskiej Rotundzie. Na dodatek stosik książek czekających na przeczytanie stale się powiększa, na czele z "Balladyną". Ta książka pójdzie na pierwszy ogień, mimo iż preferuję nieco bardziej współczesne klimaty. Parę miesięcy temu stałam się fanatyczką powieści Stephen'a King'a. Coraz więcej czytadeł "Króla Horroru" stoi z dumą na regale i grzecznie czeka, aż po nie sięgnę. Dodatkowo przyjaciółka również dostała na ich punkcie hopla, częściowo dzięki mnie. Mamy ten komfort, iż nie musimy kupować każdej powieści, po prostu wymieniamy się swoimi egzemplarzami.
Ale Mila, pamiętaj! To ja kupuję "Sklepik z marzeniami"!
Kurtka - Zara
Sweter - H&M
Spódnica - Zara
Kapelusz - Stradivarius
Komin - hand made
Torebka - Zara
Botki - Ryłko