Fałszywe oskarżenia o gwałt w świetle badań naukowych

ludomirblog.wixsite.com 3 lat temu

O fałszywych oskarżeniach o gwałt pisałem już dobrych kilka razy. Ale jak wiadomo człowiek ciągle uczy się czegoś nowego i moja wiedza także w tej kwestii jeszcze się zwiększyła. Stąd dzisiejszy wpis, będący przeglądem co na temat fałszywych oskarżeń o gwałt mówią różne badania.

Częstotliwość fałszywych oskarżeń o gwałt

Nie da się ustalić dokładnego odsetka fałszywych oskarżeń, ale istnieją badania, których celem jest jego oszacowanie. Regularnie wydawanie raporty FBI wskazują na wysokość 8-10%, jednak dane te są mocno zaniżone, jako, iż uwzględnia się tu tylko sprawy gdzie znalazł się ewidentny dowód na kłamstwo. Na tyle, iż sprawa została odrzucona już na wstępnym etapie przez policję i nie trafiła choćby do prokuratury. Wiadomo zatem, iż fałszywe oskarżenia o gwałt stanowią więcej niż 10%. Ile dokładniej? To już trzeba sięgnąć po kolejne badania.

Eugene J. Kanin z Uniwersytetu Purdue w 1994 r. ,zbadał sprawy fałszywych oskarżeń o gwałt wniesionych w ciągu 9 lat w pewnej małej społeczności miejskiej (70 000 mieszkańców) w środkowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych. Żeby oskarżenie zostało uznane za fałszywe musiało zostać dokładnie sprawdzone. W tym celu użyto zarówno wariografu, a także za fałszywe oskarżenie uznano tylko te, gdzie oskarżająca osoba sama przyznała się do kłamstwa, a ponadto jej wersja wydarzeń (po zmianie zeznań na prawdziwe) pasowała do wersji zdarzeń osoby oskarżonej. Wyniki pokazały, iż fałszywe oskarżenia stanowiły 41% wszystkich wniesionych oskarżeń. Głównymi motywacjami fałszywych oskarżeń okazały się być: chęć uzyskania alibi, zemsta lub próba zwrócenia na siebie uwagi.

Kanin następnie powtórzył to samo ,badanie na dwóch amerykańskich uczelniach. Tym razem odsetek fałszywych oskarżeń stanowił 50% oskarżeń.

Dr Charles McDowell, wraz ze swoim zespołem w czasie swojej pracy w Siłach Powietrznych USA w 1985 r. również ,przeprowadzili badanie na temat fałszywych oskarżeń o gwałt. Okazało się, iż 27% kobiet zatrudnionych w Siłach Powietrznych, które twierdziły, iż zostały zgwałcone przyznało się od razu do kłamstwa po zaproponowaniu badania wariografem. Następnie analizując przypadki fałszywych oskarżeń udało się opracować 35 kryteriów odróżniających fałszywe oskarżenia od prawdziwych. Trzech niezależnych sędziów zbadało pozostałe przypadki. Tylko jeżeli wszyscy trzej badacze niezależnie stwierdzili, iż pierwotne zarzuty dotyczące gwałtu były fałszywe, uznali je za „fałszywe”. Ostatecznie odsetek fałszywych oskarżeń sięgnął 65%.

McDowell postanowił następnie przejrzeć dokumentacje policyjne z miast (niestety nie wiadomo, których, ponieważ władze miast domagały się anonimowości), żeby sprawdzić, czy przypadkiem specyfika środowiska militarnego nie miała wpływu na wyniki badania. Jednak w miastach również jak się okazało fałszywe oskarżenia stanowiły około 60%. Do poczytania na ten temat ,pod linkiem.

Jeśli ktoś chciałby określić “absolutne minimum” odsetka, kiedy oskarżenie o przestępstwo seksualne okazuje się być nieprawdą, byłoby to około 25%. Tak wynika z amerykańskich rokrocznych statystyk zbieranych przez FBI w oparciu o analizę DNA. Każdego roku od 1989 r., w około 25% spraw o gwałt, główny podejrzany zostaje wykluczony dzięki badań kryminalistycznych DNA. Dokładniej to 20% zostaje jednoznacznie wykluczonych, a kolejne 20% wskazuje na wynik niejednoznaczny, a więc zakres waha się tu od 20% do 40%, ostrożne szacunki mówią tu o około 25-26%. Poza fałszywymi oskarżeniami, w niektórych z tych spraw, mamy również do czynienia z błędną identyfikacją sprawcy. Należy też pamiętać, iż samo badanie DNA zwykle nie dowodzi jeszcze, czy gwałt faktycznie miał miejsce, więc znowu wychodzi, iż fałszywych oskarżeń może być więcej. O tych badaniach możemy poczytać w ,artykule Wendy McElroy, czyli… feministki, przedstawicielki tzw. feminizmu indywidualistycznego, stojącego niejako w opozycji wobec głównych nurtów feministycznych.

Lista badań na temat fałszywych oskarżeń o gwałt z książki “Rape Investigation Handbook”, John O. Savino, Brent E. Turvey:

  1. Macdonald (1973): badanie wykazało, iż w 1968 roku w całych Stanach Zjednoczonych fałszywych oskarżeń o gwałt było 18%. W mieście Denver – 25%.
  2. Greenfield (1997): cytując Biuro Statystyki Stanów Zjednoczonych, podał ogólnokrajowy wskaźnik fałszywych oskarżeń na poziomie 8% w 1995 r. i 15% w 1997 r.
  3. Brown i współpracownicy (1997): przeprowadzono badania w celu rozwiązania problemów urazów narządów płciowych ofiar napaści na tle seksualnym kobiet, które zgłosiły się do izby przyjęć szpitala San Luis Obispo General Hospital w Kalifornii w latach 1985–1993. Ich badanie ujawniło odsetek fałszywych zgłoszeń wynoszący nieco ponad 13%, obejmujący kobiety, które ostatecznie wycofały się z prowadzonych badań.
  4. Kanin (1994): badania w nienazwanym mieście w środkowych Stanach Zjednoczonych wykazały 41% fałszywych oskarżeń o gwałt.
  5. Kennedy i Witkowski (2000): fałszywe oskarżenia o gwałt w Detroit, w latach 1988-1997 wyniosły 32%.
  6. W kwietniu 2002 r. Inspektorat Prokuratury Koronnej Jej Królewskiej Mości i Inspektorat Policji Jej Królewskiej Mości opublikowały „Raport ze wspólnej inspekcji dochodzeń i ścigania w sprawach dotyczących zarzutów o gwałt”. Raport ujawnił, iż z 1379 zbadanych przypadków, 11,8% to fałszywe doniesienia.
  7. Lea i współpracownicy (2003): zgromadzili dane w okręgu na południowym zachodzie Anglii od 1996 do 2000 roku. Ujawnili 11% odsetek fałszywych oskarżeń.
  8. Jordan (2004): akta policyjne dotyczące gwałtów i napaści seksualnych w Nowej Zelandii. Badanie wykazało współczynnik fałszywych zgłoszeń wynoszący 41%.

Jeśli komuś nie wyświetla się fragment książki pod wyżej podanym linkiem, poniżej wklejam go także w formie screena:

W Polsce nie prowadzi się niestety takich badań jak w USA i innych krajach anglojęzycznych. Jednak temat skali fałszywych oskarżeń o gwałt może nam przybliżyć fragment wywiadu dla Gazety Wyborczej z Ewą Pachurą, naczelnik wydziału dochodzeniowo – śledczego KWP w Gdańsku:

„- Śledztwo trwa, więc nie mogę mówić o tej konkretnej sprawie, ale pozostało druga strona medalu. Należy pamiętać, iż nie każdy czyn na tle seksualnym to gwałt. o ile osoba dorosła uprawia seks i nie potrafi powiedzieć, czy wobec niej zastosowano przemoc albo grożono jej lub wprowadzono w błąd, to znaczy, iż nie ma przestępstwa. Bo wśród zgwałceń – co też trzeba sobie jasno powiedzieć – jest dużo zgwałceń fikcyjnych. I policjant przyjmujący zawiadomienie musi to ocenić. I przyznaję – zdarza się, iż się pomyli.

-Co skłania do złożenia fikcyjnego zawiadomienia?

– To są bardzo różne przypadki. Przez ponad 20 lat pracy spotkałam się np. z kobietami, które uprawiały seks za swoją zgodą, ale następnego dnia bardzo tego żałowały. I wyrzuty sumienia zaprowadziły je na komisariat. Tak to sobie wytłumaczyły. Sporo jest też przypadków, gdy kobieta uprawia seks z przypadkowym mężczyzną i w obawie przed ciążą zgłasza zgwałcenie, bo wtedy może dokonać aborcji. Jest też cały szereg różnych i nie do końca zrozumiałych powodów, jak zbyt późny powrót do domu. Spotkałam się też z tak absurdalnymi sytuacjami, jak zniknięcie na kilka dni, a potem przekonywanie, by wytłumaczyć się przed rodzicami, iż było się przetrzymywaną na Półwyspie Helskim, a to zwykła balanga była. Dlatego policjant, przy tym pierwszym kontakcie, musi ocenić. Ale ta ocena oczywiście nie zawsze jest trafna. Pamięta pani te słynne seryjne zgwałcenia z okolic Zielonej Góry w 2010 r.?

-Doszło niemalże do psychozy, kobiety rozklejały rysopisy „wampira”.

Potem okazało się, iż ok. 50-60 proc. zgwałceń była fikcyjna, a tam, gdzie doszło do przestępstwa, nie chodziło o tego samego sprawcę. Jak się ukazały pierwsze informacje w mediach, część kobiet chciała zaistnieć, inne wytłumaczyć swoją nieobecność w domu, a pewna grupa z tych, które kłamały, nie była choćby w stanie podać sensownej przyczyny.

-Teraz wychodzi na to, iż to kobiety ponoszą odpowiedzialność za niski odsetek zgłoszonych zgwałceń, a tak nie jest.

– Absolutnie. Chcę także podkreślić, iż odpowiedzialność za zgwałcenie zawsze ponosi gwałciciel. Prawda jest jednak taka i warto także o tym mówić, iż przez dużą skalę fikcyjnych zgłoszeń, gdy przychodzi ofiara prawdziwego gwałtu, nie posiada śladów przemocy, jej relacja nie jest spójna, może zostać odebrana jako niewiarygodna„.

Motywy do złożenia fałszywego oskarżenia o gwałt

Motywy do złożenia fałszywego oskarżenia o gwałt mogą być różne. Jakie pojawiają się najczęściej postanowili sprawdzić trzej holenderscy badacze: André W. E. A. De Zutter, Robert Horselenberg, Peter J. van Koppen. Pełny opis ich badań możemy przeczytać ,pod linkiem. Wyniki badań możemy także zobaczyć w tabeli poniżej:

Widzimy zatem, iż w 1,72% przypadków motywacją był zysk finansowy, w 60,35% “zysk emocjonalny” (np. chęć zwrócenia na siebie uwagi – 14,75%, zemsta – 7,94%, własne alibi – 22,5%, żal – 4,92%, itd.). Co interesujące w 20,69% przypadkach fałszywego oskarżenia przyczyna brzmiała “nie wiem”, a w kolejnych 17,54% nie udało się ustalić przyczyny.

Idź do oryginalnego materiału