Gondar często stanowi przystanek przed wyprawą w pobliskie góry Simien. To spore miasto w regionie Amhara, położone na północ od jeziora Tana, pełniło niegdyś znaczącą rolę silnego chrześcijańskiego królestwa przez wiele lat. Tu znajdowała się ówczesna stolica Imperium Etiopskiego. Pozostałości po czasach świetności miasta widać do dziś. To ruiny zamku królewskiego Fasil Ghebbi, dzięki którym Gondar zasłynął jako Camelot Afryki. w tej chwili stanowią one najsłynniejsza atrakcję miasta. Czy warto tu przyjechać? Oczywiście, choć jest to zupełnie inne miejsce od górskiej Lalibeli. Co koniecznie trzeba zobaczyć w Gondar? Odpowiedź znajdziecie poniżej. Rządziło tutaj kilka dynastii, jednak najsłynniejszy cesarz, który miał tu swą siedzibę to niewątpliwe Fasiledes i to od jego imienia wziął swą obecną nazwę cały kompleks zamkowy. Miasto Gonder zostało założone właśnie przez niego w 1636 roku i to za jego sprawą stało się stolicą cesarstwa. W swoim czasie miasto było ważnym centrum administracyjnym, handlowym, religijnym i kulturalnym. Słynęło z wyrafinowanego życia arystokratycznego, stypendium kościelnego oraz rozległego handlu, który zaprowadził kupców do Sudanu i portu Massawa, a także do bogatych ziem na południe od Błękitnego Nilu. Gondar słynął również ze zdolnych rzemieślników. Miasto zachowało swoją dominację aż do połowy XIX wieku, kiedy cesarz Tewodros II przeniósł siedzibę rządu do Debre Tabor, a później do Mekdela. W rezultacie Gondar straciło na znaczeniu, a następnie zostało zrabowane w latach 80-tych XIX wieku przez sudańskich derwiszów. Na początku XIX wieku miasto było zaledwie cieniem dawnej świetności. Kilka budynków historycznych zostało także uszkodzonych przez brytyjskie bomby podczas kampanii wyzwoleńczej Etiopii w 1941 r. Większość budowli cesarskich na szczęście przetrwała. Koniecznie muszę zacząć od wspomnianych już ruin zamku królewskiego. To główna atrakcja miasta i to nią szczycą się jego mieszkańcy. Teren jest spory, a budowle zachowały się w całkiem dobrym stanie. Istnieje kilka legend dotyczących powstania twierdzy. Według jednej z nich to archanioł przepowiedział, iż stolica Etiopii osiągnie niebywały rozkwit w mieście o nazwie na literę G. Poprzednicy próbowali założyć stolicę w miastach Guzara czy Gorgora, ale tylko w Gonder proroctwo doczekało się ostatecznego spełnienia. Z kolei inna legenda mówi, iż miejsce na założenie nowej stolicy wskazał cesarzowi bawół, który podczas polowania zaprowadził go na malownicze wzgórze. I to właśnie w tym miejscu, na wysokości ponad 2000 m n.p.m., w otoczeniu dwóch górskich strumieni, niedaleko od przepięknego jeziora Tana, usytuowana była niewielka osada Gonder, która to stała się historycznym i kulturowym centrum kraju. Fasil Ghebbi to tak naprawdę kompleks, w skład którego wchodzą zamki, pałace, kościoły oraz inne budynki, służące niegdyś władcom tego kraju. Patrząc na budowle ma się wrażenie, iż oto zostaliśmy przeniesieni do średniowiecznych zamków Europy. Całość zabezpieczona jest murem o długości 900 metrów. Jak podają źródła, pierwszy zamek to projekt budowniczego z Indii, pozostałe zostały podobno wzniesione przez samych Etiopczyków. Kompleks służył jako siedziba etiopskiego ośrodka władzy do 1864 roku. Najstarszą i najbardziej imponującą ze struktur cesarskich Gondaru jest dwupiętrowy pałac cesarza Fasiledasa, zbudowany z grubo ociosanych brązowych kamieni bazaltowych, połączonych zaprawą. Budynek, o którym mówiono, iż jest dziełem indyjskiego architekta, ma płaski dach, prostokątną wieżę w południowo-zachodnim rogu, z której roztacza się widok na jezioro Tana oraz cztery mniejsze kopuły. Do wnętrza tego pałacu można wejść po solidnych schodach, w środku kryją się dobrze zachowane komnaty. Inne budynki w „dzielnicy cesarskiej” obejmują: bibliotekę syna Fasiledasa, cesarza Yohannesa 1 – przypominającą sześcian dwupiętrową budowlę z zewnętrznymi schodami i parapetowym dachem, pobliską kancelarię ze smukłą kwadratową wieżą oraz kolejnymi schodami na zewnątrz, zamek w kształcie siodła, należący do syna Yohannesa, cesarza Iyasu 1 – z małą stożkową wieżą i spiralnymi schodami zewnętrznymi, dużą salę, czyli „dom pieśni”, w którym odbyło się wiele uroczystości, długą salę przyjęć i bankietów cesarza Bakaffy w kształcie litery V oraz wielki dwukondygnacyjny pałac, uroczo ozdobiony etiopskimi krzyżami w kolorze fioletowym, od wątpliwej małżonki cesarzowej Mentewab. Zespół pałacowy jest także miejscem spoczynku jednego z najwybitniejszych dziewiętnastowiecznych zagranicznych podróżników, bliskiego przyjaciela cesarza Tewodrosa, Waltera Plowdena. Co ciekawe, przed XVII wiekiem rodzina królewska Etiopii zawsze żyła nomadycznie, wszyscy spali w namiotach, nie polegali na żadnych stałych strukturach, żywili się produktami od chłopów. W 1636 r. cesarz Fasiledas uznał, iż dość już starych tych przyzwyczajeń oraz ciągłego przemieszczania się i tak oto powstał pierwszy pałac całego kompleksu. Każdy kolejny monarcha wprowadzał własne pomysły i budował swoje pomieszczenia. Dodano baseny, łaźnię turecką, wspomnianą już salę bankietową, bibliotekę, kancelarię oraz klatki lwów, w których przebywały lwy abisyńskie (ostatni z nich zmarł w 1992 roku). Iyasu I, wnuk Fasiledesa, znany jako Iyasu Wielki, zbudował swój własny wspaniały pałac. Wypełnił go wieloma bogactwami, w tym złoconymi meblami, lustrami weneckimi oraz rzeźbami z kości słoniowej. Wewnętrzne ściany oraz sufity pokryte były złotem i klejnotami. Niestety dziś owego przepychu już nie widać, pałac został zdewastowany przez wielkie trzęsienie ziemi w 1704 roku. W następnych dziesięcioleciach Gondar, a tym samym Fasil Ghebbi, został zaatakowany, splądrowany i podpalony co najmniej cztery razy przez sudańskich najeźdźców. Podczas II Wojny Światowej królewski kompleks był okupowany przez włoskie siły Mussolliniego. Gondar był miejscem ich ostatniego stacjonowania. Kompleks stał się przez to celem brytyjskich nalotów. Fasil Ghebbi – informacje praktyczne Kompleks czynny jest w godzinach 8:30-12:30 oraz 13:30-18:00. Bilet normalny kombo łączony z łaźniami Fasiledesa kosztuje 200 birrów, czyli 27 zł. Bilet na kompleks zamkowy istotny jest tylko jeden dzień, zaś łaźnie można zwiedzać na tym samym bilecie także dnia następnego. Przy kasie wisi informacja, iż przewodnik jest bardzo wskazany, jednak kompleks można zwiedzać także samodzielnie. Niemniej przewodnik LP nie opisuje szczegółowo tych zabytków. Opłata za przewodnika w grupie do 5 osób to 300 birrów, czyli 40 zł. W 1979 roku Fasil Ghebbi został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Skoro mamy już bilet do łaźni, to warto do nich zajrzeć. Uwaga, są one oddalone o 3 kilometrów od kompleksu zamkowego. Oczywiście spokojnie można dotrzeć do nich na piechotę, co zajmie około 30-40 minut. Po drodze przy okazji zwiedzimy kawałek miasta. Można także skorzystać z bajaja. I znowu swoje panowanie zaznacza tu cesarz Fasiledes, chociaż owe łaźnie przypisywane są także jego wnukowi Iyasu I. prawdopodobnie z racji swojego położenia, miejsce to nie jest oblegane przez turystów. Kiedy się tu zjawiamy, pewna rodzinka właśnie kończy zwiedzanie i zostajemy zupełnie same. To, co od razu rzuca się w oczy, to uroczy budynek, przypominający niewielki pałac z kompleksu zamkowego oraz duży prostokątny basen, w którym stoi dosłownie zielona woda. Przez niektórych owa budowla uważana jest za dom letniskowy cesarskiej rodziny. Jest to piękne i spokojne miejsce, w którym korzenie drzew wężowatych oplatają fragmenty kamiennych ścian. Wygląda to niezwykle tajemniczo. Łaźnie zasadniczo były używane do pływania, członkowie rodziny królewskiej nosili napompowane kamizelki z koziej skóry podczas zażywania kąpieli. Prawdopodobnie głównym przeznaczeniem obiektu było jednak odprawianie uroczystości religijnych, które realizowane są tu do dziś. Raz w roku zbiornik wypełniany jest wodą na święto Timkat. Po poświęceniu wody przez biskupa, basen tryska wodą na wszystkie strony, gdy wskakuje do niego setka ludzi. Ceremonia jest powtórzeniem chrztu Chrystusa w rzece Jordan i jest postrzegana jako istotny element odnowy wiary. Na wschód od głównego kompleksu znajduje się Mauzoleum Zobela. Miejscowa legenda głosi, iż nosi ono imię konia Yohannesa I, który biegł tak szybko, iż udało mu się uciec przed bandytami, spotkanymi podczas polowania na bawoły. Inna opowieść mówi, iż ów koń heroicznie przywiózł cesarza Iyasu, syna Yohannesa, z Sudanu do kraju po śmierci jego ojca. Koń był nie tylko dobrym piechurem, ale mógł, jak mówi legenda, skoczyć 25 metrów jednym susem. To punkt obowiązkowy! To po prostu cudeńko, perełka, coś, co jest czystym arcydziełem sztuki. Ten niepozorny z zewnątrz kościół kryje w sobie niezwykłe cuda. Wszystkie ściany pokryte są pięknymi obrazami malowanymi na płótnie, zaś sufit tonie we freskach, przedstawiających buźki cherubinów. Łącznie jest ich ponad sto. To niewątpliwie jeden z najpiękniejszych kościołów w Etiopii. Kościół, o mały włos, zostałby zniszczony, podobnie jak większość innych budynków w Gonder, kiedy to w latach 80-tych XIX wieku przed bramami świątyni pojawili się grasujący sudańscy derwisze. Jak głosi legenda, kościół ocalał, bowiem z jego wnętrza wyskoczył gigantyczny rój pszczół, odpędzając najeźdźców. Największą uwagę przyciąga sufit z rzędami skrzydlatych cherubinów, reprezentujących wszechobecność Boga. Dokładna ich liczba to 135, choć 13 zostało wymazanych przez działania deszczówki. Oprócz aniołków najważniejsze jest tu przedstawienie piekła. Chociaż miejscowa tradycja przypisuje większość obrazów XVII-wiecznemu artyście Haile Meskel, jest to mało prawdopodobne, ponieważ budynek pochodzi dopiero z końca XVIII wieku. Pierwotny okrągły kościół, utworzony w 1690 roku przez Iyasu I, został zniszczony przez piorun. Kościół otacza duży kamienny mur z 12 zaokrąglonymi wieżami, reprezentującymi 12 apostołów. Największa 13. wieża (brama wjazdowa) symbolizuje Chrystusa i ma kształt przypominający Lwa Judy. jeżeli macie dobry wzrok, będziecie w stanie dostrzec lwi ogon nad drzwiami w ścianie na zachód od kościoła. Debre Berhan Selassie – informacje praktyczne Kościół Debre Berhan Selassie można zwiedzać w godzinach 7:30-12:30 oraz 13:30-17:30. Bilet normalny kosztuje 100 birrów, czyli 14 zł. Fotografowanie z użyciem lampy błyskowej w kościele jest zabronione. Kapłani oferują oprowadzanie, ale potem należy zostawić niewielki wkład na rzecz kościoła. Dojazd do kościoła bajajem/tuktukiem z Łaźni Fasiledesa – 50 birrów, czyli 7 zł. Niedaleko Łaźni Fasiledesa znajduje się plac do nauki jazdy bajajem. Jaki jest Gondar? Jest tłoczny, głośny, przytłaczający i na pierwszy rzut oka niezbyt przyjemny. To spore miasto z dużym ruchem, samochody, motocykle, tuktuki, ciężko przejść przez ulice. Nie będziecie zdziwieni, gdy napiszę, iż wszędzie jest tu mega biednie… ludzie wyciągają rękę po pieniądze, jedzenie, wodę… nie tylko dzieciaki. Jednak nie jesteśmy tu zaczepiane na każdym kroku, można odnieść wrażenie, iż jesteśmy tu mniejszą atrakcją niż w Lalibeli. Naprawdę da radę przejść spory kawał bez nagabywania. jeżeli macie trochę czasu, polecam przespacerować się uliczkami miasta, głównie tymi w centrum w obrębie kompleksu Fassil Ghebbi. Dlaczego? Można poobserwować, jak toczy się tu miejskie życie. Może traficie na targ, czy to spożywczy, czy też taki ze zwierzętami. Może zobaczycie, jak działa mięsny w Etiopii. Może wpadniecie do jakiegoś marketu, by zobaczyć, co też się tutaj sprzedaje. Może Wasza uwagę zwrócą pstro przyozdobione autobusy miejskie, całe oblepione symbolami religijnymi i fotografiami miejsc z Etiopii. Zdecydowanie warto zajrzeć do kościołów i nie mam tu na myśli tych zabytkowych, a tych współczesnych, które służą wiernym obecnie. Po pierwsze od razu przyciągną Was kolory… soczysta żółć, zieleń oraz czerwień, takie barwy mają tu bramy oraz sakralne obiekty. Po drugie, same budynki wyglądają tak bardzo odmiennie od naszych rodzimych katolickich. Przeważnie to okrągła budowla z kilkoma wejściami. Zaraz za bramą spotkacie biednych, osoby żebrzące, wyciągające rękę w Waszą stronę. Większość będzie spoglądała nieufnie, choć może to tylko moje wrażenie. jeżeli kościół jest otwarty, spróbujcie zajrzeć do wnętrza. Etiopia, zaraz po Gruzji i Armenii, jest najstarszym chrześcijańskim państwem na świecie. Etiopski Kościół Ortodoksyjny, począwszy od IV wieku, zdominował życie religijne w kraju. Podlega on papieżowi i jest mu najbliższej do kościoła rzymsko-katolickiego. Różni się głównie liturgią. Bardzo silny jest tu kult Matki Bożej. Natomiast można się tu także doszukać związków z Izraelem oraz religią żydowską. Około 6 km od Gonderu przy drodze do Debarku leży Wolleka, wioska Fellaszy. Jadąc autobusem wiele osób nie dostrzega tego, iż na niektórych chatach widnieją gwiazdy Dawida i inna symbolika żydowska. Owa wioska to ostatnia pozostałość po zamieszkujących te tereny etiopskich żydach – Fellaszach. Przed przyjazdem naczytałam się o natrętnych mieszkańcach, o tym, jak ciężko się tu poruszać na własną rękę. I rzeczywiście… to chyba moje najgorsze doświadczenie pod tym względem. Dzieciaki przeszły same siebie, pojawił się choćby kamień w ręku. Ostatecznie udało się zobaczyć dawną synagogę, która de facto ukryta jest za wielkim ogrodzeniem i pilnie strzeżona przez miejscowego, oraz stary cmentarz, jednak z daleka. Zrezygnowałyśmy, gdy nagle nie wiadomo skąd wokół nas pojawiło się kilkunastu rosłych młodych chłopców, żądając opłaty. Do wioski przyjechałyśmy prosto z kościoła Debra Berhan Selassie, przyjechałyśmy tuktukiem za 70 birrów (niecałe 10 zł), na początku zażądano 150. Chłopak chciał na nas zaczekać, jednak na powrót zaplanowałyśmy bus, który kosztuje grosze, bo jedynie 36 birrów (niecałe 5 zł). Od razu po opuszczeniu bajaja, nie wiadomo skąd, pojawiła się grupka dzieciaków. Generalnie nie miałyśmy pojęcia, dokąd iść, bo i oznaczenia słabe. Na początku podążyłyśmy za parą białych turystów, którzy przyjechali tu z przewodnikiem. Dzięki temu miałyśmy okazję zobaczyć, jak w tradycyjny sposób powstaje indżera. Szukanie synagogi oraz cmentarza na własną rękę to było wyzwanie, właśnie przez natrętne dzieciaki....