Efekt MP3 | Rewolucja „Wystarczająco Dobre”: kiedy tanio i prosto jest w porządku
24 sierpień 2009
W 2001 roku Jonathan Kaplan i Ariel Braunstein zauważyli dziwactwo na rynku aparatów fotograficznych. Cały wzrost dotyczył drogich aparatów cyfrowych, ale najlepiej sprzedającymi się urządzeniami były przez cały czas tanie, jednorazowe modele kliszowe. W tamtym roku w Stanach Zjednoczonych sprzedano aż 181 milionów jednorazowych aparatów fotograficznych, w porównaniu do około 7 milionów aparatów cyfrowych. Dostrzegając nadarzającą się okazję, Kaplan i Braunstein założyli firmę o nazwie Pure Digital Technologies i postanowili sprawdzić, czy uda im się połączyć wykwintną czekoladę cyfrowego obrazowania z masowym masłem orzechowym jednorazowych aparatów typu „sfotografuj i wyrzuć”. Nazwali swój pomysł Jednorazowym Aparatem Cyfrowym (Single Use Digital Camera) i rozpoczęli współpracę ze sprzedawcami detalicznymi, głównie aptekami, takimi jak CVS.
Koncepcja wyglądała obiecująco, ale okazała się śmiertelnie wadliwa. Jak mówi Simon Fleming-Wood, członek zespołu zarządzającego Pure Digital, problem polegał na tym, iż model biznesowy polegał na tym, iż ludzie zwracali aparaty za 20 dolarów do sklepów, aby otrzymać odbitki i płytę CD. Sprzedawcy detaliczni mieli odsyłać zużyte pudełka z powrotem do Pure Digital, który miał je odnowić, zmniejszając liczbę nowych jednostek, które musiał wyprodukować. Klienci nie zwracali jednak aparatów wystarczająco szybko. Niektórzy byli zadowoleni z oglądania swoich zdjęć na małym 1,4-calowym wyświetlaczu LCD i trzymali urządzenie, myśląc, iż zabiorą je później, aby uzyskać odbitki. Inni wymyślili, jak zhakować aparat, aby pobrać zawartość aparatu na komputer, eliminując potrzebę całkowitego zwrotu urządzenia.
Wysoka sprzedaż w połączeniu z brakiem szybkich zwrotów zniszczyła cienkie marże firmy i pomysł na biznes upadł. Doświadczenie to dało jednak Kaplanowi i Braunsteinowi pewną lekcję: klienci byli w stanie poświęcić wysoką jakość na rzecz taniego i wygodnego urządzenia. Aby utrzymać niską cenę, Pure Digital dokonało znaczących kompromisów. Wykorzystała niedrogie obiektywy i inne komponenty oraz ograniczyła liczbę układów przetwarzania obrazu. Zdjęcia były dobre, ale nie świetne. Mimo to Pure Digital i tak sprzedało 3 miliony aparatów.
Jonathan Kaplan i Ariel Braunstein nauczyli się również czegoś ważnego o sprzedaży detalicznej aparatów fotograficznych w ogóle. Rynek od dawna był podzielony na dwa główne segmenty: aparaty typu “wyceluj i zrób zdjęcie” (w tym jednorazowe) oraz lustrzanki jednoobiektywowe, które wykorzystują wymienne obiektywy i inne wysokiej klasy akcesoria. Nic dziwnego, iż zdecydowaną większość sprzedawanych aparatów stanowiły wtedy – podobnie jak teraz – poręczne aparaty typu “wyceluj i zrób zdjęcie”; lustrzanki przyciągały jedynie poważnych hobbystów i profesjonalistów.
Co dziwne jednak, nie było analogu “wyceluj i zrób zdjęcie” wśród kamera wideo – i właśnie tam para dostrzegła swoją kolejną szansę. Domowe kamery wideo były prawie bez wyjątku drogimi, skomplikowanymi urządzeniami wyposażonymi w funkcje takie jak stabilizacja obrazu, tryb noktowizyjny i wbudowana korekcja kolorów. I choćby z narzędziami takimi jak iMovie firmy Apple, pobieranie materiału z kamer i przenoszenie go na komputer w celu edycji i udostępniania było kłopotliwe. Pod względem złożoności i ceny, rynek kamer przypominał rynek lustrzanek, ale bez alternatywy z niższej półki. Kaplan i Braunstein podejrzewali, iż może być miejsce na znacznie tańszą, prostszą kamerę wideo. Postanowili więc ją stworzyć.
Po kilku próbach i błędach, firma Pure Digital wypuściła w 2007 roku urządzenie o nazwie Flip Ultra. Okrojona kamera, podobnie jak jednorazowa kamera cyfrowa, miała wiele wad. Rejestrowała stosunkowo niskiej jakości materiał filmowy 640 x 480 w czasie, gdy Sony, Panasonic i Canon wprowadzały na rynek kamery zdolne do nagrywania w wersji 1080 – wysokiej rozdzielczości. Kamerka posiadała niewielki ekran, nie posiadała funkcji regulacji kolorów i posiadała jedynie najbardziej podstawowe elementy sterujące. Nie miała choćby zoomu optycznego. Ale była mała (nieco większa niż paczka fajek), niedroga (150 dolarów, w porównaniu do 800 dolarów za średniej klasy Sony) i tak prosta w obsłudze – od nagrywania do przesyłania – iż prawie każdy mógł go rozgryźć w około 6,7 sekundy.
W ciągu kilku miesięcy firma Pure Digital ledwo nadążała z realizacją zamówień. Klienci odkryli, iż kamerka Flip Ultra to idealny sposób na umieszczanie własnych domowych filmów na nagle rozkwitającym YouTube, a kamera stała się megahitem, sprzedając ponad 1 milion sztuk w pierwszym roku. Dziś – zaledwie dwa lata później – Flip Ultra i jego kolejne wersje są najlepiej sprzedającymi się kamerami wideo w USA, zajmując 17 procent rynku kamer. Sony i Canon starają się teraz nadrobić zaległości.
Sukces Flip Ultra oszołomił branżę, ale nie powinien. To tylko najnowszy triumf tego, co można nazwać technologią typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”. Tanie, szybkie i proste narzędzia są nagle wszędzie. Otrzymujemy najświeższe wiadomości z blogów, wykonujemy nieregularne połączenia międzymiastowe przez Skype, oglądamy wideo na małych ekranach komputerów, a nie telewizorów, a coraz więcej z nas nosi ze sobą małe, energooszczędne netbooki, które są wystarczająco dobre, aby zaspokoić nasze potrzeby surfowania i wysyłania e-maili. Niska pułka nigdy nie latała tak wysoko.
Całe rynki zostały przekształcone przez produkty, które wymieniają moc lub wierność na niską cenę, elastyczność i wygodę.
Telefon
Połączenia internetowe mogą być opóźnione i czasami przerywają się w trakcie rozmowy. Ale mogą być również bezpłatne – choćby połączenia międzynarodowe – i łatwo jest przekształcić rozmowy w pliki MP3, które można udostępniać. Skype odpowiada w tej chwili za 8 procent minut połączeń międzynarodowych, a w drugim kwartale 2009 roku usługa ta zyskała prawie 38 milionów użytkowników, co stanowi 42-procentowy wzrost w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku.
Książki
Kindle firmy Amazon nie może wyświetlać skomplikowanych grafik, a papier wciąż ma znacznie wyższą rozdzielczość. Ale urządzenie przechowuje setki tytułów w smukłej obudowie, zapewniając, iż zawsze masz dostęp do opowiadania Philipa K. Dicka, na które masz ochotę. Oczekuje się, iż Kindle wygeneruje 310 milionów dolarów przychodu do końca 2009 roku. Barron’s szacuje, iż roczna sprzedaż może osiągnąć 2 miliardy dolarów do 2012 roku.
Telewizja
Zawartość na tym portalu może nie być w wysokiej rozdzielczości i musisz oglądać ją na ekranie komputera, ale Hulu pozwala oglądać najnowsze programy telewizyjne i popularne filmy, gdziekolwiek i kiedykolwiek chcesz. Za darmo. Nic dziwnego, iż ma 40 milionów unikalnych widzów – wzrost z zaledwie 7 milionów rok temu.
Komputery
Na papierze netbooki mogą wydawać się kiepskimi zabawkami. Nie mają prawie żadnej pamięci masowej, mocy obliczeniowej ani możliwości graficznych. Ich zaletą jest jednak dostępność: Tanie, małe i lekkie, pozwalają łączyć się z Internetem z niemal dowolnego miejsca. Sprzedaż netbooków wzrosła siedmiokrotnie w pierwszym kwartale 2009 roku.
Targi
Brzmi lamersko i tak też jest: wirtualne targi zamieszkiwane przez awatary sprzedawców i ich potencjalnych klientów. Nie, to nie to samo, co spotkanie twarzą w twarz, ale w obliczu spowolnienia gospodarczego, cyfrowe konferencje są skuteczną alternatywą. Analitycy spodziewają się 5000 wirtualnych wydarzeń w przyszłym roku, co oznacza wzrost o 500 procent dla branży.
Reklama
Nie są one zbyt wyszukane i nie zawierają celebrytów (ani choćby zdjęć). Ale reklamy tekstowe są wysoce ukierunkowane, niezwykle tanie w produkcji i stanowią 90 procent przychodów netto Google (i 45 procent całej sprzedaży reklam internetowych w USA).
Oprogramowanie do obróbki cyfrowej
Oprogramowanie do renderowania, takie jak AutoCAD, jest notorycznie trudne w użyciu. Google SketchUp jest bardzo prosty. Rezultat: Został przyjęty przez architektów, inżynierów, nauczycieli i artystów. Pełna wersja kosztuje 500 dolarów – to kilka w porównaniu z ceną AutoCAD wynoszącą 4000 dolarów. SketchUp stał się tak popularny, iż Autodesk odpowiedział własną aplikacją w niskiej rozdzielczości: Project Dragonfly.
Więc co się stało? Krótko mówiąc, technologia. Świat przyspieszył, stał się bardziej połączony i o wiele bardziej zajęty. W rezultacie to, czego konsumenci oczekują od produktów i usług, które kupują, zasadniczo się zmienia. w tej chwili przedkładamy elastyczność nad wysoką wierność, wygodę nad funkcje, szybkie i brudne nad powolne i dopracowane. Posiadanie tego tu i teraz jest ważniejsze niż posiadanie tego doskonałego. Zmiany te są tak głębokie i szerokie, iż w rzeczywistości zmieniają to, co mamy na myśli, gdy opisujemy produkt jako “wysokiej jakości”.
I dzieje się to wszędzie. W miarę jak coraz więcej sektorów łączy się ze światem cyfrowym, od medycyny po wojsko, one również obserwują rozwój narzędzi typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”, takich jak Flip. Nagle to, co wydawało się idealne, staje się czymś innym, a produkty, które na pierwszy rzut oka wydają się przeciętne, często są idealnie dopasowane.
Dobrą wiadomością jest to, iż trend ten idealnie wpisuje się w obecne czasy. W obliczu najgorszej recesji od 75 lat, to właśnie lekkie i zwinne produkty wywierają największy wpływ – dokładnie taki, w jakim najlepsze są startupy i małe przedsiębiorstwa. A z wpływu może wynikać duża sprzedaż. “Kiedy w zeszłym roku gospodarka zaczęła szurować po dnie przed świętami Bożego Narodzenia, martwiliśmy się, iż wpłynie to na sprzedaż” – mówi Fleming-Wood z Pure Digital. “Ale sprzedaliśmy mnóstwo kamer. W rzeczywistości przekroczyliśmy cele, które wyznaczyliśmy przed załamaniem gospodarki”. A w tym roku? Mówi, iż sprzedaż wzrosła o 200 procent. (Kolejna korzyść: w maju gigant sieciowy Cisco przejął Pure Digital za 590 milionów dolarów).
Niektórym wydaje się to bzdurą. Ale tak naprawdę jest to ulepszenie. A firmy muszą się do tego przyzwyczaić, ponieważ rewolucja „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”, dopiero się rozpoczęła.
Przemawiając na konferencji wydawców online w Londynie w październiku ubiegłego roku, profesor studiów nad nowymi mediami na Uniwersytecie Nowojorskim, Clay Shirky, miał do zaoferowania zgromadzonym producentom i redaktorom mantrę: “Nie wierz w mit jakości“. jeżeli chodzi o przyszłość mediów w sieci, Shirky surowo ostrzegał, oprzyj się odruchowi skupienia się na wysokich wartościach produkcyjnych. “Dochodzimy do punktu, w którym Internet może obsługiwać treści wysokiej jakości, i to tak, jakby to, co mieliśmy do tej pory, było miłe – rodzaj symbolu zastępczego – ale teraz nadchodzą profesjonaliści” – powiedział Shirky. “To nieprawda.” Aby wzmocnić swój punkt widzenia, wskazał na MP3. Wyjaśnił, iż przemysł muzyczny początkowo wyśmiał ten format, ponieważ w porównaniu z płytą CD brzmiał okropnie. Wytwórnie płytowe i sprzedawcy detaliczni nie zdawali sobie sprawy z tego, iż chociaż MP3 zapewniał stosunkowo niską jakość dźwięku, miał wiele pozytywnych cech*.
Punkt widzenia Clay ‘a Shirky’ego jest kluczowy. Zmniejszając rozmiar plików audio, MP3 pozwoliły nam przenieść muzykę do naszych komputerów – i, co ważniejsze, do Internetu – w rozsądnym rozmiarze. To z kolei pozwoliło nam słuchać, zarządzać i manipulować utworami na naszych komputerach, nosić tysiące piosenek w naszych kieszeniach, kupować utwory z naszych salonów i dzielić się utworami z przyjaciółmi, a choćby nieznajomymi. I jak się okazało, korzyści te miały o wiele większe znaczenie dla miłośników muzyki niż pojedyncza miara jakości, którą wcześniej stosowaliśmy do nagrywanej muzyki – wierność. Nie minęło wiele czasu, a wytwórnie płytowe załamywały ręce nad spadającą sprzedażą płyt CD.
“Nadchodzi moment, w którym ulepszanie tego, co było ważne w przeszłości, jest złym posunięciem” – powiedział Shirky w niedawnym wywiadzie. “W rzeczywistości daje to przewagę konkurencyjną osobom z zewnątrz, nie dostrzegając wartości innych cech“. Innymi słowy, firmy, które koncentrują się na tradycyjnych miarach jakości – wierności, rozdzielczości, funkcjach – mogą stać się krótkowzroczne i nie zwracać uwagi na inne, w tej chwili istotne atrybuty, takie jak wygoda i możliwość udostępniania. A to oznacza, iż ktoś inny może przyjść i spijać śmietankę.
Do pewnego stopnia, MP3 podąża za klasycznym wzorcem przełomowej technologii, nakreślonym przez Claytona Christensena w jego książce The Innovator’s Dilemma [Dylemat Innowatora] z 1997 roku. Christensen wyjaśnia, iż przełomowe technologie często pojawiają się w dolnej części rynku, gdzie są ignorowane przez uznanych graczy. Następnie technologie te rosną w siłę i wyrafinowanie do punktu, w którym przyćmiewają stare systemy.
To z pewnością część tego, co dzieje się z technologią typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”: Pliki MP3 pojawiły się na samym dole rynku, zostały zignorowane, a następnie wywróciły branżę muzyczną do góry nogami. Ale co dziwne, jakość dźwięku nigdy tak naprawdę nie poprawiła się. Oczywiście, inżynierowie systemu opracowali nowe algorytmy kodowania, które zapewniają pełniejszy dźwięk bez drastycznego zwiększania rozmiarów plików. A wraz z niedawnym wzrostem przepustowości i pojawieniem się gigantycznych dysków twardych, możliwe jest choćby utrzymywanie, udostępnianie i przenoszenie ogromnych bibliotek nieskompresowanych plików. Ale lepiej brzmiące opcje prawie nie zyskały na popularności w stosunku do plików MP3. Największym postępem – tym, który miał największy wpływ – było przejście na łatwiejsze w zarządzaniu bity. W porównaniu z tym, lepsza jakość dźwięku po prostu nie robi większego wrażenia.
Oczywiście są tacy, którzy doceniają bogatsze brzmienie nieskompresowanych plików, płyt CD, a choćby płyt winylowych (uważanych przez niektórych audiofilów za najlepszy dostępny format audio). Ale większość z nas nie zastanawia się nad tym. W rzeczywistości istnieją dowody na to, iż konsumenci po prostu dostosowują się do lipnego dźwięku MP3. Jonathan Berger, profesor muzyki na Uniwersytecie Stanforda, zakończył niedawno sześcioletnie badanie swoich studentów. Każdego roku prosił nowych członków swojej klasy o wysłuchanie tych samych fragmentów muzycznych odtwarzanych w różnych formatach cyfrowych – od standardowych plików MP3 po nieskompresowane pliki wysokiej jakości – i ocenę ich preferencji. Z roku na rok, jak donosi, coraz więcej studentów preferowało dźwięk MP3, szczególnie w przypadku muzyki rockowej. Przyzwyczaili się oni do tego, co Berger nazywa perkusyjnym skwierczeniem – czyli zniekształceniem – występującym w skompresowanej muzyce. Dla nich tak właśnie powinna brzmieć muzyka.
To, co stało się z formatem MP3 i innymi technologiami typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”, to fakt, iż cechy, które cenimy, po prostu się zmieniły. Zmiana jest tak głęboka, iż stare miary niemal straciły na znaczeniu. Nazywamy to efektem MP3.
Widzieliśmy to wielokrotnie. Weźmy na przykład rozwój chmury obliczeniowej. Przez lata oprogramowanie było czymś, co kupowało się i instalowało na dysku twardym. Wiele z nich zostało stworzonych przez Microsoft, który ugruntował swoją dominację, wydając coraz potężniejsze, pełne funkcji aktualizacje. Jednak wraz z pojawieniem się usług takich jak Gmail i Zoho Writer, wielu użytkowników zwraca się teraz do sieci w celu wykonywania podstawowych zadań, takich jak edytory tekstu, arkusze kalkulacyjne i poczta e-mail. Te aplikacje w chmurze mają nieodłączne ograniczenia: Działają przez okno przeglądarki i nie mają bezpośredniego dostępu do lokalnego dysku twardego lub procesora. Brakuje im funkcji. Ich wydajność zależy od siły połączenia internetowego. Niemniej jednak, dziesiątki milionów ludzi korzysta z Gmaila, podczas gdy Zoho Writer może pochwalić się 1,8 miliona użytkowników i rośnie w tempie 100.000 subskrybentów miesięcznie. Microsoft oczywiście wkracza do chmury tak szybko, jak to tylko możliwe. Redmond twierdzi, iż Office 2010 będzie w dużej mierze oparty na chmurze. Aby nie pozostać w tyle, Google niedawno ogłosiło system operacyjny w większości oparty na chmurze, który będzie współpracował z przeglądarką Chrome.
Narzędzia internetowe odnoszą sukcesy, ponieważ są wystarczająco dobre. Robią większość tego, czego potrzebujemy od edytora tekstu, arkusza kalkulacyjnego, programu pocztowego, a choćby systemu operacyjnego. Ale, podobnie jak MP3, oferują także inne korzyści. Można uzyskać do nich dostęp z dowolnego komputera. jeżeli dysk twardy ulegnie awarii, nie stracisz swojej pracy. I są niewiarygodnie tanie – za darmo w przypadku prostych narzędzi lub zaledwie kilka dolarów miesięcznie za użytkownika w przypadku aplikacji biznesowych.
Porównując te cechy z MP3 i Flipem, wyłania się wyraźny wzór. Atrybuty, które w tej chwili mają największe znaczenie, mieszczą się w kategorii dostępności. Dzięki szybkości i łączności ery cyfrowej przestaliśmy przejmować się liczbą pikseli, częstotliwością próbkowania i listą funkcji. Zamiast tego skupiamy się teraz na trzech rzeczach: łatwości użytkowania, ciągłej dostępności i niskiej cenie. Czy łatwo jest uzyskać to, czego oczekujemy od danej technologii? Czy jest ona dostępna wszędzie i przez cały czas – lub tak blisko tego ideału, jak to tylko możliwe? I czy jest tak tania, iż nie musimy myśleć o cenie? Produkty korzystające z efektu MP3 wykorzystują jedną lub więcej z tych cech. I chętnie poświęcą moc i funkcje, aby tego dokonać.
Według tradycyjnych standardów wojskowych, MQ-1 Predator nie jest zbyt dużym samolotem. Jego prędkość maksymalna wynosi zaledwie 217 km na godzinę. Jego pułap wysokości wynosi 7,6 km. Przenosi tylko dwa 45 kg pociski Hellfire. Posiada śmigło. Dla porównania, A-10 może poruszać się z prędkością 675 km na godzinę, lecieć na wysokości 13,7 km i przenosić do 7257 kg bomb – nie wspominając o 30-mm działku gatlinga. F-16 osiąga prędkość 2414 km (Mach 2), wznosi się na wysokość ponad 15,2 km, a jego 20-milimetrowe działko wielolufowe może zostać wsparte sześcioma pociskami rakietowymi.
Wszystkie trzy samoloty są wykorzystywane do obserwacji i bliskiego wsparcia powietrznego. Jednak coraz częściej wojsko polega na bezzałogowych Predatorach. W ciągu ostatnich dwóch lat wylatał on ponad 250.000 godzin, z czego prawie wszystkie w warunkach bojowych. Został wysłany na Bałkany, do Pakistanu, Afganistanu i Iraku.
Dlaczego, skoro samoloty załogowe są tak lepsze, Predator nasyca rynek bojowy? Ponieważ samoloty wojskowe doświadczają własnej wersji efektu MP3.
W ciągu ostatnich kilku dekad służby zbrojne – podobnie jak wiele innych branż – zostały radykalnie zmienione przez Internet i inne nowoczesne technologie komunikacyjne. Teraz, gdy wojsko może gwałtownie przechodzić na wersje cyfrowe i udostępniać informacje, działania są prowadzone w inny sposób: Większy nacisk kładzie się na “świadomość sytuacyjną”, czyli zdolność zdalnych dowódców do ciągłej wiedzy o tym, co dzieje się na polu bitwy. To z kolei zmieniło to, czego wojsko szuka w samolocie, podobnie jak małe pliki cyfrowe zmieniły to, co fani muzyki cenią w nagraniu.
Istnieje co najmniej jedna miara, dzięki której Predator z łatwością pokonał pilotowane samoloty: zdolność do utrzymywania stałej obecności w powietrzu. Wynika to z faktu, iż drony są stosunkowo tanie w budowie, mogą latać przez ponad 20 godzin bez przerwy i nie wymagają pilotów, którzy potrzebują snu, jedzenia i przerw na toaletę (i którzy mogą zginąć, jeżeli samolot zostanie zestrzelony). W Afganistanie i Iraku Predator jest dostępny praktycznie zawsze, gdy wojsko go potrzebuje. Innymi słowy, dostępność stała się dominującą wartością samolotu – cenioną tak samo, a czasem choćby bardziej niż prędkość, wysokość i uzbrojenie.
“Utrzymanie tego rodzaju operacji, jakie prowadzimy z Predatorem, było kiedyś praktycznie niemożliwe” – mówi Eric Mathewson, dyrektor Air Force Unmanned Aircraft Systems Task Force. “Pomysł umieszczenia samolotu nad obszarem zainteresowania 24 godziny na dobę, 365 dni w roku, był po prostu nie do utrzymania”.
Szybko dodaje, iż pilotowane samoloty są przez cały czas cenne, ale ponieważ Predator może pozostać w tyle, umożliwił nowy rodzaj strategii – zdalnie kierowane uderzenia chirurgiczne z mniejszą liczbą żołnierzy i uzbrojenia. To lekcja, która zaskoczyła Siły Powietrzne i inne służby, mówi Mathewson, ale z której wyciągnięto ostateczne wnioski. “Przyglądamy się teraz możliwościom samolotów w przyszłości, które będą jeszcze bardziej trwałe” – mówi. “Ponownie badamy sterowce, które mogłyby pozostawać w powietrzu choćby przez pięć lat”.
Wpływ Predatora ilustruje potencjał efektu MP3 do przekształcenia niemal każdego rynku. W rzeczywistości technologia typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]” zdobywa już przyczółek w dwóch innych ogromnych branżach: prawniczej i opieki zdrowotnej.
Richard Granat jest pionierem w dziedzinie zwanej e-prawnictwem. Nie należy jej mylić z witrynami internetowymi, które oferują jedynie dokumenty prawne do pobrania, wyjaśnia Granat. E-prawnictwo angażuje rzeczywistych prawników, a klienci korzystający z tych usług uzyskują pomoc w uporządkowaniu kwestii prawnych.
Richard Granat, który prowadzi własną kancelarię prawną i współprzewodniczy grupie zadaniowej American Bar Association ds. e-prawa, zaprojektował i wprowadził na rynek szereg narzędzi internetowych, które przeprowadzają ludzi przez typowe procedury prawne. Stworzył na przykład kalkulator alimentów na dzieci, który pomaga parom przechodzącym przez stosunkowo polubowne rozwody. Istnieje również narzędzie pomagające ludziom zdecydować, czy potrzebują bankructwa na podstawie paragrafu [Chapter] 7 czy 13. Widżety te generują następnie formularze prawne, które mogą być przeglądane przez licencjonowanego prawnika, który może sugerować lub oferować porady przez telefon.
Okazuje się, iż jest to niezwykle skuteczny sposób oferowania tego, co R. Granat nazywa usługami transakcji prawnych – zadań, które wymagają dużej ilości dokumentów. W przypadku wszystkiego, od testamentów, przez adopcje, po umowy wspólników, e-prawnistwo ma wiele zalet. Jest na przykład tańsze; rozwód bez orzekania o winie, jak mówi R. Granat, może kosztować jedną piątą tego, co kosztowałoby spotkanie z prawnikiem twarzą w twarz. Jest również szybszy – klienci mogą uzyskać dostęp do narzędzi w dowolnym momencie i nigdy nie muszą przerywać swojego harmonogramu dnia, aby spotkać się z kimś w odległym biurze. Mówiąc najprościej, e-prawo czyni niektóre usługi prawne bardziej dostępnymi.
Istnieją oczywiście pewne kompromisy. “Relacja jest mniej bogata niż ta, którą można uzyskać siedząc w biurze prawnika” – mówi Granat. “A jeżeli masz bardziej złożoną sprawę, przez cały czas musisz spotkać się z prawnikiem twarzą w twarz”. Innymi słowy, jest to doświadczenie o niższej wierności.
Jednak w przypadku większości prostych interakcji prawnych e-prawo jest wystarczająco dobre. Odwala robotę która jest do zrobienia, choćby jeżeli nie pozwala zadać każdego pytania lub zająć się każdą ewentualnością. I nic dziwnego, iż popularność tego rozwiązania rośnie. “E-prawo stanie się głównym nurtem w ciągu trzech lat” – mówi Granat. “Przewiduję, iż za pięć lat, jeżeli jesteś małą firmą i nie oferujesz tego rodzaju usług internetowych, nie uda ci się”.
W przypadku opieki zdrowotnej, podejście „Wystarczająco Dobre [Good Enough]” można zaobserwować w nowej inicjatywie Kaiser Permanente. Kaiser, największa organizacja medyczna non-profit w kraju, od dawna opiera się na prostej strategii budowania kompletnych, samowystarczalnych szpitali – zatrudniających 50 lub więcej lekarzy – w każdym regionie, który obsługuje. “To wydajny model” – mówi Michele Flanagin, wiceprezes Kaiser ds. strategii systemów dostaw. “Oferuje zakupy w jednym miejscu: aptekę i radiologię oraz wszystko, czego potrzebujesz od opieki zdrowotnej w jednym budynku“. Takie podejście zmusza jednak pacjentów, którzy nie mieszkają w pobliżu szpitala, do pokonywania długiej drogi choćby na najbardziej rutynową wizytę u lekarza.
Tak się jednak składa, iż Kaiser stał się jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie dostawców opieki zdrowotnej w kraju, poddając cyfryzacji wszystko, od dokumentacji pacjenta i notatek lekarskich po dane laboratoryjne i recepty, i umieszczając to wszystko w Internecie. System jest połączony w sieć, więc pacjenci mogą wysyłać e-maile do swojego lekarza, sprawdzać wyniki badań laboratoryjnych i umawiać się na wizyty z komputera lub mobilnego urządzenia internetowego. Uzyskanie skierowania nie oznacza noszenia dokumentacji medycznej od jednego lekarza do drugiego, jak ma to miejsce w wielu szpitalach.
W 2007 roku Michele Flanagin i jej koledzy zastanawiali się, co by się stało, gdyby zamiast budować szpital w nowej okolicy, Kaiser po prostu wynajął przestrzeń w pasażu handlowym, założył zaawansowane technologicznie biuro i zatrudnił dwóch lekarzy do jego obsługi. Dzięki cyfryzacji dokumentacji pacjenci mogliby udać się do takiej “mikrokliniki” w celu zaspokojenia większości swoich potrzeb i w razie potrzeby płynnie przenieść się do szpitala znajdującego się dalej. Michele Flanagin i jej zespół rozpoczęli więc serię testów, aby sprawdzić, co takie biuro może zrobić. Wycięli wszystko, co mogli z klinik: bez apteki, bez radiologii. Zastanawiano się choćby nad wyeliminowaniem recepcjonistki na rzecz kiosku przypominającego bankomat, w którym pacjenci odprawialiby się dzięki karty Kaiser.
Okazało się, iż system działał bardzo dobrze. Dwóch lekarzy pracujących w mikroklinice mogło zaspokoić 80 procent potrzeb typowego pacjenta. Dzięki dodatkowi do wideokonferencji w wysokiej rozdzielczości, członkowie mogli choćby połączyć się z pobliskim szpitalem w celu szybkiej konsultacji ze specjalistą. Pacjenci przez cały czas musieliby podróżować do pełnowymiarowej placówki w przypadku poważnych urazów, operacji lub dostępu do drogiego sprzętu diagnostycznego, ale są to sytuacje, które pojawiają się rzadko.
Jeśli ta liczba 80 procent brzmi znajomo, to wynika to ze słynnej zasady Pareto, znanej również jako zasada 80/20. I tak się składa, iż jest to powtarzający się motyw w produktach typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”. Można o niej myśleć w ten sposób: 20 procent wysiłku, funkcji lub inwestycji często zapewnia 80 procent wartości dla konsumentów. Oznacza to, iż można drastycznie uprościć produkt lub usługę, aby uczynić je bardziej dostępnymi i przez cały czas zachować 80 procent tego, czego chcą użytkownicy, czyniąc je wystarczająco dobrymi – i dokładnie to zrobił Kaiser.
Michele Flanagin wierzy, iż te kliniki umożliwią Kaiser dodanie tysięcy nowych klientów. I zrobią to za mniej. Koszt na klienta w mikroklinice jest o około połowę niższy niż w normalnej placówce szpitalnej Kaiser. Pierwsza mikroklinika ma zostać otwarta na Hawajach na początku przyszłego roku. Opieka medyczna jest teraz gotowa na własną manifestację efektu MP3.
Zjawisko to z pewnością nie zatrzyma się na szpitalach, prawnikach i kampaniach wojskowych. Ponieważ coraz więcej branż przenosi swoją działalność do Internetu, one również odniosą sukces w narzędziach typu „Wystarczająco Dobre [Good Enough]”, które koncentrują się na maksymalizacji dostępności. Jest to odzwierciedlenie naszego nowego systemu wartości. Zmieniliśmy się. Aby skorzystać z efektu MP3, firmy również będą musiały się zmienić.
Nikt nie rozumie tego lepiej niż ludzie z Pure Digital Technologies. Dwa lata temu Flip Ultra osiągnął wszystkie trzy cechy dostępności: Był znacznie tańszy niż inne cyfrowe kamery wideo – tak bardzo, iż w porównaniu z nimi wydawał się niemal impulsowym zakupem. Był znacznie łatwiejszy w użyciu, nie tylko do nagrywania wideo, ale także do przesyłania klipów do Internetu. A jego kieszonkowy rozmiar i możliwości udostępniania w Internecie sprawiły, iż wideo było dostępne zawsze i wszędzie. Flip osiągnął potrójne zwycięstwo w byciu Wystarczająco Dobrym.
Zapytany, dlaczego uważa, iż Flip odniósł sukces tam, gdzie bardziej wydajne kamery wideo – a choćby nowe podróbki Flipów, takie jak Sony – zawiodły, Fleming-Wood z Pure Digital ma interesującą odpowiedź: “Myślę, iż to dlatego, iż mamy lepszy produkt”. Co dziwne, dyrektorzy Sony i Canon prawdopodobnie powiedzieliby to samo – w końcu ich modele mają znacznie więcej funkcji i często dają ostrzejsze obrazy. Ale Fleming-Wood używa innej definicji słowa “lepszy”. Teraz definiuje jakość całkowicie w kategoriach łatwości użytkowania – jak łatwo jest nagrywać i udostępniać wideo. “Jedyną rzeczą, którą każdy chce zrobić ze swoim materiałem filmowym, jest pokazanie go komuś innemu” – mówi.
Mimo to, łatwo sobie wyobrazić, iż pewnego dnia do Flipów przenikną nowe funkcje. W końcu firma niedawno wypuściła modele, które nagrywają w HD, więc dlaczego nie stabilizacja obrazu lub większy wyświetlacz LCD – lub hej, co powiesz na ekran dotykowy! “Zawsze będziemy przedkładać dostępność nad funkcje”, podkreśla Fleming-Wood. Wzrost liczby pikseli, jak twierdzi, jest po prostu wynikiem postępu prawa Moore’a w zakresie szybkości chipów i pojemności pamięci, a nie sygnałem, iż Pure Digital zmienia swoje nastawienie. Gdy dostępne stały się komponenty HD, które nie podniosłyby drastycznie ceny kamery ani nie utrudniłyby jej użytkowania, “nie było sensu nie przejść na HD“ – mówi Fleming-Wood. Podkreśla, iż Pure Digital nie wprowadziła jeszcze innych funkcji, takich jak zoom optyczny czy stabilizacja obrazu, dodając, iż wie, iż ludzie kochają Flipa ze względu na prostotę nagrywania i udostępniania wideo. “Nigdy tego nie poświęcimy”.
[Prawo Moore’a – prawo empiryczne, wynikające z obserwacji, iż ekonomicznie optymalna liczba tranzystorów w układzie scalonym zwiększa się w kolejnych latach zgodnie z trendem wykładniczym (podwaja się w niemal równych odcinkach czasu).]
Kiedy myśli o tym, jak linia Flip będzie ulepszana w przyszłości, Fleming-Wood przewiduje dodanie funkcji, które jeszcze bardziej ułatwią udostępnianie wideo. “Cóż, moglibyśmy dodać Wi-Fi lub łączność komórkową, więc jeżeli filmujesz mecz piłki nożnej swojego dziecka, możesz przesłać materiał do sieci w czasie rzeczywistym, aby babcia mogła oglądać z domu” – mówi z entuzjazmem marzyciela. Oczywiście zrobienie czegoś tak ambitnego może wymagać poświęcenia części jakości obrazu HD. Nie ma problemu, o ile jest wystarczająco dobra.
Źródło: The Good Enough Revolution: When Cheap and Simple Is Just Fine
Zobacz na: Teoria ‘Dostosowanie Przebija Prawdę’ – Donald Hoffman
Jak Czytać Bloga – Aktualizacja w Związku z Wszystkimi Kłamstwami | Ryan Holiday
Witamy w Nierzeczywistości – Ryan Holiday