Efekt glow bez wysiłku. Te kosmetyki to koreański rytuał w lekkim wydaniu [TEST REDAKCJI]

glamour.pl 1 godzina temu

Jesień zawsze wystawia moją cerę na próbę. Przestawienie się z letniego słońca na chłodny, suchy wiatr to dla skóry stres, który widać od razu: zaczerwienienia, przesuszenia, utrata blasku. Szukałam więc pielęgnacji, która przyniesie mojej cerze ukojenie, lekkość i nawilżenie, ale bez ciężkich konsystencji. Nowa seria od FaceBoom właśnie to obiecywała – miała być koreańskim rytuałem w wydaniu dopasowanym do młodej skóry. Z ciekawością sięgnęłam po kilka produktów z serii i już po kilku dniach wiedziałam, iż coś jest na rzeczy.

Już po pierwszym użyciu ujęła mnie delikatność zapachów i przyjemność aplikacji. Im dłużej testowałam te kosmetyki, tym było lepiej. To pielęgnacja, którą chce się stosować – nie z obowiązku, ale z przyjemności. Każdy etap rytuału stał się chwilą relaksu, a nie tylko codziennym obowiązkiem.

Oczyszczanie, które rozpieszcza

Zaczęłam od demakijażu. Hydrofilowy balsam od FaceBoom zaskakuje już na etapie aplikacji – produkt wydobywa się z małych utworów po przekręceniu wieczka. To wygodne i bardzo satysfakcjonujące. Jego kremowa konsystencja topi makijaż w sekundę, a po kontakcie z wodą zamienia się w lekką emulsję. Skóra po spłukaniu była miękka, czysta i wyraźnie ukojona, bez tłustej warstwy. Dla miłośniczek olejków marka przygotowała mleczny olejek, ale ja zostałam wierna balsamowi.

Drugim krokiem był oczyszczająco-rozświetlający cleanser-serum – mój hit tej serii. To kosmetyk, który łączy w sobie skuteczność oczyszczania z pielęgnacyjną mocą serum. Usuwa makijaż i zanieczyszczenia, ale jednocześnie odświeża i wygładza cerę. Po każdym użyciu skóra wyglądała jak po delikatnym zabiegu – rozświetlona, ale nie napięta. Zauważyłam też, iż z czasem staje się bardziej gładka i miękka w dotyku, jakby bariera hydrolipidowa naprawdę się wzmacniała. W skład nowej linii wchodzi też pianka w żelu, ale Choć marka ma też piankę w żelu, to właśnie cleanser-serum skradł moje serce.

Mleczna esencja – codzienny ratunek

Do tej pory traktowałam esencję jako zbędny krok. Teraz wiem, jak bardzo się myliłam. Mleczna esencja od FaceBoom przynosi natychmiastowe ukojenie i miękkość, a przy tym otula skórę delikatnym nawilżeniem. Jej lekka konsystencja sprawia, iż produkt błyskawicznie się wchłania, pozostawiając efekt świeżości bez uczucia lepkości.

Zaczęłam stosować ją zarówno rano, jak i wieczorem – czasem warstwowo, jak w koreańskim rytuale. Dzięki temu cera zyskuje miękkość i sprężystość, a makijaż wygląda lepiej i dłużej się utrzymuje. To produkt, który sprawia, iż choćby po nieprzespanej nocy skóra wygląda, jakby dostała zastrzyk energii.

Serum – ukojenie w kroplach

Moim drugim faworytem zostało barierowe serum-ampułka. Jego lekka, żelowa konsystencja działa jak kompres – łagodzi podrażnienia, redukuje zaczerwienienia i wzmacnia barierę skóry. Efekt komfortu utrzymuje się przez cały dzień, a cera z każdym dniem wygląda spokojniej i bardziej promiennie. Po tygodniu zauważyłam, iż choćby w chłodne, wietrzne dni skóra nie jest już tak napięta jak wcześniej.

Z ciekawości sięgnęłam także po serum nawilżająco-rozświetlające. Jego żelowa, lekko ciągnąca się formuła to coś zupełnie innego – daje efekt glow dosłownie w chwilę po aplikacji. jeżeli ktoś marzy o subtelnym, zdrowym blasku, to będzie strzał w dziesiątkę. Ja jednak najbardziej cenię to, iż oba sera nie obciążają skóry i pięknie łączą się z kremem.

Krem-żel – lekkość, która działa

Krem-żel z tej serii to prawdziwe zaskoczenie. Ma wyjątkowo lekką konsystencję, ale daje uczucie głębokiego nawilżenia. Już po pierwszym użyciu skóra była gładka i elastyczna, a po tygodniu zyskała zdrowy, świeży blask.

Używam go zarówno na dzień, jak i na noc – świetnie sprawdza się pod makijażem, nie roluje się i nie powoduje świecenia. Lubię ten moment po aplikacji, kiedy skóra jest miękka i uspokojona, a jednocześnie promienna. To jeden z tych produktów, po które chce się sięgać codziennie, bo po prostu widać, iż działa.

Siła składników

Sekret skuteczności nowej serii FaceBoom tkwi w składnikach inspirowanych koreańską pielęgnacją i filozofią dbania o równowagę skóry. Ferment ryżowy intensywnie nawilża i dodaje cerze promiennego blasku, Centella Asiatica koi i wzmacnia naturalną barierę ochronną, a ekstrakt z aloesu przynosi ukojenie choćby najbardziej wymagającej skórze. Trehaloza i wegański kolagen poprawiają elastyczność oraz sprężystość, sprawiając, iż cera wygląda świeżo i zdrowo. To połączenie natury i nowoczesnej technologii, które daje realne efekty i sprawia, iż pielęgnacja staje się prawdziwą przyjemnością.

Glow bez wysiłku

Po tygodniu testów wiem jedno – ta pielęgnacja naprawdę działa. Każdy produkt ma lekką, zmysłową formułę, przyjemnie pachnie i daje natychmiastowe uczucie świeżości. To seria, która pokazuje, iż codzienny rytuał może być chwilą relaksu, a nie obowiązkiem. Skóra staje się gładsza, bardziej promienna i wygląda po prostu zdrowiej. Marka FaceBoom stworzyła pielęgnację, która idealnie wpisuje się w potrzeby młodej cery. Efekt glow nie wymaga tu wysiłku – pojawia się naturalnie, dzień po dniu.

Materiał promocyjny marki FaceBoom

Idź do oryginalnego materiału