Dziewczyny, wybaczcie mi”, mówiła. „Zrobiłam taki skandal! Oskarżyłam was!

twojacena.pl 3 tygodni temu

Dziewczątka, wybaczcie mi mówiła cicho. Coś takiego zrobiłam! Oskarżyłam waszą!

Gdzie mój koc?! Gdzie on?! głos Natalii Romanowej roznosił się po całym mieszkaniu, aż stare tapety w przedpokoju zdawały się drżeć. Weronika! Weronika Kowalska! Natychmiast oddaj mój koc!

Jaki twój koc, Natalio Romanowna? z kuchni wyjrzała sąsiadka z komunalki, wycierając mokre dłonie o fartuch. Oszalałeś? O co ci chodzi?

Nie udawaj! Wełniany koc w kratę, ten sam, który moja zmarła matka mi zostawiła! Wiem doskonnie, iż go wzięłaś!

Weronika Kowalska głośno westchnęła i podeszła do korytarza, gdzie już zebrali się pozostali lokatorzy. Stary Stanisław Nowak wyjrzał ze swojego pokoju w kapciach, a młoda Kinga z niemowlęciem na rękach zatrzymała się przy drzwiach, kołysząc dziecko.

Natalio Romanowno, uspokój się! próbował załagodzić emeryt. Taki hałas rozpętałaś! Dziecko płacze!

A mnie dziecko nie obchodzi! zapiszczała Natalia Romanowa, machając rękami. Mój koc ukradli! Mamin koc! Jedyna rzecz, która po niej została!

No już się uspokój! nie wytrzymała Weronika Kowalska. Co to za histeria? Jakiego koca? Nigdy go na w oczy nie widziałam!

Kłamiesz! Wczoraj wieczorem go prałam, powiesiłam w łaziencę do susznięcia. A dziś rano nie ma! Zniknął! Kto inny mógł go wziąć, jak nie ty? To ty jesteś tu najbardziej gospodarna!

Kinga cicho wróciła do swojego pokoju, nie chcąc wdawać się w awanturę. Dziecko rzeczywiście zaczęło popłakiwać od podniesionych głosów. Stanisław Nowak pokiwał głową i też zamknął się u siebie.

Natalio Romanowno Weronika Kowalska wzięła głęboki oddech rozumiem, iż jesteś zła. Ale oskarżać mnie o kradzież… To już za dużo!

A kto inny? Natalia Romanowa założyła ręce na biodra. Stanisław? On w siedemdziesięciu pięciu latach kocu nie potrzebuje! Kinga z dzieckiem? Ma swoje rzeczy! Zostajesz tylko ty!

A idź z tymi oskarżeniom! nie wytrzymała Weronika Kowalska. Znudziło mnie to! Raz cukier zniknął, raz mleko, teraz koc! Może sama go gdzieś schowalaś?

Jak śmiesz! Natalia Romanowa poczerwieniała. Czy ja wyglądam na wariatkę? Żebym własny koc kradła?

Skąd mam wiedzieć! machnęła ręką Weronika Kowalska. Może zapomniałaś, gdzie go położyłaś. Wiek już u nas nie ten.

Nie waż się sugerować, iż źle pamiętam! Natalia Romanowa uderzyła pięścią w ścię. Pamięć mam doskonałą! I doskonale wiem, iż koc wisiał w łazience!

Weronika Kowalska zmęczona opadła na krzesło w korytarzu. Życie z Natalią Romanową stawało się coraz trudniejsze. Dawniej była tylko marzerną sąsiadką, teraz stała się domowym tyranem.

Natalio Romanowno powiedziała cicho rozwiążmy to spokojnie. Opisz swój koc. Jaki on jest?

Wełniany Natalia Romanowa nieco opuściła ton. Szary w kratę, z firaną na brzegach. Mama go własnoręcznie zrobiła. Chronię go jak źrenicy oka.

A kiedy ostatnio go widziałaś?

Wczoraj wieczorem prałam. Delikatnie, rękami, z proszkiem dla dzieci. Potem powiesiłam w łazience na sznurku. A rano poszłam po niego i nie ma!

Weronika Kowalska zamyśliła się. Koc mógł ktoś wziąć, ale po co? W tej komunalke wszyscy się znają od lat. Stanisław Nowak uczciwy, były wojskowy. Kinga młoda matka, zajęta dzieckiem. Zostawała tylko ona, ale po co jej cudzy koc?

Może spadł? zasugerowała. Sznurek się urwał?

Sprawdziłam! machnęła ręką Natalia Romanowa. Wszędzie szukałam! W łazience, w korytarzu, w pralce. Nigdy nie ma!

Dziwne mrużyła Weronika Kowalska. Naprawdę dziwne.

Z kuchni dobiegł syk coś się gotowało. Weronika Kowalska zerwała się.

Ojej, ziemniaki! I pobiegła ratować obiad.

Natalia Romanowa została sama w korytarzu. Powoli przeszła po całym mieszkaniu, zajrzała w każdy kąt. Koc jak kamień w wodę. A dla niej to nie była zwykła rzeczy. Gdy umarła matka, Natalia zabrała z rodzinnego domu kilka kilka zdjęć, okulary mój i ten koc. Resztę rozebrali krewni.

Koc pachniał mamą, jej perfumami i tym szczególnym ciepłem, które zna się tylko z dzieciństwa. Natalia Romanowa okrywała się nim, gdy była chora, smutna, gdy chciała poczuć matczyną obecność.

Stanisławie! zapukała do drzwi emeryta. Stanisławie, możesz na chwilę?

Drzwi się otworzyły. Stanisław Nowak stał w starym swetrze, trzymając gazetę.

Wejdź, Natalio Romanowno. Tylko nie krzycz, proszę.

Przepraszam za to rano powiedziała zawstępzona. Ale koc naprawdę zniknął. Nie widziałeś go?

Siadaj wskazał krzesło. Herbaty będziesz?

Nie odmówię.

Stanisław Nowak nastawił czajnik, wyciągnął z szafki ciastka. W jego pokoju było cicho i przytulnie. Na ścianach wisły wojskowe fotografie, na stole leżały książki.

Opowiedz jeszcze raz o tym kocu poprosił. Ze szczegółami.

Natalia Romanowa opowiedziała. Stanisław Nowak słuchał uważnie, czasem kiwnął głową.

Rozumiesz powiedział w końcu w naszej komunalke wszyscy się znają. Nikt nie ukradzie. Tym bardziej koca. To nie pieniądze, nie biżuteria.

Ale gdzie on się podział?

A może go przemieszczałaś? Może postanowiłaś wysuszyć gdzie indziej?

Nie! Natalia Romanowa aż zerknęła. Nie jestem dzieckiem! Wiem, gdzie co zostawiłam!

Stanisław Nowak nalał herbatę, podsunął jej filiżankę.

Natalio Romanowno, a dawno go prałaś?

Dwa miesiące temu. Dlaczego?

Tak tylko, pytam. Może gdzieś się zawierał? Za szafką, pod łóżkiem?

Szukałam wszędzie! Natalia Romanowa łysnęła. Mamin koc! Jedyna rzecz, która mi po niej została!

Idź do oryginalnego materiału