Dziewczyny, wybaczcie mi”, mówiła. „Narobiłam takiego skandalu! Oskarżyłam was!

twojacena.pl 3 tygodni temu

Dziewczyny, przepraszam was powiedziała cicho. Narobiłam takiego wrzasku! Oskarżałam was!

Gdzie mój koc?! Gdzie on?! głos Natalii Piotrówny rozlegał się po całym mieszkaniu, aż zatrzęsły się stare tapety w przedpokoju. Wiesia! Wiesława Michałówna! Natychmiast oddaj mój koc!

Jaki znowu twój koc, Natalio Piotrówno? z kuchni wychyliła się sąsiadka z komunału, wycierając mokre ręce o fartuch. Oszalałaś? O czym mówisz?

Nie udawaj! Mój wełniany koc, ten sam, który mama mi przed śmiercią zostawiła! Wiem na pewno, iż go wzięłaś!

Wiesława Michałówna głośno westchnęła i wyszła do korytarza, gdzie już zebrali się pozostali lokatorzy. Stary Stanisław Janowicz wyjrzył z pokoju w kapciach, a młoda Ola z niemowlęciem na rękach zastygła w drzwiach, kołysząc dziecko.

Natalio Piotrówno, uspokój się! próbował ją powstrzymać emeryt. Taki hałas narobiłaś! Dziecko już płacze!

A mnie dziecko nie obchodzi! pisnęła Natalia Piotrówna, wymachując rękami. Ukradli mi koc! Mamin koc! Jedyna rzecz, która po niej została!

No już dość! nie wytrzymała Wiesława Michałówna. Co za histeria? Jaki koc? Nigdy go na oczy nie widziałam!

Kłamiesz! Wczoraj wieczorem go prałam, powiesiłam w łazience do suszenia. A dziś rano zniknął! Kto mógł go wziąć, jak nie ty? Ty zawsze jesteś tu najaktywniejsza!

Ola cicho wróciła do swojego pokoju, nie chcąc uczestniczyć w awanturze. Niemowlę rzeczywiście zaczęło płakać od podniesionych głosów. Stanisław Janowicz pokiwał głową i również zamknął się u siebie.

Natalio Piotrówno Wiesława Michałówna wzięła głęboki oddech rozumiem, iż jesteś zdenerwowana. Ale oskarżać mnie o kradzież… To już za dużo!

A kto inny? Natalia Piotrówna założyła ręce na biodra. Stanisław Janowicz? On w swoich siedemdziesięciu pięciu latach nie potrzebuje koca! Ola z dzieckiem? Ona ma własnych rzeczy aż nadto! Zostajesz tylko ty!

A idźże ty ze swoimi oskarżeniami! wybuchnęła Wiesława Michałówna. Męczysz już! To cukier ci ginie, to mleko ktoś wypija, teraz koc! Może sama go gdzieś schowałaś?

Jak śmiesz! Natalia Piotrówna zaczerwieniła się. Mam sobie swój własny koc kraść?

Skąd mam wiedzieć! machnęła ręką Wiesława Michałówna. Może zapomniałaś, gdzie go położyłaś. Wiek już nie ten.

Nie waż się wątpić w moją pamięć! Natalia Piotrówna uderzyła pięścią w ścianę. Pamięć mam doskonałą! I doskonale pamiętam, iż koc wisiał w łazience!

Wiesława Michałówna opadła zmęczona na krzesło w korytarzu. Życie z Natalią Piotrówną stawało się coraz trudniejsze. Kiedyś była tylko zrzędliwą sąsiadką, teraz zmieniła się w domowego tyrana.

Natalio Piotrówno powiedziała cicho rozwiążmy to spokojnie. Opisz swój koc. Jaki był?

Wełniany Natalia Piotrówna nieco zniżyła ton. Szary w kratkę, z frędzlami. Mama go jeszcze w młodości zrobiła. Chroniłam go jak oka w głowie.

A kiedy ostatnio go widziałaś?

Wczoraj wieczorem prałam. Delikatnie, manualnie, proszkiem dla dzieci. Potem powiesiłam w łazience na sznurku. A rano poszłam zabrać nie ma!

Wiesława Michałówna zamyśliła się. Koc mógł rzeczywiście zniknąć, ale po co? W ich komunalnym mieszkaniu wszyscy znali się od lat. Stanisław Janowicz uczciwy jak patena, były wojskowy. Ola młoda matka, która ma własne zmartwienia. Zostawała tylko ona, ale po co miałaby brać cudzy koc?

A może spadł? zasugerowała. Sznurek się urwał?

Już sprawdzałam! machnęła ręką Natalia Piotrówna. Wszędzie szukałam! I w łazience, i w korytarzu, i w pralce. Nigdzie nie ma!

Dziwne mruknęła Wiesława Michałówna. Naprawdę dziwne.

Z kuchni dobiegło syczenie coś się gotowało. Wiesława Michałówna zerwała się.

Ojej, ziemniaki! I pobiegła ratować obiad.

Natalia Piotrówna została sama w korytarzu. Powoli przeszła całe mieszkanie, zajrzała w każdy kąt. Koc przepadł jak kamień w wodę. A przecież to nie była zwykła rzecz. Gdy umarła mama, Natalia Piotrówna zabrała z rodzinnego domu kilka kilka zdjęć, mamine okulary i ten koc. Resztę rozebrali krewni.

Koc pachniał maminą sypialnią, jej perfumami i tym szczególnym ciepłem, które pamięta się z dzieciństwa. Natalia Piotrówna okrywała się nim, gdy była chora, gdy było jej smutno, gdy tęskniła za mamą.

Stanisławie Janowiczu! zapukała do drzwi emeryta. Można do was?

Drzwi się otworzyły. Stanisław Janowicz stał w starym swetrze, trzymając gazetę.

Wchodź, Natalio Piotrówno. Tylko nie krzycz, proszę.

Przepraszam za krzyk powiedziała zawstydzona. Ale koc naprawdę zniknął. Nic nie widziałeś?

Siadaj wskazał krzesło. Herbaty się napijesz?

Chętnie.

Stanisław Janowicz nastawił czajnik, wyjął z szafki ciastka. W jego pokoju panował spokój i ciepło. Na ścianach wisiały wojskowe fotografie, na stole leżały książki.

Opowiedz jeszcze raz o kocu poprosił. Ze szczegółami.

Natalia Piotrówna opowiedziała. Stanisław Janowicz słuchał uważnie, od czasu do czasu kiwając głową.

Rozumiesz powiedział w końcu w naszym komunalnym mieszkaniu wszyscy się znają. Nikt by nie kradł. Tym bardziej koca. To nie pieniądze, nie biżuteria.

Ale gdzie on się podział?

A przypadkiem go nie przełożyłaś? Może postanowiłaś wysuszyć gdzie indziej?

Nie! Natalia Piotrówna aż podskoczyła. Nie jestem małym dzieckiem! Wiem, gdzie co zostawiłam!

Stanisław Janowicz nalał herbatę, podsunął jej filiżankę.

Natalio Piotrówno, a dawno go prałaś?

Ze dwa miesiące temu. Dlaczego pytasz?

Idź do oryginalnego materiału