Dziewczyński gang rowerowy

kulturaupodstaw.pl 4 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. Krystian Daszkowski


Jakub Wojtaszczyk: Ostatnie igrzyska olimpijskie dobitnie pokazały, jak wielka jest dyskryminacja kobiet w sporcie. Jesteś założycielką NABAJKU, czyli babskiego gangu rowerowego. Faceci patrzą na was spode łba?

Julia Grabowska: Rzeczywiście w sporcie przez cały czas istnieje wiele dysproporcji, jednak NABAJKU nie jest ani drużyną, ani klubem sportowym. My jesteśmy gangiem, ekipą, grupą, którą po prostu łączą rowery. Dlatego adekwatnie nie ma tutaj pola do dyskryminacji. Bo nie ma żadnej rywalizacji ani specjalnych dążeń do udowadniania czegokolwiek. Jesteśmy po to, żeby spędzać czas, robiąc to, co uwielbiamy, czyli kręcąc razem na bajkach.

Sama z facetami na rowerach mam przeważająco dobre doświadczenia.

Kiedy jedziemy taką grupą, wzbudzamy pozytywne reakcje wśród mijanych kolegów, a w mediach społecznościowych spotyka nas entuzjastyczny feedback i nierzadko wsparcie z ich strony. Pokazujemy, iż dziewczyny, jak chcą, to jeżdżą gwałtownie i sprawnie, są odważne i sprawcze. Za to gdy z dziewczynami planujemy ustawkę, zdarza się, iż słyszymy od facetów, iż też chcieliby z nami pojeździć, iż to oni czują się dyskryminowani (śmiech).

JW: Słusznie?

Julia Grabowska, fot. Krystian Daszkowski

JG: Pewnie, iż nie! Mówią, iż dla chłopaków nie ma takich fajnych grup. Mam wtedy zawsze ochotę odpowiedzieć, iż co za problem, żeby sobie taką założyć? NABAJKU powstało 6 lat temu ze szczerej chęci zapewnienia przestrzeni, w której dziewczyny mogłyby poczuć się swobodnie, gdzie nie będzie żadnej presji, tylko miła, wspierająca atmosfera, w której niezależnie od twoich doświadczeń i tego, na czym jeździsz, poczujesz się jak u siebie.

Przestrzeni, której mi brakowało.

Liczyło się – i do tej pory tak jest – siostrzeństwo, potrzeba budowania wspólnoty. Nie zauważyłam, żeby mężczyźni szukali podobnych wartości te kilka lat temu, kiedy szukałam na Facebooku już istniejących grup rowerowych, do których sama mogłabym się wkręcić. Trafiałam raczej na tworzone przez nich grupy, które angażowały właśnie do konkurowania. Trzeba tak pocisnąć, by na mecie zostali tylko najlepsi i najmocniejsi. Dla mnie to nie był żaden fun.

JW: „Gang” jednak brzmi butnie…

JG: To tylko słowo, które brzmi super, jest cool! Spuszczamy powietrze z rowerowych ustawek, gdzie próg wejścia jest wysoki, bo skoncentrowany na zaawansowanym uprawianiu sportu, na szybkości… Co nie znaczy, iż nie jeździmy z facetami, albo iż nie jeździmy bardzo szybko! Chociażby niedawno, w weekend, koedukacyjną grupą pojechaliśmy do Czech. Liczy się wiara w podobne idee.

JW: Cofnijmy się o 6 lat. Jak budowałaś NABAJKU?

Julia Grabowska, fot. Krystian Daszkowski

JG: Odkąd pamiętam, dużo jeździłam na rowerze, ale głównie sama. Chociaż miałam bardzo słaby, przeciętny rower, dawał mi on poczucie, iż mogę pojechać, gdziekolwiek chcę. Czułam się na nim bezpiecznie. Uwielbiałam wieczorne przejażdżki po mieście. Odkrywanie Poznania z pozycji siodełka ma zupełnie inny vibe niż robienie tego, spacerując albo jeżdżąc samochodem. Rowerem możesz jeździć godzinami i oglądać, zwolnić lub przyspieszyć, wjechać tam, gdzie auta nie mogą. Miałam poczucie wolności. Chciałam się nią z kimś podzielić. Pokazać innym najlepsze przestrzenie do oglądania zachodu słońca, albo świetne trasy, ukryte miejsca… Było to czymś naturalnym. Przecież kolektywnie odczuwasz większą euforia niż w samotności. Szukając grup do jeżdżenia, jak wspomniałam, trafiałam w internecie na mocnych facetów, którzy chwalili się prędkościami i przejechanymi kilometrami. Ich wyniki były dla mnie nieosiągalne.

Znajdowałam się wtedy w zupełnie innym miejscu niż dziś.

Początkowo skrzyknęłam się z kumpelą i… bratem. Następnie jeździłam z dwiema innymi koleżankami. Wieść się roznosiła. Okazało się, iż na rowerowe przejażdżki chce jeździć coraz więcej dziewczyn. Tak krok po kroku tworzyło się NABAJKU. Nie pretendowałyśmy do profesjonalnego uprawiania sportu, po prostu wszystkie miałyśmy podobną zajawkę.

JW: Czy miasto sprzyja rowerom?

Julia Grabowska, fot. Krystian Daszkowski

JG: Coraz bardziej. Podczas pandemii zauważyłam ogromny przyrost liczby rowerów na drogach. Z roku na rok mamy też więcej dróg rowerowych. Widuję interesujące sceny, np. rowery niemieszczące się na skrzyżowaniu w oczekiwaniu na zielone światło. Z jednej strony miasto, inwestując w infrastrukturę, zachęca, żeby się ruszać. Z drugiej trzeba zauważyć, iż bywa, iż determinuje to sytuacja gospodarcza. Rower może być ekonomicznym zamiennikiem samochodu. I czymś zdecydowanie mniej uciążliwym niż komunikacja zbiorowa.

Myślę, iż Poznań jest całkiem przyjazny rowerzystom jeszcze z dwóch powodów.

Miasto ulokowane jest na stosunkowo płaskim terenie, więc nie ma problemu takiego jak np. w Krakowie, gdzie jest dużo przewyższeń utrudniających poruszanie się mniej sprawnym cyklistom. Mamy też nie najgorszy układ urbanistyczny, za pomocą którego wiele usług i punktów na codziennych trasach mamy w zasięgu kilkunastu minut rowerem. Wobec tego czasami szkoda jest pakować się samochodem do zakorkowanego centrum i tracić czas na szukanie miejsca do zaparkowania.

JW: Moda?

JG: Na pewno! Ludzie zaczynają odkrywać, iż kolarstwo jest po prostu fajne. Widać to bardzo na ulicach, gdzie mijamy z roku na rok coraz więcej rowerzystów. Widać to też po sprzęcie, na jakim jeżdżą. Bardzo popularne stały się gravele, które stworzone są do jazdy przygodowej, zachęcającej do odkrywania terenów, w które wcześniej się nie zapuszczaliśmy, a jednocześnie na tyle wszechstronne, iż poruszanie się nimi po mieście również jest wygodne i szybkie.

JW: Pamiętam, jak taksówkarze celowo zajeżdżali rowerzystom_kom drogę…

JG: Stosunek kierowców do rowerów też uległ zmianie na lepsze. Częściej uważają na przejazdach rowerowych. W zachowaniu zdrowego rozsądku pomogła zmiana przepisów dotyczących pieszych – to oni mają pierwszeństwo na pasach.

Julia Grabowska, fot. Krystian Daszkowski

Kierowcy zwolnili i baczniej obserwują, co dzieje się dookoła.

Nie oznacza to, iż rowerzyści nie powinni myśleć podwójnie – za siebie i kierowców. Pomaga znajomość przepisów. To wpływa na twoją prędkość i ocenę sytuacji na drodze.

JW: NABAJKU to „nie tylko” jeżdżenie, ale też różne akcje, jak #roweremdoteatru czy #serwisówka. Możesz o nich opowiedzieć?

JG: Akcje zadziały się dzięki temu, iż poznawałam kolejne osoby zajarane jeżdżeniem na rowerach. Był to m.in. Michał Kosicki, który stworzył Zębatkę, kawiarenkę naprawczą na poznańskich Garbarach. Raz w tygodniu za darmo udostępnia miejsce wszystkim, wystarczy się zapisać i możesz wpaść nauczyć się serwisować swój rower.

Razem wpadliśmy na genialne pomysły, jak wspomniane przez ciebie #roweremdoteatru.

Michał załatwił darmowe bilety do Teatru Scena Robocza, a ja zorganizowałam rowerową ustawkę – wyznaczyłam trasę, miejsce spiknięcia ludzi i przejazd. Natomiast #serwisówka była stworzona dla moich gangowych dziewczyn – uczyłyśmy się naprawiać nasze sprzęty. Dużo satysfakcji daje poczucie, iż wiesz, jak dbać o swój rower, jak konserwować napęd albo jak sobie poradzić w kryzysowej sytuacji, kiedy złapiesz dętkę.

JW: Propagujesz jazdę na rowerze też przez prelekcje i pogadanki. Jakie pytania najczęściej słyszysz?

JG: Ludzie chcą się dowiadywać, jak poradzić sobie, kiedy pierwszy raz jadą w dłuższą trasę, albo chcą wiedzieć, jak przetrwać mocny wysiłek fizyczny, bo np. wcześniej nie uprawiali intensywnie sportu. A choćby jeśli, często na siłowni nie wychodzisz ze swojej strefy komfortu, a na rowerze już tak – jesteś kilkanaście czy choćby kilkadziesiąt kilometrów od domu. Słyszę: „Co, jak stracę siły?”, „Co, jak złapię gumę?”, „Czy sobie poradzę?”. Często odpowiadam: „Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz”. Oczywiście warto się do jazdy przygotować. Natomiast grupa dziewczyn jest też po to, żeby dawać poczucie bezpieczeństwa i motywować siebie nawzajem. o ile coś się stanie, jesteśmy w teamie, damy radę. Zdarza mi się, iż przytaczam anegdotę…

JW: Jaką?

Julia Grabowska, fot. Krystian Daszkowski

JG: Kiedy chciałam zrobić swoją pierwszą stówę, pojechałam z doświadczonym kumplem do Gniezna i z powrotem. Wtedy to on mnie ratował, ale nie z opresji, tylko poradami. Motywował mnie, radził, kiedy mam pić i jeść. Słyszałam: „Ten baton zadziała za 20 minut, właśnie wtedy, kiedy będziesz potrzebowała energii” albo „Jedz, choćby jeżeli nie masz ochoty, bo później będziesz miała bombę i nigdzie nie pojedziemy”. Jechaliśmy też blisko linii kolejowej. W razie ostatecznego kryzysu mogliśmy wrócić pociągiem. Wsparcie jest nieocenione. Dlatego powstało NABAJKU – daje poczucie, iż można śmielej i więcej.

JULIA GRABOWSKA – działaczka społeczna, twórczyni poznańskiej kobiecej grupy rowerowej NABAJKU, która od 2018 roku buduje społeczność i zachęca do odkrywania piękna kolarstwa, organizując ustawki na różnym poziomie zaawansowania. Dzięki współpracy z artystami i społecznikami aktywnie rozwija kobiecą kulturę kolarską. Zajmuje się rozwojem produktów, w tym researchem materiałowo-technologicznym oraz prototypowaniem w technologiach CNC.

Julię można spotkać podczas wydarzenia „Dziewczyny na rowery! Spotkanie o kobiecym kolarstwie”, które odbędzie się 28.08.2024 r. o 18:00 w Concordia Design w Poznaniu.

Idź do oryginalnego materiału