Dziesięć lat w milczeniu

polregion.pl 3 godzin temu

Dzisiaj spotkałem się z Kasią. Dziesięć lat milczała!
Dość tego! Lena uderzyła dłonią w stół. Przez dekadę znosiłam twoje zachowanie, a teraz jeszcze to!
Katarzyna siedziała naprzeciwko, nie podnosząc wzroku. Dłonie drżały jej, gdy uniosła do ust szklankę herbaty. Na stole leżała pognieciona wypisana z przychodni.
Czego ode mnie chcesz? wyszeptała.
Prawdy! Lena zerwała się i zaczęła chodzić po kuchence. Chcę znać prawdę! Dlaczego milczałaś? Czemu nie powiedziałaś mi wtedy, iż wiesz?
Katarzyna postawiła szklankę. Herbata rozchlapana, utworzyła kałużkę.
Bałam się przyznała. Bałam się, iż mnie znienawidzisz.
A teraz? Już się nie boisz? głos Leny drżał ze złości. Teraz, gdy sama wszystko odkryłam?
Sąsiadka z dołu zapukała w kaloryfer. Lena wróciła na krzesło, próbując się uspokoić. Ale dłonie dygotały.
Mów mi wszystko zażądała. Od początku.
Katarzyna otarła łzy chusteczką.
Nie wiedziałam, jak ci powiedzieć. Byłaś wtedy taka szczęśliwa, właśnie po ślubie…
Nie owijaj! Mów wprost!
Widziałam Szymona z tamtą kobietą w kawiarni na Marszałkowskiej. Siedzieli przy oknie, trzymali się za ręce. Ona była w ciąży.
Lenie poczuła, jak ziemia usuwają się spod stóp. Wiedziała o zdradzie męża, ale nie, iż ktoś widział ich razem tak dawno.
Kiedy to było?
Pół roku po waszym ślubie Kasia mówiła ledwie słyszalnie. Szłam z pracy, przypadkiem ich zobaczyłam. Najpierw nie wierzyłam, iż to Szymon. Potem wyszli, poznałam go.
Co dalej?
Chciałam podejść, ale… Katarzyna zawahała się. Pocałował ją. Tak czule, jak się całuje ukochane kobiety. Potem położył jej dłoń na brzuchu.
Lena zamknęła oczy. Wspomnienia nadeszły falą bólu. Czasy, gdy marzyła o dziecku, a Szymon wciąż odkładał, odkładał…
Więc już wtedy miał potomka z inną?
Nie wiem. Może. Lenka, naprawdę chciałam ci powiedzieć, lecz…
Leć postanowiłaś przemilczeć. Dekadę!
Katarzyna wzdrygnęła się od ostrości w głosie przyjaciółki.
Sądziłam, iż to minie. Że opamięta się i wróci do ciebie. Byłaś tak zakochana, planowałaś dzieci, kupowałaś ciuszki…
Ciuszki powtórzyła Lena z goryczą. A on wtedy wychowywał cudze dziecko.
Podeszła do okna. Na osiedlowym podwórku bawiły się dzieci, biegały bez trosk między trzepakami. Lena tak pragnęła własnego potomstwa. Teraz ma czterdzieści trzy lata, czasu coraz mniej.
Lenka, przebacz mi Katarzyna zbliżyła się. Wiem, iż postąpiłam źle. ale nie mogłam zburzyć twego szczęścia.
Jakie szczęście? odwróciła się Lena. Szczęście żyć z kłamcą i zdrajcą? Szczęście marnować najlepsze lata na człowieka, który cię nie kocha?
Kochał cię! Widziałam, jak na ciebie patrzył.
Kiedy widziałaś? Gdy zdradzał mnie z brzemienną kochanką?
Katarzyna spuściła wzrok. Słowa przyjaciółki biły mocno, ale czuła, iż na nie zasłużyła.
Myślałam, iż postępuję adekwatnie wyszeptała.
adekwatnie? Lena zaśmiała się boleśnie. adekwatnie było powiedzieć mi prawdę od razu. Może nie zmarnowałabym dziesięciu lat na tego człowieka.
Dzwonił domofon. Lena poszła otworzyć, Katarzyna pozostała w oknie.
Tak? powiedziała Lena znużona.
Cześć, Szymon. Zatrzymam się w biurze. Nie czekaj z obiadem.
Lena spojrzała na zegarek. Siódma wieczór. Praca kończy się o piętnastej.
Rozumiem odparła oschle. Do widzenia.
Wróciła do kuchni. Katarzyna siedziała przy stole, miażdżąc w dłoni chusteczkę.
To on?
Tak. Znowu się spóźnia.
Lenka, może teraz jest inaczej? Może się zmienił?
Lena wyjęła z torebki fotografie, rzuciła na blat.
Spójrz sama.
Katarzyna pochyliła się nad zdjęciami. Szymon z tą samą kobietą, tylko starszą, a obok nich dziewięcioletni chłopiec.
To jego syn wytłumaczyła Lena. Wczoraj wynająłam prywatnego detektywa. Wychodzi na to, iż Szymon od dziesięciu lat żyje podwójnie. Oficjalnie ze mną, w praktyce ma drugą rodzinę.
Katarzyna zakryła usta dłonią.
Boże, Lenka, nie wiedziałam…
Oczywiście, iż nie. Boś przemilczała prawdę.
Ale gdybym ci powiedziała wtedy, uwierzyłabyś mi?
Lena zamyśliła się. Czyżby uwierzyła przyjaciółce? Czy uznałaby, iż ta zazdrości szczęścia?
Nie wiem przyznała szczerze. Może nie. ale miałabym szansę sprawdzić. A tak żyłam nieświadoma przez dekadę.
K
Gdy Marekowa dłoń zadrżała nad podpisanym już dokumentem, a Helena spokojnie odwróciła się do okna, zrozumiałem nagle, iż milczenie bywa gorsze od kłamstwa, bo zabija czas, którego żadne słowa nie zwrócą.

Idź do oryginalnego materiału