Dziesięć lat straconych

twojacena.pl 3 tygodni temu

— Co ty pleciesz, Kinga?! — krzyknęła Jolanta, chwytając ze stołu filiżankę z zimną kawą. — Dziesięć lat! Dziesięć lat się przyjaźniłyśmy, a ty…

— A ja co? — przerwała przyjaciółkę Kinga, zrywając się z kanapy. — Musiałam ci składać raport z każdego kroku? Sama mówiłaś, iż Marek cię już nie interesuje!

— Mówiłam! Ale nie po to, żebyś od razu do niego leciała! — Jola postawiła filiżankę tak gwałtownie, iż kawa rozlała się na spodek. — Boże, jak ja teraz mam na was patrzeć?!

Kinga opadła z powrotem na kanapę, zaciskając w dłoniach swoje ciemne włosy. Wiedziała, iż ta rozmowa była nieunikniona, ale i tak nie była przygotowana na taką burzę.

— Jolu, posłuchaj mnie… — zaczęła cicho. — Jesteśmy dorosłe. Rozwiodłaś się z Markiem rok temu. Rok! Przez ten czas ciągle powtarzałaś, iż jesteś wolna, iż nigdy do niego nie wrócisz…

— Tak, mówiłam! I co z tego? — Jolanta nerwowo krążyła po kuchni, otwierając i zamykając szafki. — To nie znaczy, iż jestem gotowa widzieć go z moją najlepszą przyjaciółką!

— Byłą najlepszą, jak widać — gorzko uśmiechnęła się Kinga.

Poznały się na pierwszym roku ekonomii na Uniwersytecie Warszawskim. Jolanta była wtedy rozbrykaną, rudowłosą dziewczyną, a Kinga — poważną prymuską w okularach. Wydawało się, iż nie łączy ich nic, ale od razu znalazły wspólny język.

— Kinga, umiesz się malować? — spytała Jolanta po pierwszym wykładzie, przyglądając się nowej koleżance.

— Nie, a po co? — zdziwiła się tamta.

— Nauczę cię! A ty mi wytłumaczysz te wszystkie wzory, bo ja się w nich gubię!

Tak zaczęła się ich przyjaźń. Jolanta pomogła Kingi przeobrazić się w piękną kobietę, a Kinga wyciągnęła przyjaciółkę z zaległości. Były nierozłączne: razem studiowały, chodziły na randki, marzyły o przyszłości.

— Wiesz, Kinga — mówiła Jolanta, leżąc na wąskim łóżku w akademiku — ja chcę wyjść za mąż za prawdziwego faceta. Żeby był silny, przystojny, żeby mi aż kolana drżały, jak na mnie spojrzy.

— A ja chcę po prostu kochać — odpowiadała Kinga. — Żebyśmy rozumieli się bez słów, żeby milczenie między nami było pełne szczęścia.

Marek pojawił się na trzecim roku. Wysoki, sportowy, z uśmiechem, który zdobywał serca wszystkich dziewczyn na wydziale.

— No to koniec, dziewczyny — westchnęła teatralnie Jolanta, ujrzawszy go pierwszy raz. — Oto mój książę!

Kinga tylko się uśmiechnęła. Marek był przystojny, ale coś w nim wydawało się jej… zbyt idealne. Jakby zawsze wiedział, co powiedzieć.

— Jolanta, cześć! — zawołał ich Marek po wykładzie. — Pokażesz mi, gdzie tu można zjeść coś dobrego?

— Oczywiście! — rozpromieniła się rudowłosa. — Kinga, idziesz z nami?

— Nie, muszę jeszcze do profesora — skłamała Kinga.

Jolanta zakochała się od pierwszego wejrzenia. Marek też wydawał się nią zainteresowany. Miesiąc później już byli parą, a Kinga stała się trzeci— Kinga, chodź tutaj — powiedziała Jolanta po długiej chwili milczenia, a jej głos był już spokojniejszy, choć wciąż drżała w nim niewypowiedziana gorycz — ale najpierw przynieś mi te nasze stare zdjęcia z akademika, bo chyba już czas, żebyśmy wspomniały, co naprawdę było między nami ważne.

Idź do oryginalnego materiału