– Dzień dobry, – nieśmiało przywitała się z teściową Anna, przekraczając próg mieszkania rodziców męża. – Witaj, Anna! – ucieszyła się Maria, widząc synową. – Chodź, usiądziemy do stołu, akurat miałam zamiar jeść obiad. – Dobrze, – skinęła głową Anna. – Ale zjemy tylko moją zupę, zgoda? – Co? – zdziwiła się Maria. – Proszę się nie dziwić, ale przyniosłam swój żurek – wyjaśniła Anna. – Ale po co? – zapytała zaskoczona teściowa, nic nie rozumiejąc

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– Dzień dobry, – nieśmiało przywitała się z teściową Anna, przekraczając próg mieszkania rodziców męża. – Nie przeszkadzam?

– Co ty, co ty, Anno! – szczerze ucieszyła się Maria. – Bardzo się cieszę, iż przyszłaś. Jesteś głodna?

– A pani? – odpowiedziała pytaniem Anna.

– Trochę, – zaśmiała się teściowa. – jeżeli nie masz nic przeciwko, zjemy razem obiad.

– Dobrze, – skinęła głową Anna. – Ale zjemy tylko moją potrawę. Zgoda?

– Co? – zdziwiła się Maria.

– Proszę się nie dziwić, ale przyniosłam słoik mojego żurku, – wyjaśniła Anna.

– Co to ma znaczyć, Anno?! – jeszcze bardziej zdziwiła się teściowa. – Myślisz, iż nie mam co jeść?

– Już wyjaśniam, – zdenerwowała się Anna, wyjmując z torby litrowy słoik z czerwoną substancją. – Bardzo mi zależy, żeby pani spróbowała i powiedziała, czego brakuje w mojej zupie.

– Dlaczego? – Maria przez cały czas była zdziwiona.

– Bo Andrzej ciągle mówi, iż pani żurek smakuje mu bardziej niż mój.

– Andrzej tak mówi? – teściowa patrzyła z niedowierzaniem.

– Tak. Już dziesięć razy próbowałam ugotować mu jego ulubioną zupę, ale zawsze jest niezadowolony. Twierdzi, iż pani gotuje lepiej. Chcę zrozumieć, co robię źle.

– Ale po co ci to, dziecko? – zapytała ponownie Maria.

– Jak to po co? Chcę sprawić przyjemność Andrzejowi – odpowiedziała Anna z lekkim smutkiem w głosie.

– Ojej… – Maria uśmiechnęła się kwaśno. – A może zamiast tego zrób awanturę?

– Awanturę? – Anna była zaskoczona.

– Tak, wielką awanturę! Powiedz mu, iż jeżeli jeszcze raz coś takiego powie, to w ogóle przestaniesz go karmić.

– Ależ, proszę pani… – Anna się zmartwiła. – A co, jeżeli się obrazi? Poza tym… Lubi wszystkie inne moje potrawy. Tylko żurek mu nie pasuje.

– Taki łobuz… – mruknęła Maria.

– Dlaczego tak go pani nazywa? – oburzyła się Anna. – To przecież pani syn.

– Bo zachowuje się jak rozpieszczony łobuz! – powtórzyła Maria. – Pewnie bierze przykład ze swojego ojca. Mój mąż czasem mówił to samo.

– Co mówił?

– Że jego mama gotuje lepiej. Ale mówił to żartem, żeby mnie zdenerwować. Może Andrzej też żartuje?

– Nie, on mówi to całkiem poważnie. Proszę, spróbujcie mojego żurku. Co w nim jest nie tak?

– No dobrze… – westchnęła teściowa. – Chodźmy do kuchni.

Kilka minut później Maria spróbowała żurek, który przyniosła Anna.

– Niesamowite! – zawołała po kilku łyżkach. – Pyszne! choćby lepsze niż mój!

– Pewnie mówi pani tak, żeby mnie pocieszyć? – Anna spojrzała podejrzliwie.

– Nie, naprawdę! To jest świetne!

– Mimo wszystko, jeżeli pani nie ma nic przeciwko, proszę mnie nauczyć gotować żurek tak, jak pani to robi.

– Anna, nie musisz się tego uczyć! – krzyknęła Maria. – Gotujesz lepiej ode mnie. jeżeli mi nie wierzysz, to zaraz poczęstuję cię moim żurkiem, który ugotowałam wczoraj.

Kilka minut później to Anna próbowała zupę.

– I jak? – zapytała Maria.

– Smaczne, – odpowiedziała grzecznie Anna.

– Właśnie, po prostu smaczne. A twój żurek jest boski. Andrzej po prostu tego nie rozumie.

– Nie wiem… – zamyśliła się Anna. – Może smak pani żurku jest dla niego bardziej znajomy, dlatego wydaje mu się lepszy.

– Tak? – Maria spojrzała na synową z tajemniczym uśmiechem. – W takim razie dam ci słoik mojego żurku, a ty podaj go Andrzejowi na kolację. Powiedz mu, iż razem go gotowałyśmy. Zobaczymy, co powie nasz smakosz żurku.

Wieczorem, kiedy Andrzej wrócił z pracy, zaskoczony zapytał:

– Aniu, naprawdę byłaś dzisiaj u mamy?

– Skąd wiesz? – zapytała zaskoczona Anna.

– Dzwoniła do mnie. Powiedziała, iż uczyła cię gotować żurek i iż przyniosłaś go do domu.

– Tak, przyniosłam.

– Świetnie! – ucieszył się Andrzej. – To umyję ręce i czekam na żurek mamy.

Ale po pierwszej łyżce jego twarz przybrała dziwny wyraz.

– Czy to na pewno mama gotowała? – zapytał niepewnie.

– Oczywiście, – odpowiedziała zdziwiona Anna.

– I ty to też jadłaś?

– Tak, – wzruszyła ramionami Anna. – Bardzo mi smakowało. Teraz będę tak gotować.

– Aniu, nie musisz! – zawołał przerażony Andrzej.

– Co mam nie robić? – spytała zaskoczona Anna.

– Nie musisz tak gotować. Gotuj jak wcześniej.

– Ale dlaczego? – zapytała zdziwiona Anna.

– Bo twój żurek… – Andrzej odsunął talerz. – Jest… jest naprawdę lepszy. A w ogóle, coś dzisiaj jestem chyba najedzony. Napijmy się herbaty z kanapkami i wystarczy.

Anna, nie rozumiejąc, wzruszyła ramionami.

Kiedy Andrzej wyszedł z kuchni, gwałtownie sięgnęła po łyżkę i spróbowała z jego talerza…

Natychmiast sięgnęła po telefon i wybrała numer teściowej.

– Pani Mario, – prawie szeptała do słuchawki, żeby Andrzej nie usłyszał, – nie rozumiem, co się stało. Spróbowałam właśnie waszego żurku, a on… on…

– Wiem, – odpowiedziała spokojnie Maria. – Jest pewnie niejadalny.

– Ale dlaczego? Był smaczny.

– Dodałam tam zsiadłego mleka. Powiedz mi tylko, czy Andrzej tego spróbował?

– Tak…

– I co? Smakowało mu?

– Nieszczególnie…

– Nieszczególnie?! – roześmiała się teściowa. – To znaczy, iż z jego kubkami smakowymi wszystko w porządku. I niech tylko spróbuje jeszcze raz coś powiedzieć na twój żurek! Pokażę mu, kto gotuje lepiej!

Idź do oryginalnego materiału