Dziękuję, Mamo, za niespodziankę

twojacena.pl 1 tydzień temu

Dziękuję ci, mamo, za ten prezent

Weronika wyszła z domu i zachwyciła się przemienionym podwórkiem. Przez noc śnieg przykrył wszystko. Puszyste płatki cicho opadały na pojedyncze żółte liście, które cudem ocalały na drzewach i krzakach, na chodniki i zaparkowane samochody.

Wyciągnęła dłoń. Kilka śnieżynek wylądowało na niej i natychmiast stopniało. Zrobiła kilka kroków, nasłuchując lekkiego chrzęstu pod butami, który przypomniał jej, iż nadchodzą Święta – z zapachem mandarynek, choinką ozdobioną błyszczącymi bombkami i, oczywiście, z oczekiwaniem na cud.

Weszła do sklepu, kupiła mandarynki, mleko i cukierki do herbaty. Gdy stała już przy kasie, zadzwoniła mama.

– Wera, możesz dziś do mnie przyjechać?

– Tak, mamo. Co się stało?

– Nic. Muszę ci kogoś przedstawić. Przyjedź na obiad. – W głosie mamy Weronika usłyszała podekscytowanie.

– Znowu chcesz mnie zapoznać z jakimś „maminsynkiem”, który wreszcie oderwał się od spódnicy? – spytała z lekkim rozczarowaniem.

– To niespodzianka. Zobaczysz – odparła tajemniczo mama i rozłączyła się.

Ciekawe. Dawno nie słyszała takiego tonu w jej głosie. Gdy odszedł Marcin, przyszła do mamy, płacząc i skarżąc się. Mama najpierw ją pocieszała, ale wszystko zepsuła, mówiąc, iż przecież ostrzegała. Miała rację. Ale Weronice wcale nie było lżej. Pokłóciły się. Od tamtej pory nie przychodziła już do mamy, tylko dzwoniła, próbując radzić sobie sama.

Odsunęła się od kasy i wybrała małe ciastko w dziale z wypiekami. Nie wypada iść z pustymi rękami.

W domu cały czas zastanawiała się, jaki szykuje jej mama prezent. Dla pewności umyła włosy i lekko podkręciła końcówki, podkreśliła rzęsy i usta, założyła granatową spódnicę i bluzkę w kolorze brzoskwini. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Cokolwiek mama wymyśliła, spotka to we właściwym stroju i z uśmiechem.

„Marcin jeszcze pożałuje” – pomyślała, wkładając buty i płaszcz.

Mama otworzyła drzwi, a Weronika zastygła w zdumieniu na progu. Jej oczy błyszczały młodością, na policzkach miał zdrowy rumieniec, a nowa fryzura odjęła jej z dziesięć lat.

– Wyglądasz świetnie – powiedziała Weronika, wręczając mamie ciastko.

– Dziękuję. – Mama uśmiechnęła się skromnie. – Rozbierz się i przejdź do pokoju – dodała, znikając z ciastkiem w kuchni.

„Na pewno zaprosiła kogoś w gości” – pomyślała. gwałtownie się rozebrała, poprawiła przed lustrem loki i weszła do pokoju. Z kanapy podniósł się postawny mężczyzna po pięćdziesiątce, w spodniach i granatowym swetrze, z zakolami nad wysokim czołem i dużym nosem. Zmarszczki w kącikach oczu zdradzały, iż często się uśmiechał lub mrużył oczy od słońca. Przyglądał się jej z ciekawością. Przywitała się nieufnie.

– Weronika, to jest Jan Kowalczyk, mój przyjaciel z dzieciństwa – powiedziała mama, obejmując ją w pasie i prosząco patrząc w oczy.

– Już rozumiem, ze wsi – odparła rozczarowana Weronika.

– Chodźcie na obiad, zupa ostygnie – mama odsunęła rękę i pierwsza weszła do kuchni.

Weronika postawiła sobie miskę zupy na swoim zwykłym miejscu – plecami do lodówki przy oknie. „Serio chce, żeby zajął miejsce taty?” – pomyślała. Jan usiadł naprzeciwko. Inaczej się nie dało. Mama wcisnęła się między nich, tyłem do kuchenki i zlewu. Tak było wygodniej wstawać, gdy czegoś brakowało. Tak jadali zawsze, gdy żył tata.

– Rozumiem, iż chciałaś nas przedstawić? Nie spodziewałam się tego po tobie. Więc dlatego tak się zmieniłaś – powiedziała cierpko Weronika.

– Po co tak? – Mama spojrzała na nią z wyrzutem.

– A ty tęsknisz za kułakami? Za mało ci tata dał? Chcesz więcej? A gdzie butelka? Nie przynieśliście wódki? – spytała, patrząc na Jana.

– Jan nie pije. On… – mama zarumieniła się, spuściła wzrok.

On położył swoją dużą, spracowaną dłoń na jej ręce.

– Nie trzeba, Aniu.

– Teraz udajecie abstynenta, a później pokażecie prawdziwe oblicze, gdy się tu wprowadzicie. Mamo, serio chcesz wyjść za mąż? To ta niespodzianka? Janie, żona cię wygnała i teraz się przypWeronika spojrzała na łzy w oczach mamy i nagle zrozumiała, iż prawdziwym prezentem nie był Jan, ale drugi raz, który dostały – aby naprawić to, co między nimi pękło.

Idź do oryginalnego materiału