Jeżeli ktoś myślał, iż będzie to wieczór z nagranymi wcześniej wokalami i podskakującym Pitbullem, to nieźle by się pomylił. Amerykański wokalista kubańskiego pochodzenia przyjechał do Polski z całym zespołem muzyków, DJ-em oraz grupą roznegliżowanych tancerek, żeby rozkręcić największą imprezę w Krakowie. Dresscode był jeden — biała koszula, krawat, czarne spodnie i obowiązkowy czepek na głowie imitujący jedną z najpopularniejszych łysin na świecie.