Stryjka Kazika Tomek od razu nie polubił, a choćby bardziej – znienawidził go od pierwszego spojrzenia.
Mama, nerwowo przeplatając palce, powiedziała tamtego wieczoru ośmioletniemu synkowi:
– Tomek, poznaj stryjka Kazika. Pracujemy razem, a teraz postanowiliśmy też zamieszkać razem.
Tomek marszczył brwi, nic nie rozumiejąc. Co to miało znaczyć? Ten obcy człowiek będzie teraz z nimi mieszkał?
– A tata? – Tomek spojrzał złośliwie na mamę i ukradkiem na stryjka Kazika, który stał przy drzwiach.
– Tomek, nie zaczynaj! – Mama jeszcze bardziej się zdenerwowała i choćby podniosła głos.
– Tata wróci! Na pewno wróci! Nie potrzebujemy ciebie! – krzyknął Tomek do obcego mężczyzny. Łzy wypełniły mu oczy i pobiegł do swojego pokoju.
– Tomku, synku. Ile razy ci mówiłam? Twój tata nas zostawił. Mnie zostawił i ciebie zostawił. Nie wróci już nigdy. A stryjek Kazik – on jest dobry. Zobaczysz, będzie się o nas troszczył, zaprzyjaźnicie się. – Mama usiadła obok Tomka, który rzucił się na łóżko. Głaskała go po głowie, po ramionach, mówiła cicho i łagodnie, ale Tomek nie odwracał się, wtulony w ścianę. Nie wierzył mamie i nie chciał jej słuchać. Tata wcześniej też często wyjeżdżał na długo, swoją dużą ciężarówką, ale zawsze wracał. Wesoły, z prezentami dla Tomka i mamy. Już od bramy krzyczał: „No to witajcie! Zobacz, kto przyjechał!”, a Tomek biegł mu na spotkanie z rozłożonymi rękoma: „Tato, tato! A co mi przywiozłeś?” Zanim tata wyjechał tym razem, długo rozmawiali z mamą w kuchni. Mama łkała, a tata powtarzał: „Ewo, nie rób scen, wiedziałaś, iż mam rodzinę. Muszę o nich myśleć”. Tomek wtedy miał sześć lat i nie rozumiał, dlaczego mama płacze, skoro tata mówił o nich, o ich rodzinie, o nim i mamie – przecież nie może być tak, żeby była jakaś inna rodzina. Tomek już zasypiał, a gdy rano się obudził, taty nie było. „A kiedy wróci?” – zapytał mamę, która tamtego ranka była zamyślona i często wzdychała. Tomek nie uwierzył, gdy mama wytłumaczyła, iż tata już nigdy nie wróci. Że ma inną rodzinę, inną żonę i inne dzieci, a oni z Tomkiem są mu już niepotrzebni. Tomek wtedy bardzo się na mamę wściekł, płakał i krzyczał, iż ona kłamie, iż tata go kocha i na pewno wróci. Tomek czekał już bardzo długo, a tata nie przyjeżdżał. Mama cmokała na niego, gdy pytał o ojca. A teraz w ich domu pojawił się ten stryjek Kazik.
Mama wyszła. Tomek usłyszał, jak w kuchni stryjek Kazik powiedział:
– Ewo, nie powinnaś tak. Trzeba go było jakoś przygotować.
– Nic się nie stanie. Przyzwyczai się. Wszystko się ułoży. – Odcięła mama.
Rano przy śniadaniu stryjek Kazik siedział z nimi. Chwalił jajecznicę smażoną na boczku, jakby to było coś niezwykłego. Mama się uśmiechała, dolewając mu gorącej herbaty.
– Tomku, chcesz, żebym cię zawiózł do szkoły? Dam ci choćby pokręcić kierownicą – zaproponował stryjek Kazik.
– Sam pójdę. – Tomek burknął. Tata też pozwalał mu siadać za kierownicą swojej dużej ciężarówki, choć była wyłączona i nigdzie nie jechała, ale Tomek lubił kręcić kierownicą, dotykać różnych dźwigni i przycisków, wyobrażając sobie, iż jedzie gdzieś daleko. A od tego stryjka Kazika niczego nie potrzebował. Stryjek Kazik nie nalegał, a mama nie zwróciła uwagi, iż Tomek jest niegrzeczny. Tomek od dawna przyzwyczaił się chodzić do szkoły sam – mama pracowała w fabryce w pobliskim miasteczku i, śpiesząc się na autobus, krzyczała już z progu: „Tomku, wstawaj! Śniadanie na stole!” Wspólne śniadania jadali tylko w weekendy. Choć Tomek złościł się na stryjka Kazika, było mu jednak ciekaw, jaki ma samochód. Pewnie taki stary syreniak, jak u sąsiada dziadka Stanisława, który odpala go raz w miesiącu, by pojechać na targ do miasta. Ale nie – stryjek Kazik miał piękne srebrne auto, w którym razem z mamą wsiedli i pojechali w stronę miasta, mama pomachała mu na pożegnanie, a stryjek Kazik zatrąbił. Tomek nie pomachał w odpowiedzi i nie uśmiechnął się, tylko nachmurzył się i ruszył w przeciwnym kierunku. Dwa domy dalej na ławce czekał na niego najlepszy przyjaciel – Wojtek.
– No, nie zazdroszczę. Teraz zacznie cię wychowywać. – Wciągnął nosem Wojtek, drapiąc się po głowie. Robił to odruchowo, gdy tylko wspomniał swojego ojczyma. Wujek Jan mieszkał z nimi już od czterech lat. Dużo pił, ciągle na niego krzyczał i często dawał mu w ucho – z powodu i bez. Matka nie broniła Wojtka, sama też często piła razem z mężem i uważała, iż mężczyzna lepiej wie, jak wychować przyszłego mężczyznę. Tomek wyobraził sobie, iż stryjek Kazik może być taki sam, i jeszcze bardziej się zamknął w sobie. Jego mama nie piła i zawsze była miła i wesoła, marszczyła się tylko, gdy Tomek wspominał o tacie.
Ale obawy Tomka okazały się niepotrzebne. Stryjek Kazik nie pił. Po pracy i w weekendy, nucąc pod nosem, ciągle coś naprawiał i majsterkował. Zawsze prosił Tomka o pomoc, ale Tomek mruczał:
– Nie potrzebne mi to. – I odchodził, a potem ukradkiem obserwował stryjka Kazika, który wszystko robił sprawnie i szybko. Dom i podwórko powoli zmieniały się dzięki niemu. Mama z euforią przyciskała ręce do piersi, teraz częściej się uśmiechała i śmiała. A Tomek złościł się i specjalnie chował narzędzia, gwoździe i inne rzeczy, a potem z ukrycia obserwował stryjka Kazika, czekając, aż ten się wścieknie. Ale stryjek Kazik nie wściekał się, nie krzyczał, gdy czegoś nie znalazł na swoim miejscu, tylko uśmiechał się i mówił: „Skrzat, skrzat, pobaw się, ale oddaj”, mrugając do Tomka, i szedł szukać potrzebnego przedmiotu gdzie indziej. I zawsze znajdował.
Wieczorem przy kolacji stryjek Kazik pytał Tomka o szkołę, czy potrzebuje pomocy z lekcjami.
– NormalDopiero gdy Tomek poczuł ciepły uścisk stryjka Kazika i zrozumiał, iż to on, a nie ten dawny ojciec, zawsze był przy nim, jego serce wreszcie się otworzyło, i już nigdy nie był sam.