Była już głęboka noc, ale Krystyna nie mogła zasnąć. Przewracała się w łóżku, zmieniała pozycję raz po raz, aż w końcu wstała, by napić się wody i się uspokoić. W domu panowała cisza, przerywana tylko tykaniem zegara. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi.
Krystyna zamarła zaskoczona. O tej porze nikt nigdy do niej nie przychodził. Serce zamarło jej w piersi. Narzuciła szlafrok i podeszła do wejścia. Na progu stała sąsiadka, mała Zosia, trzymając na rękach swojego młodszego brata – dwuletniego Mieszka.
„Dobry wieczór, ciociu Krysiu” – wyszeptała dziewczynka drżącym głosem. „Chyba coś się stało z mamą… Ona… tam…”
Krystyna natychmiast zrozumiała – coś boleśnie ścisnęło jej serce. Pobiegła przez ulicę do domu Wandy, matki tych dzieci. Drzwi były uchylone. W środku wisiała dziwna, napięta cisza. Weszła do sypialni – i odskoczyła nagle, przerażona tym, co zobaczyła.
Wandy już nie było…
Krystyna stała, nie wierząc własnym oczom, po czym, jakby na szczudłach, wróciła do domu. W kuchni siedziała Zosia skulona w kłębek, obok drzemał Mirek. Dziewczynka podniosła wzrok i zapytała spokojnie, ale przerażająco dojrzale:
„Mama umarła, prawda?”
Krystyna nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem. Podeszła i mocno przytuliła Zosię. Płakały razem. Dziewczynka tylko szeptała:
„Szkoda Mireczka. On jeszcze taki mały. Bez mamy będzie mu ciężko…”
Wandę pochowała cała wieś. Nie miała rodziny. Ojca dzieci nikt nie znał. Po pogrzebie Zosię i Mireka zabrano do domu dziecka.
Minęło pół roku. Krystyna wróciła do codzienności, ale wieczorami myśli wciąż wracały do tej dwójki. Odwiedzała ich, przywoziła słodycze i zabawki. Za każdym razem, patrząc w oczy Zosi, pełne tęsknoty, ledwie powstrzymywała łzy.
Wiedziała, iż mogłaby ich zabrać. Chciała. Ale bała się – odpowiedzialności, pieniędzy, wieku. Strach, iż nie podoła.
Krystyna była samotną kobietą. Kiedyś była zamężna, ale małżeństwo się rozpadło. Długo leczyła się, próbowała zajść w ciążę – na próżno. Mąż odszedł, gdy stało się jasne, iż dzieci nie będzie. Potem zamknęła się w sobie. Nie wpuszczała już nikogo. Mężczyźni przestali dla niej istnieć. Żyła pracą. Uchodziła za silną, niezależną, ale nocami płakała w poduszkę.
Jej życie toczyło się jednostajnie. Praca, dom, ogródek. Siostra Ewa mieszkała w innym mieście, miały dobre relacje, ale kłóciły się – Ewa nie chciała dzieci, co drażęKrystyna pewnego dnia spojrzała w oczy Zosi i zrozumiała, iż strach już nie ma znaczenia – odtąd ich drogi miały być wspólne.