Dzieci Chomeiniego Mięsem Armatnim
17 stycznia 1988
Jak nazwać przywódcę, który wysyła dzieci na wojnę, gdy nie są wystarczająco duże, by nosić własne karabiny, który narzuca szkołom średnim limity, by produkowały żołnierzy, który wykorzystuje te dzieci jako żywe wykrywacze min i tarcze dla prawdziwych żołnierzy? Nazwijmy go ajatollahem Ruhollahem Chomeinim.
Nikt, choćby nasze źródła w Centralnej Agencji Wywiadowczej, nie wie, ilu nastolatków i dzieci Chomeini wyciągnął ze szkół, aby wysłać je na front z Irakiem. Ale nasze źródła przyznają, iż liczba ta wynosi dziesiątki tysięcy, a być może setki tysięcy.
Nasze źródła zgadzają się również, iż chłopcy-żołnierze otrzymują niewielkie szkolenie i są wykorzystywani jako tarcza dla fanatycznego Korpusu Strażników Rewolucji Chomeiniego walczącego na froncie lub jako chodzące wykrywacze min, których życie jest zbywalne. Dzieci są mięsem armatnim Chomeiniego.
Czasami urzędnicy Chomeiniego chwalili się tą barbarzyńską praktyką. Mohsen Rezaji, dowódca korpusu gwardii, publicznie mówił o roli dzieci i wysuwaniu ich przed swoich żołnierzy, by ściągały na siebie ogień. Określił je choćby mianem irańskich „żołnierzy jednorazowego użytku”.
Jeden z najwyższych irańskich urzędników wojskowych oszacował w maju, iż w 1986 r. na front wysłano 64.000 irańskich uczniów. Irański minister edukacji Kazem Akrami podał wcześniej liczbę ponad 120.000 uczniów i nauczycieli.
Szef „sztabu ds. wojennych” w ministerstwie edukacji ogłosił rok temu, iż „ponad 95 procent uczniów siódmej klasy w kraju zostało w tym roku zapisanych na szkolenie wojskowe”.
Są to 12- i 13-latkowie. Chwalił się, iż irańskie szkoły zawodowe są zajęte „projektem produkcyjnym”, produkując części do moździerzy i pojemniki na pociski moździerzowe.
Podczas prywatnego spotkania z urzędnikami ministerstwa edukacji, przewodniczący parlamentu Ali Akbar Haszemi Rafsandżani nakazał im zapewnienie większej liczby uczniów na fronty. Pochwalił ministerstwo za to, iż stało się głównym źródłem żołnierzy na wojnie.
Prezydent Iranu Ali Chamenei chwalił się, iż reżim rekrutuje dzieci na front. Chwalił się, iż „młodzież płacze i błaga o wysłanie na linię frontu”.
Jako ukłon w stronę zmartwionych rodziców, reżim obiecał, iż dzieci spędzą tylko 45 dni na froncie i będą uczęszczać do „kompleksów edukacyjnych”, gdy nie będą walczyć.
Termin 45 dni jest ignorowany, a kompleksy edukacyjne to żart.
Klasy są często puste, ponieważ dzieci są na froncie. Niejednokrotnie dziecko, które zmarło przed rozpoczęciem kursu, otrzymało ocenę pozytywną.
Na początku roku szkolnego 1987 Kazem Akrami próbował doprowadzić nauczycieli i uczniów do szału rekrutacyjnego. Według jednego ze źródeł, Akrami powiedział, iż „ponieważ szkoły są uważane za bunkry, takie jak te na frontach”, dzieci powinny rozpocząć nowy rok z hasłem „Wojna! Wojna!”
Na wypadek, gdyby ochotnicy nie błagali i nie płakali, aby się przyłączyć, ministerstwo nakazało wszystkim szkołom średnim wybrać 40 uczniów i 10 nauczycieli na semestr szkolny, aby wypełnić kontyngent na froncie.
Źródło: Children Khomeini’s Cannon Fodder, Washington Post
Zobacz na: Wróg spod znaku dżihadu – obraz islamu w pracach Oriany Fallaci
Islam: Dlaczego się go obawiamy, 1400-letnia tajemnica – dr Bill Warner
Wojna Informacyjna – Rafał Brzeski