Dziadek zostawił mi zrujnowany dom na przedmieściach w testamencie, a gdy do niego wszedłem, oniemiałem z wrażenia…

newskey24.com 1 tydzień temu

Dziadek zostawił mi w spadku stary, zaniedbany dom na wsi, podczas gdy moja siostra dostała dwupokojowe mieszkanie w samym centrum miasta. Mój mąż nazwał mnie nieudacznikiem i wyprowadził się do mojej siostry. Straciwszy wszystko, co miałam, pojechałam na wieś. Gdy przekroczyłam próg domu, ogarnęło mnie osłupienie

W kancelarii notariusza było duszno i unosił się zapach starych papierów. Agnieszka siedziała na niewygodnym krześle, czując, jak z nerwów pocą się jej dłonie. Obok, w droższym garniturze i z idealnym manicure, siedziała jej starsza siostra, Katarzyna. Wyglądała, jakby przyszła nie po odczytanie testamentu, ale na ważne spotkanie biznesowe.

Kasia przewijała coś na ekranie telefonu, rzucając notariuszowi obojętne spojrzenia, jakby już chciała wyjść. Agnieszka nerwowo kręciła paskiem swojej znoszonej torebki. W wieku trzydziestu czterech lat przez cały czas czuła się jak ta nieśmiała młodsza siostra wobec pewnej siebie, osiągającej sukcesy Kasi. Praca w miejscowej bibliotece nie przynosiła dużych zarobków, ale Agnieszka kochała to, co robiła.

Inni jednak traktowali to raczej jako hobby zwłaszcza Kasia, która zajmowała stanowisko w dużej firmie i zarabiała więcej niż Agnieszka przez cały rok. Notariusz, starszy pan w okularach, odkaszlnął i otworzył teczkę z dokumentami. W pokoju zrobiło się jeszcze ciszej. Gdzieś na ścianie tykał stary zegar, podkreślając napiętą atmosferę.

Czas zdawał się zwalniać. Agnieszce nagle przypomniały się słowa dziadka: *Najważniejsze w życiu dzieje się w ciszy*.

Testament Stanisława Nowaka zaczął notariusz jednostajnym głosem.

Zapiszuję dwupokojowe mieszkanie przy ulicy Centralnej 27, mieszkanie 43, wraz z wyposażeniem i sprzętami domowymi, mojej wnuczce Katarzynie Nowak.

Kasia choćby nie oderwała wzroku od telefonu, jakby od dawna wiedziała, iż dostanie to, co najcenniejsze. Jej twarz pozostała obojętna. Agnieszka poczuła znajomy ból w piersi. Znowu to samo. Znów była druga.

Kasia zawsze była pierwsza najlepsze oceny, prestiżowe studia, małżeństwo z zamożnym biznesmenem. Miała stylowe mieszkanie, drogi samochód, markowe ubrania. A Agnieszka? Zawsze pozostawała w jej cieniu.

Dom w miejscowości Sosnówka wraz z zabudowaniami gospodarczymi i działką o powierzchni tysiąca dwustu metrów kwadratowych zapisuję mojej wnuczce Agnieszce Nowak kontynuował notariusz, przewracając kartkę.

Agnieszka drgnęła. Dom na wsi? Ten sam, niemal walący się, w którym dziadek mieszkał samotnie w ostatnich latach? Pamiętała go mgliście widziała go zaledwie kilka razy w dzieciństwie. Już wtedy wyglądał, jakby lada moment się rozpadnie. Odpadająca farba, przeciekający dach, zarośnięty ogród wszystko budziło niepokój.

Kasia w końcu oderwała wzrok od ekranu i spojrzała na siostrę z lekko drwiącym uśmiechem:

No cóż, Aga, przynajmniej coś dostałaś. Chociaż, szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co z tym złomem zrobisz. Może rozbierzesz i sprzedasz działkę pod letniska?

Agnieszka milczała. Słowa utknęły jej w gardle. Dlaczego dziadek tak zdecydował? Czy i on uważał ją za nieudacznika, który choćby nie zasługuje na porządny dom? Chciała płakać, ale powstrzymała się nie tutaj, nie przed Kasią i tym surowym notariuszem, który patrzył na nią z ledwo dostrzegalnym współczuciem.

Notariusz dalej czytał formalności, wymieniając warunki testamentu. Agnieszka słuchała roztargniona, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje. Dziadek zawsze był sprawiedliwym człowiekiem. Dlaczego więc podzielił spadek tak niesprawiedliwie? W końcu formalności się skończyły. Notariusz wręczył każdej z sióstr potrzebne dokumenty i klucze.

Kasia gwałtownie podpisała papiery, elegancko wsunęła klucze do designerskiej torebki i wstała.

Muszę już iść, mam spotkanie z klientami rzuciła, choćby nie patrząc na Agnieszkę. Będziemy w kontakcie. Nie przejmuj się za bardzo w końcu dostałaś chociaż coś.

I wyszła, zostawiając za sobą delikatny ślad francuskich perfum.

Agnieszka długo siedziała w kancelarii, trzymając w dłoniach klucze do wiejskiego domu. Były ciężkie, żelazne, zardzewiałe na brzegach, staroświeckie, z długimi zębami. Zupełnie nie takie jak eleganckie klucze, które dostała Kasia. Na zewnątrz czekał już jej mąż Marek. Stał przy swoim wysłużonym samochodzie, palił papierosa i nerwowo spoglądał na zegarek.

Na jego twarzy malowało się rozdrażnienie. Gdy tylko Agnieszka wyszła, zdusił niedopałka butem.

No i co dostałaś? zapytał bez żadnego wstępu, choćby nie witając się. Mam nadzieję, iż chociaż coś wartego uwagi?

Agnieszka powoli opowiedziała mu treść testamentu. Z każdym słowem twarz Marka stawała się coraz ciemniejsza.

Gdy skończyła, tylko stał w milczeniu, po czym nagle uderzył pięścią w maskę samochodu.

Dom na wsi?! Serio?! Znowu wszystko zepsułaś! Twoja siostra dostaje mieszkanie w centrum warte co najmniej milion złotych, a ty jakąś ruderę!

Agnieszka drgnęła na jego chamstwo. Wcześniej Marek rzadko przeklinał, ale ostatnio stawał się coraz bardziej nerwowy, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze.

Nie ja decydowałam próbowała się bronić, głos jej drżał. To była decyzja dziadka.

Ale mogłaś na niego wpłynąć! Pokazać, iż zasługujesz na więcej! Porozmawiać, wyjaśnić sytuację!

Zawsze byłaś zbyt cicha. Zawsze stałaś z boku, do niczego się nie nadajesz. choćby porządnego spadku nie potrafisz dostać.

Jego słowa ciąły jak nóż. Agnieszka poczuła, iż łzy napływają jej do oczu. Siedem lat małżeństwa, a on mówił do niej, jakby byli obcymi ludźmi.

Marek, proszę, nie krzycz na mnie. Ludzie patrzą.

Może da się coś z tym domem zrobić? cicho zaproponowała, rozglądając się.

Coś zrobić?! Co można zrobić z ruderą na końcu świata? Nikt nie da za to choćby pięćdziesięciu tysięcy. Może rozebrać i sprzedać działkę.

Marek

Idź do oryginalnego materiału