Dziadek zostawił mi w spadku stary, zaniedbany dom na wsi, podczas gdy moja siostra dostała dwupokojowe mieszkanie w samym centrum miasta. Mąż nazwał mnie nieudacznikiem i wyprowadził się do mojej siostry. Straciwszy wszystko, pojechałam na wieś, a kiedy przekroczyłam próg tego domu, oniemiałam z wrażenia…
W kancelarii notariusza było duszno i unosił się zapach starych dokumentów. Ania siedziała na niewygodnym krześle, czując, jak z nerwów pocą się jej dłonie. Obok niej, w drogim garniturze i z idealnym manicure, siedziała jej starsza siostra Magda. Wyglądała, jakby przyszła nie na odczytanie testamentu, ale na ważne spotkanie biznesowe.
Magda przewijała coś w telefonie, od czasu do czasu rzucając obojętne spojrzenia na notariusza, jakby nie mogła się doczekać, żeby wyjść. Ania nerwowo kręciła paskiem swojej znoszonej torby. W wieku trzydziestu czterech lat wciąż czuła się jak ta nieśmiała młodsza siostra wobec pewnej siebie i spełnionej Magdy. Praca w bibliotece nie była dobrze płatna, ale Ania ją kochała.
Notariusz, starszy pan w okularach, odkaszlnął i otworzył teczkę z dokumentami. W pokoju zrobiło się jeszcze ciszej. Gdzieś na ścianie tykał stary zegar, podkreślając napiętą atmosferę.
Czas jakby zwolnił. Anii nagle przypomniały się słowa dziadka: Najważniejsze w życiu dzieje się w ciszy.
Testament Stanisława Nowaka zaczął notariusz monotonnym głosem. Zapisuję dwupokojowe mieszkanie przy ulicy Centralnej 27, mieszkanie 43, wraz z wyposażeniem, mojej wnuczce Magdzie Marii.
Magda choćby nie podniosła wzroku znad telefonu, jakby wiedziała od początku, iż dostanie to, co najcenniejsze. Na jej twarzy nie było żadnych emocji. Ania poczuła znajomy ból w klatce piersiowej. Znowu to samo. Znowu była druga.
Magda zawsze była pierwsza, zawsze dostawała to, co najlepsze. W szkole miała same piątki, dostała się na prestiżową uczelnię, wyszła za bogatego biznesmena. Miała stylowe mieszkanie, drogi samochód, modne ubrania. A Ania? Zawsze pozostawała w cieniu starszej siostry.
Oraz dom we wsi Sosnówka wraz z zabudowaniami gospodarczymi i działką o powierzchni dwunastu arów zapisuję mojej wnuczce Annie Marii kontynuował notariusz.
Ania drgnęła. Dom na wsi? Ten sam, niemal walący się, w którym dziadek mieszkał samotnie w ostatnich latach? Pamiętała go mgliście widziała tylko kilka razy w dzieciństwie. Już wtedy dom wyglądał, jakby lada chwila się rozpadnie. Odpadająca farba, przeciekający dach, zarośnięty ogród wszystko budziło niepokój.
Magda w końcu oderwała wzrok od telefonu i spojrzała na siostrę z lekkim uśmieszkiem:
No cóż, Aniu, przynajmniej coś dostałaś. Chociaż, szczerze mówiąc, nie wiem, co z tym złomem zrobisz. Może rozbierzesz i sprzedasz działkę pod domki letniskowe?
Ania milczała. Słowa utknęły jej w gardle. Dlaczego dziadek tak zdecydował? Czy on też uważał ją za nieudacznika, który nie zasługuje choćby na porządny dom? Chciała płakać, ale powstrzymała się nie tutaj, nie przed Magdą i tym surowym notariuszem, który patrzył na nią z ledwo zauważalnym współczuciem.
Notariusz skończył czytać formalności. Magda gwałtownie podpisała dokumenty, schowała klucze do swojej designerskiej torebki i wstała.
Muszę iść, mam spotkanie z klientami rzuciła, choćby nie patrząc na Anię. Odezwiemy się. Nie przejmuj się za bardzo zawsze coś dostałaś.
I wyszła, pozostawiając za sobą delikatny ślad francuskich perfum.
Ania długo siedziała w kancelarii, trzymając w dłoniach klucze do wiejskiego domu. Były ciężkie, żelazne, zardzewiałe na brzegach, staromodne, z długimi zębami. Zupełnie inne niż eleganckie klucze, które dostała Magda. Na zewnątrz czekał już na nią mąż Marek. Stał przy swoim wysłużonym samochodzie, paląc papierosa i niecierpliwie spoglądając na zegarek.
No i co dostałaś? zapytał od razu, bez żadnych powitań. Mam nadzieję, iż coś wartego uwagi?
Ania powoli opowiedziała mu o treści testamentu. Z każdym słowem twarz Marka stawała się coraz ciemniejsza. Kiedy skończyła, stał w milczeniu, po czym nagle uderzył pięścią w maskę samochodu.
Dom na wsi?! Serio?! Znowu wszystko zepsułaś! Twoja siostra dostaje mieszkanie w centrum warte co najmniej pół miliona złotych, a ty jakąś ruderę!
Ania wzdrygnęła się na jego chamstwo. Wcześniej Marek rzadko przeklinał, ale ostatnio stał się coraz bardziej nerwowy, zwłaszcza gdy chodziło o pieniądze.
Ja niczego nie wybierałam próbowała się bronić, drżącym głosem. To była decyzja dziadka.
Ale mogłaś na niego wpłynąć! Pokazać, iż zasługujesz na więcej! Pogadać, wytłumaczyć sytuację! Zawsze byłaś zbyt cicha. Zawsze stałaś z boku, do niczego się nie nadajesz. choćby porządnego spadku nie potrafisz dostać.
Jego słowa ciąły jak nóż. Ania poczuła, iż łzy napływają jej do oczu. Siedem lat małżeństwa, a on mówi do niej, jakby byli obcymi ludźmi.
Może da się coś z tym domem zrobić? cicho zasugerowała, rozglądając się wokół.
Co możesz zrobić z ruderą na końcu świata? Nikt nie da za to choćby pięćdziesięciu tysięcy. Może rozebrać i sprzedać działkę.
Marek wsiadł do samochodu, trzasnął drzwiami, odpalił silnik i przez całą drogę do domu milczał, tylko od czasu do czasu coś mamrotał pod nosem. Ania patrzyła przez okno i myślała o dziadku. Stanisław Nowak był cichym, spokojnym człowiekiem. Pracował jako traktorzysta w PGR-ze, potem jako maszynista, a na emeryturze przeprowadził się do Sosnówki. Mówił, iż w mieście jest duszno, a na wsi powietrze jest czyste i w końcu można żyć dla siebie.
Ania pamiętała, jak odwiedzała go latem w dzieciństwie. Dziadek uczył ją rozpoznawać grzyby, pokazywał, gdzie rosną poziomki i maliny, opowiadał o ptakach i zwierzętach. Nigdy na nią nie krzyczał, nie zmuszał do niczego, czego nie lubiła. Po prostu był życzliwy, spokojny. Dzięki niemu Ania czuła się potrzebna i ważna. Dziadek często