Dwie sieroty i jeden szczęśliwy dom — jak los wszystko poukładał
Wiktoria i Jagoda jechały autobusem do cichej wioski. Przystanek, trochę piechotą — i oto adekwatny adres. W podwórku panował gwar, szykowano stoły, widocznie ktoś szykował się do urodzin. Dziewczyny zatrzymały się przy furtce, gdy nagle podszedł do nich mężczyzna.
— Dziewczyny, do nas? — zapytał z życzliwym uśmiechem. — Do kogo przybywacie, piękności?
— Szukamy Stanisława Kowalskiego — odparła Jagoda.
— To ja — mężczyzna uniósł brwi zdumiony. — Z urzędu? Czy skąd?
— Nie — Jagoda spojrzała na Wiktorię. — To moja przyjaciółka Wiktoria. Wiki, pokaż zdjęcie.
Wiktoria wyjęła starannie złożoną fotografię i podała mężczyźnie. Stanisław długo wpatrywał się w obrazek, potem przeniósł wzrok na dziewczynę. Jego twarz zmieniała się w oczach.
— To twoja córka — cicho powiedziała Jagoda.
Stanisław zastygł.
— Córka?..
Ta historia zaczęła się długo przed tym spotkaniem. Dwie zupełnie różne dziewczynki, Wiktoria i Jagoda, poznały się w domu dziecka. Trafiły tam tego samego dnia i od razu zostały razem. Obie — sieroty przez winę dorosłych i losu.
Jagoda straciła matkę, która choć nie żyła w biedzie, wolała życie pełne imprez i przelotnych romansów. Ojca nie znała, ale ten regularnie przysyłał pieniądze. Rodzina nie chciała jej zabrać. Po śmierci matki została jej tylko zrujnowana kawalerka i droga do placówki.
Wiktoria mieszkała z babcią. Matka zmarła przy porodzie, a ojciec… babcia coś o nim wiedziała, ale nigdy go nie szukała. Założył nową rodzinę, nikt nie domyślał się, iż ma gdzieś córkę. Gdy babci zabrakło — Wiktoria też trafiła do domu dziecka.
W placówce dziewczynki zamieszkały obok siebie. Od razu się zrozumiały, ale z innymi dziećmi nigdy się nie zżyły. Często broniły się nawzajem, często kłóciły z resztą. To zbliżyło je jeszcze bardziej.
Po wyjściu z placówki wynajęły razem mieszkanie i poszły do szkoły zawodowej. Wtedy właśnie wpadły na pomysł — spróbować odnaleźć swoich ojców.
Ojciec Jagody był w dokumentach — jego dane miały służby społeczne. Gorzej było z Wiktorią. Ale dzięki starym fotografiom i napisom na odwrocie udało jej się odkryć nazwisko. Dalej — internet, pytania, adresy… I oto jechały na spotkanie z losem.
Pierwszy był ojciec Jagody. Duży dom, za wysokim płotem. Zapukały. Odpowiedź była chłodna:
— Go nie ma. Wynoście się.
W pracy też nie miały szczęścia. Dopiero po godzinach się pojawił. Rozmowa była krótka i brutalna.
— Nie jesteś mi potrzebna. Płaciłem. Mam rodzinę, byłaś pomyłką. Nie wtrącaj się w moje życie.
Po tych słowach Jagoda posłała go do diabła i rozpłakała się.
— No to teraz twoja kolej — powiedziała, ocierając łzy. — Jedziemy do twojego ojca.
Adres znaleźli szybko. W podwórku szykowano się do jubileuszu. Stanisław Kowalski był w dobrym humorze. Gdy zobaczył zdjęcie i usłyszał „To pańska córka” — jego twarz przyciemniała, potem stała się zagubiona.
— Ty… w sumie nie jesteś bardzo podobna do matki. Ale… coś jest. Stasiek! Zawołaj babcię!
— Kto to? — z domu wyjrzał nastolatek.
— Biegnij, wołaj!
Pojawiła się starsza kobieta, ale pełna energii i uśmiechnięta.
— Co się znowu dzieje, Michał?
— Mamo, tylko się nie przestrasz… To… moja córka. Twoja wnuczka.
— Jezu! Naprawdę?! Co za radość! Dziewczyny, wchodźcie. Czemu stoicie na dworze? Dziś mój jubileusz — 70 lat!
Wiktorię i Jagodę przyjęto z otwartymi ramionami. Babcia od razu znalazła stare fotografie — nie było wątpliwości, rysy twarzy, spojrzenie, choćby pieprzyk — wszystko pasowało.
— Może badania? — cicho szepnęła Wiktoria.
— jeżeli chcesz — zrobimy. Ale ja i tak wiem — jesteś nasza. I Jagoda też. Jedna wnuczka — dobrze, a dwie — jeszcze lepiej! Będziecie obie nasze.
Jagoda znów się rozpłakała.
— Nie ma łez — powiedziała babcia. — Dziś święto. U Stanisława żona zmarła pięć lat temu, w domu byłam sama. A teraz mamy was. Zaraz zjemy — i wszystko nam opowiecie. Poznacie braci, Stanisław ma ich czterech. Najmłodszy — Wojtek.
Święto było niesamowite. Śmiali się, przytulali, wspominali, opowiadali. Stanisław ciągle powtarzał:
— Jak mogłem nie wiedzieć?..
— Widocznie tak miało być — mówiła babcia. — A popatrz tylko, jak Bartek na Jagodę patrzy. Chyba niedługo nowa uroczystość.
I rzeczywiście. Po roku Bartek i Jagoda wzięli ślub. Wiktoria została blisko, jak siostra. Stanisław stał się dla obu prawdziwym ojcem. A babcia… Mówiła tak: „Znalazłam dwie wnuczki naraz. To los!”
I czasem los naprawdę wszystko układa na swoim miejscu. choćby przez ból…