Dwie Skrzydła

polregion.pl 1 dzień temu

Roma i Wioletta byli razem od czasów szkolnych siedem długich lat. Dzieci nie mieli, jakoś nie wyszło. Ukochana babcia Romana naciskała:

Pobierzcie się, kochani, zgodnie z prawem! Wtedy na was spłynie Boża łaska. Piękne dziedziczki wam da Pan Bóg.

Dla Romana jego babcia była niepodważalnym autorytetem, więc niedługo oświadczył się swojej nieślubnej żonie. Wesele wyprawili huczne, obrączkami wymienili się, pieczątki w dowodach zdobyli. Choć podczas impazy była mała zadra. Kiedy świeżo upieczonym małżonkom podano kieliszki z szampanem, mieli obowiązek wypić je do dna (na szczęście bez łez). Potem, tradycyjnie, rzucili puste kieliszki na ziemię, by je stłuc. Kieliszek Romana rozleciał się na drobne kawałeczki, a kieliszek Wioletty choćby nie pękł, tylko się potoczył. Goście zaczęli szeptać (ale tak, aby każdy słyszał):

Och, niedobra wróżba! Nie będzie im się darzyło!

Roma i Wioletta tylko się zaśmiali: „Bzdury!” I zabawa trwała dalej. Po weselu mieli żyć długo i szczęśliwie, ale

Wioletta, zdobywszy status prawowitej żony, gwałtownie się zmieniła i wzięła władzę w swoje ręce. Wszystko było nie tak. Zaczęła się czepiać drobiazgów. Aż w końcu oświadczyła:

Na próżno się pobraliśmy, Roma. Jesteśmy jak ogień i woda. Lepiej się rozejdźmy.

Roma winą za wszystko obarczał teściową. Była dla niego jak Baba z bajki o złotej rybce. Zawsze mało jej było: uwagi, pieniędzy, miejsca w dwupokojowym mieszkaniu… A skoro zięć zamieszkał w jej, „krwią i potem zdobytym” mieszkaniu, teściowa mogła go bez przerwy „piłować”: jak zarobić milion, nie żyjąc z dnia na dzień. Roma cierpliwie znosił ataki żony i teściowej przez rok. Aż usłyszał:

Wynoś się.

Spytał żony:

Wioletta, to ostateczna decyzja? Twoja i mamy?

Tak! Mama nie ma z tym nic wspólnego! warknęła Wioletta.

Roma zaczął powoli zbierać rzeczy, rzucając żonie pełne nadziei spojrzenia. „Może się rozmyśli, zmiłuje” Ale Wioletta choćby brwi nie drgnęła.

Żegnaj, żono! Przepraszam, jeżeli coś westchnął Roma.

Żegnaj! Wioletta z hukiem zatrzasnęła za nim drzwi.

Roma wyszedł z rodzinnego gniazda. ale nie długo się smucił. Ładny chłopak, wysportowany, pociągający, gwałtownie znalazł się w ramionach innej dziewczyny. Myślała o nim od dawna. Pracowali razem. Gdy Alicja (tak się zwała nowa pasja) zauważyła, iż Roma chodzi ostatnio przybity i bez humoru, zaproponowała spotkanie poza pracą. Roma się zgodził znudzony

Alicja była wolna i atrakcyjna, z nieskazitelną opinią. Poszli wieczorkiem na spacer po parku, wypili kawkę w przytulnej knajpce. Roma opowiedział Alicji całe swoje życie. Dziewczyna współczuła, wzdychała, tuliła. Nagle „wystrzeliła”:

Romeczku, nigdy nie zauważyłeś, jak na ciebie patrzę, jak łapię każde twoje spojrzenie? Kocham cię od dawna! Ślepy jesteś, czy co?

Roma oczywiście przeczuwał jej uczucia. Mijali się codziennie w pracy. Gdy tylko podchodził Alicja to bladła, to czerwieniała, głos jej się załamywał, kręciło jej się w głowie. Roma widział w niej piękny, pachnący kwiatek, ale nic więcej. Alicja była pełną przeciwieństwą żony Romana: spokojna, czuła, ustępliwa. Podobało mu się to. Ale był wtedy żonaty! Trzymał się z daleka. Teraz, po wyproszeniu, pomyślał: „Czemu nie? Rybka sama płynie w ręce Po co odmawiać takiego przysmaku?”

Następnego dnia Roma i Alicja przyjechali do pracy razem. Koledzy, zobaczywszy ich, porozumiewawczo mrugnęli. „Alicja dopięła swego”. Wszyscy wiedzieli, iż dziewczyna marzyła o Romie, ale nigdy nie przestąpiłaby progu zwanego żona.

Roma zamieszkał u Alicji. Ta portlała jak piękny motyl wokół ukochanego, zgadując jego potrzeby, rozpieszczając go. Zdawało jej się, iż większego szczęścia na świecie nie ma! Roma z przyjemnością przyjmował opiekę Alicji. W duchu nazwał ją Świetlikiem tak mocno rozświetlała i ogrzewała jego duszę.

Dziewczyna przedstawiła Romana rodzicom. Jej tata był ważnym urzędnikiem. Zauważył, iż córka jest po uszy zakochana. Wydał wyrok:

Skoro tak mieszkajcie razem. Ślub załatwimy
Ale Roman miał inne plany, bo gdy Marysia kończyła rok, jego serce znów zabiło mocniej na widok nowej asystentki w pracy, która uśmiechała się do niego tak, jakby miała skrzydła… i już układał w myślach, jak przedstawić ją Babci oraz Mani.

Idź do oryginalnego materiału