Dwie noce i jeden dzień
Brygida co chwilę spoglądała na zegarek. Czas wlókł się jak ślimak, powoli i niemrawo. Do końca pracy została jeszcze pełna godzina.
– Ciągle zerkałaś na zegarek. Śpieszysz się? – zapytała główna księgowa Bronisława Janowska.
– Nie, ale…
– Mężczyzna? W twoim wieku tylko przez mężczyznę kobieta może tak śpieszyć czas. A w moim wieku marzymy, by zatrzymać jego bieg. – Bronisława westchnęła. – No dobrze, idź. I tak kilka dziś robisz.
– Dziękuję! – Brygida rozłączyła program na monitorze.
– Kochasz go? – spytała ciekawie, ale ze smutkiem, Bronisława.
– Kocham. – Brygida spojrzała szefowej prosto w oczy.
Jej biurko stało na wprost biurka Brygidy, więc doskonale ją widziała. Rozmiar gabinetu nie pozwalał inaczej ustawić mebli. Brygida czuła się jak na egzaminie pod jej czujnym spojrzeniem.
– To czemu za niego nie wychodzisz? Nie chce się żenić? – Bronisława zdjęła okulary i przetarła nos. – Rozumiem. Żonaty. I dzieci ma? Klasyka. Najpierw ukrywał prawdę, a kiedy się przyznał, ty już byłaś zakochana i nie potrafiłaś z nim zerwać. Obiecał, iż się rozwiezie, jak dzieci podrosną. Tak?
– Skąd pani wie? – zdziwiła się Brygida.
– Też byłam młoda. Myślisz, iż tylko ty jedna dałaś się złapać na tę przynętę? Dziewczyno, jeżeli mężczyzna nie odszedł od rodziny od razu, to nigdy nie odejdzie. Pogódź się z tym. Odejdź sama.
– Ale… ja go kocham.
– Kiedy mu się znudzisz albo, nie daj Boże, żona się dowie, będzie jeszcze gorzej i bardziej bolesne. Prędzej niż później. Chociaż godność zostaw sobie. I karmy nie psuj. – Bronisława założyła okulary, od razu stając się poważna i surowa.
– Pomyśl. W niedzielę nie spóźniaj się do pracy – rzuciła, nie podnosząc głowy znad papierów.
– Kocha go… – westchnęła Bronisława i pokręciła głową, gdy za Brygidą zamknęły się drzwi gabinetu.
Brygida zbiegła po schodach na parter, pożegnała się z ochroniarzem i wybiegła na ulicę zalane majowym słońcem. Od razu zauważyła samochod Darka i ruszyła w jego stronę.
– No wreszcie, myślałem, iż nigdy nie wyjdziesz. Siedzę tu jak słup soli, na widoku wszystkich – burknął Darek, gdy Brygida wsiadła obok niego.
Zakręcił kluczykiem, odjechali od biurowca i włączyli się w strumień samochodów.
– Dokąd jedziemy? Nic nie zrozumiałam z twojego telefonu – spytała Brygida.
– Niespodzianka – rzucił Darek, rzucając jej obiecujące spojrzenie.
Wystarczył ten jeden krótki wzrok, by serce Brygidy zabiło mocniej, a po brzuchu rozlało się słodkie ciepło.
Samochód wyjechał z miasta i pomknął szosą. Potem skręcili w polną drogę, wijącą się między gęstymi drzewami.
Brygida patrzyła na smugę drogi i marzyła, by nigdy nie dojechać, jechać tak długo, na koniec świata, tylko we dwoje. Po jakimś czasie ukazały się domki letniskowej osady.
– Jesteśmy – zadowolony oznajmBrygida spojrzała na Darka, który uśmiechał się beztrosko, i zrozumiała, iż to już koniec – nie dla niej jego kłamstwa, nie dla niej życie w cudzym cieniu.