Dwie dusze, jedno serce

twojacena.pl 2 godzin temu

Jedna dusza na dwoje

Gdy w rodzinie Jarosławskich przyszły na świat dwie identyczne córeczki, choć nie było to zaskoczeniem, Marzena w szronie szpitalnym na początku się przestraszyła. Siostry-bliźniaczki przyniesiono na karmienie i zostawiono z nią na sali.

Jak je rozróżnię? myślała, wpatrując się w te maleństwa. Wiedziałam, iż urodzą się bliźniaczki, ale teraz, gdy tu są, te moje kruszynki, zupełnie takie same

Z czasem Marzena przyzwyczaiła się i rozpoznawała je po znakach znanych tylko sobie. Reszta świata wciąż je myliła.

Zosia i Hania rosły, nierozłączne jak cień i światło. Razem chodziły do przedszkola, potem do szkoły. Gdy były w liceum, znały już wiele legend o bliźniętach na przykład starożytni Grecy nazywali ich dziećmi bogów, a na niebie świeci gwiazdozbiór Bliźniąt. Od zawsze mówiono, iż bliźnięta mają jedną duszę na dwoje, iż myślą tak samo.

Zosia i Hania naprawdę chorowały razem. Gdy Zosia zaczynała kaszleć, Hania już następnego dnia leżała z gorączką. Wpadły w podobne sytuacje, a ludzie wciąż je mylili choćby ich charaktery i nawyki były niemal identyczne. Gdy podrosły, podkochiwały się w tych samych chłopakach.

Nadszedł czas matur. Obie uczyły się dobrze i planowały studia. W sylwestrowe ferie Hania nagle zachorowała czuła się okropnie. Zosia czekała, aż w niej też coś zaskoczy, ale dni mijały, a Hania chorowała sama. Rodzice zawieźli ją do szpitala na badania. Diagnoza padła gwałtownie straszna choroba krwi.

Powinniście było przyjść wcześniej powiedzieli lekarze. Choć rozumiemy, iż bez objawów nikt nie biegnie do szpitala.

Hania walczyła pół roku. Zmarła wiosną. W chwili jej śmierci Zosia była w szkole, ale nagle poczuła przeszywający ból w piersi, jakby serce chciało wyskoczyć z klatki. Omal nie zemdlała.

Rodzice bali się o Zosię. Czy zdoła znieść stratę siostry? Ona sama czekała, aż i ją dopadnie ta sama choroba. W pośpiechu zrobili badania, ale okazało się, iż jest zdrowa.

W domu wszyscy pogrążyli się w żałobie. Tylko Zosia zadawała sobie pytanie:

Dlaczego to spotkało Hanię? Dlaczego nie mnie?

Czułam, jakbym straciła część siebie.

Matka martwiła się o córkę.

Córeczko, masz matury. Postaraj się. Ty teraz musisz żyć za siebie i za siostrę.

Zosia zebrała się w sobie i zdała świetnie.

Gdy ból po stracie nieco zelżał, Zosia wciąż odczuwała pustkę. Nikt nie rozumiał jej tak jak Hania.

Mamo, moje życie dzieli się na «przed» i «po» mówiła, a matka kiwała głową, bo sama czuła to samo.

Minęły lata. Zosia kończyła już studia medyczne, gdy poznała Kamila. Po raz pierwszy od dawna znów się uśmiechała. Miłość dała jej nowe siły.

Spotykali się trzy lata, gdy pewnej nocy przyśniła jej się Hania. Siostra machała ręką, jakby na coś wskazywała. Zosia obudziła się zdezorientowana. To był pierwszy raz od śmierci Hani.

Muszę pojechać na grób i zapalić świeczkę pomyślała rano. Matka poparła ten pomysł.

W drodze na uczelnię zadzwoniła do Kamila. Umówili się, iż po zajęciach wpadnie do niego.

Kamil, wybacz, ale dziś muszę jechać na cmentarz. Potem wstąpię do kościoła.

No dobra, Zośka, rozumiem. Buziak.

Na uczelni odwołano ostatnie wykłady. Zosia ucieszyła się zdąży na cmentarz i jeszcze zajrzy do Kamila. Będzie zaskoczony, bo miał wolne.

Po kościele spojrzała na zegarek czasu było sporo. Pojechała do Kamila.

Dziwne, ale drzwi do jego mieszkania były otwarte. Wsunęła się cicho i zamarła. Kamil był z inną dziewczyną. Oni też ją zauważyli.

Zosia?! zerwał się.

Nie chcę cię więcej widzieć krzyknęła i wybiegła.

Łatwiej było to powiedzieć, niż przeżyć. Ale gdy ochłonęła, pomyślała:

Dobrze, iż teraz, a nie po ślubie.

Kamil próbował się tłumaczyć, ale Zosia była nieugięta.

Nigdy ci nie wybaczę. Wynoś się.

Wkrótce dowiedziała się, iż Kamil pożyczył od znajomych pieniądze, twierdząc, iż ma jej zgodę na spłatę. Musiała zwrócić dług. To tylko utwierdziło ją w słuszności decyzji.

Wtedy przypomniała sobie sen. Hania wskazywała coś ręką. Może chciała ją ostrzec?

Czas mijał. Zosia skończyła studia i pracowała w szpitalu. Pewnego wieczoru jechała na nocną zmianę. Wyjechała wcześniej, by uniknąć korków. W połowie drogi auto stanęło silnik zgasł.

No proszę westchnęła, otwierając maskę. Co się stało, dziewczyno?

Spróbowała zapalić nic. Już miała wezwać pomoc, gdy nagle auto odpaliło.

A jednak!

Ruszyła dalej. Po kilkuset metrach zobaczyła korek. Gdy w końcu przejechała, ujrzała straszny wypadek cztery roztrzaskane samochody.

Boże To tuż obok miejsca, gdzie stanął mój samochód.

W szpitalu spotkała płaczącą pielęgniarkę.

Iwonka, co się stało?

Mój brat Zginął w tej

Idź do oryginalnego materiału