"Dubajski" deser z Ukrainy w Biedronce sprawił, iż Polacy łapią się za głowu. Niezła mieszanka

natemat.pl 6 godzin temu
Nowa premiera w Biedronce wywołała prawdziwą burzę w internecie. Chodzi o deser Dubai Chocolate Style – niepozorny lodowy smakołyk, który za sprawą swojej egzotycznej nazwy i jeszcze bardziej egzotycznego pochodzenia wywołał lawinę komentarzy. Gdy tylko produkt pojawił się w sklepach, jeden z popularnych facebookowych profili – Pomysłodawcy – zamieścił o nim post, który gwałtownie stał się viralem. O co chodzi z "nie-dubajskim" przysmakiem?


"Dubajski" deser w Biedronce namieszał. Klienci złapali się za głowę


"Ta dzisiejsza PREMIERA w Biedronce rozwaliła mi głowę! Teraz trzymajcie się mocno, bo ja prawie wpadłem z wrażenia do zamrażarki." – zaczyna autor wpisu. Dalej robi się jeszcze ciekawiej.

Okazuje się, iż deser mochi Dubai Chocolate Style, który kupicie w polskiej Biedronce został wyprodukowany… w Ukrainie. Jego importer pochodzi... z Niemiec, dystrybutor działa z Polski, a skład to prawdziwa międzynarodowa układanka – pistacje z Sycylii, nitki ciasta kadayif z Turcji, pasta sezamowa z Etiopii. I tylko ten "Dubaj" w nazwie – jakby trochę na doczepkę.



Choć wielu internautów śmiało się z tego nietypowego miksu, nie zabrakło też głosów powątpiewania. Czy naprawdę możemy nazywać coś "dubajskim", jeżeli nie ma to nic wspólnego z samym Dubajem? Zdania są podzielone. Ale jedno jest pewne – marketingowo działa to doskonale.

Wszystko co "dubajskie" sprzedaje się lepiej


Bo nie od dziś wiadomo, iż wszystko co "dubajskie", sprzedaje się lepiej. Kilka lat temu zaczęło się od szału na „dubajską czekoladę” – luksusową, błyszczącą, często z dodatkiem pistacji i złotych płatków. Potem przyszedł czas na dubajskie desery – oblane czekoladą mochi, lody pistacjowe z dodatkiem kardamonu, ciasta z kadayif i chałwy. I choć wiele z tych produktów nie ma żadnego związku z kuchnią Zatoki Perskiej, jedno słowo w nazwie potrafi zawojować rynek.

Producenci gwałtownie zauważyli ten trend. Dziś "dubajskie" mogą być pralinki, ciastka, lody, a choćby kawa – wystarczy choćby minimalny dodatek pistacji i obietnica orientalnej słodyczy. choćby jeżeli za tym blaskiem stoi taśma produkcyjna gdzieś w Europie Środkowo-Wschodniej.

Deser Dubai Chocolate Style kosztuje 24,99 zł za opakowanie 200 gramów, w którym znajduje się pięć sztuk lodowych kulek stylizowanych na mochi. Na opakowaniu zobaczymy elegancką grafikę i przyciągające oko napisy – ale związków z Dubajem trzeba szukać na siłę. Jedynie pistacjowy smak i odrobina sezamu mogą luźno nawiązywać do bliskowschodnich deserów.

Reakcje? Od śmiechu, przez konsternację, po pełne zachwytu opinie: "Cudo!", "Nie wiem, co to ma wspólnego z Dubajem, ale smakuje dobrze". Inni z kolei śmieją się, iż to bardziej "Unijny Deser Style", niż coś związanego z Emiratami.

Czy zatem nazwa "dubajski" to dziś tylko chwyt marketingowy? Coraz częściej – tak. Ale dopóki konsumenci będą kojarzyć ją z luksusem, oryginalnością i pysznym smakiem, dopóty producenci będą to wykorzystywać. A iż czasem do tego luksusu wiedzie droga przez Ukrainę, Niemcy, Polskę, Włochy, Turcję i Etiopię – cóż, może pragniemy takiej kulinarnej podróży?

Idź do oryginalnego materiału