Olga otworzyła drzwi, wciągnęła przez próg ciężką torbę i złapała oddech. W tym samym momencie z pokoju dobiegł głos:
– Ola, nareszcie! Co smacznego przyniosłaś? I gdzie ty w ogóle byłaś tak długo, już zdycham z głodu!
Nastrój, i tak niezbyt różowy, skurczył się w kolczastą kulkę irytacji. No jasne, Tomek znowu cały dzień królował na kanapie przed telewizorem albo grał w gry. Podłoga wciąż brudna, a prania pewnie choćby nie wrzucił do pralki. Ale oczywiście to ona jest winna, iż „biedny, dorosły dzieciak” głodny! A pieniądze – no tak, magicznie same się mnożą w kredensie!
Olga ciężkim krokiem, jak hydraulik po całym dniu napraw, przeszła do kuchni, rozpakowała torbę i, choćby nie przebierając się, zabrała się za gotowanie – sama też była głodna! Ofiarami jej frustracji padły niewinne garnki i patelnie.
Tomek na kanapie słuchał tego metalowego koncertu, aż w końcu nie wytrzymał – hałas zagłuszał choćby wiadomości. Z jękiem zsunął się z kanapy i wyruszył zaprowadzić porządek.
– Ola, no co ty tak walisz, jak w kuźni? choćby wiadomości nie słychać!
Olga rzuciła talerz na stół:
– Jedz i siedzisz cicho! Jak chcę, tak walę! A w kuźni ty, leń, nigdy choćby nie byłeś!
Tomek nadąsał się, ale jednak usiadł i zabrał za ziemniaki z mięsem. Olga dalej coś trzaskała, choćby nie siadła, jadła na stojąco. Pytanie żony zaskoczyło go – myślał o czymś innym.
– Ty, jak tam kanapę wgniatałeś, to może chociaż pranie do pralki wrzuciłeś?
Rozłożył ręce:
– Ola, jakie pranie? Żartujesz sobie? Pranie to kobiece zajęcie, a ja jestem facetem, ja się na tym nie znam i znać nie muszę! Jak ja coś wrzucę, to potem znowu będziesz krzyczeć, iż wełnę zagotowałam albo kurtkę puchową uprałam na programie do butów!
– Facet z ciebie jak ze mnie królowa Jadwiga! I oczywiście przez całe życie nie miałeś okazji nauczyć się obsługi pralki! – warknęła Olga. Tomek już naprawdę się obraził.
– Ola, no to już przesada! Za dużo sobie pozwalasz! Wiem, iż jesteś niezadowolona, iż teraz bez pracy, ale to przejściowe! Nie mogę iść byle gdzie, gdzie harować trzeba jak koń, a płacą grosze! Poza tym, mężczyzna musi znaleźć swoje powołanie! To nie dzieje się z dnia na dzień! A ty traktujesz mnie jak szmatę do podłogi! Za co?
Z instynktem samozachowawczym Tomka tego wieczoru było coś nie tak. Inaczej wyczułby, iż coś jest nie w porządku, już na tym etapie dyskusji. Zbyt podejrzanie nagle Olga zamilkła. Ale on nie wyłapał żadnych alarmujących sygnałów i popłynął dalej.
– Jesteś kobietą, Ola! Powinnaś być uosobieniem troskliwości i delikatności! A ty tylko wrzeszczysz i walisz, jak hydraulik Zdzisiek! Można chociaż chodzić lekko i nie rzucać przedmiotami, tylko kłaść je delikatnie, Ola!
Olga krótko parsknęła przez zęby, ale instynkt Tomka spał twardo i chyba choćby chrapał. Dokończył ziemniaki, wrzucił talerz do zlewu i zaczął krążyć po kuchni, jak wielki strateg.
– I w dodatku, Ola, powinnaś okazywać mi trochę szacunku! W końcu jestem mężczyzną, twoim mężem, mi się to, powiedzmy, prawnie należy! Spójrz chociaż na Kasię! Jak ona się kręci wokół swojego Kamila – pyłki z niego zdmuchuje! I żyją jak para gołębi – nigdy u nich hałasu, ani krzyku. Oto przykład! Dlaczego ja mam ci tłumaczyć takie proste rzeczy?
Tomek wykonał kolejne okrążenie przy oknie i dopiero wtedy coś mu zaiskrzyło. Olga mrużyła oczy jak kot na mysz, a w jej prawej dłoni spoczywała wygodnie rączka patelni. Żeliwnej. Ważącej dobrych pięć kilo. A Olga to kobieta postawna, silna, z taką sobie poradzi…
– Kasia… z Kamilem – przeciągnęła przez zęby.
Kamila i Kasię znał cały blok. Młoda para dostała mieszkanie od rodziny w prezencie ślubnym – składali się wszyscy do dziesiątego pokolenia. Oboje urodzeni w Polsce, od dziecka, świetnie mówili po polsku. Byli katolikami, ale bez fanatyzmu, Kasia nNa drugi dzień Tomek obudził się wcześniej niż zwykle, zaparzył kawę i zaczął skrupulatnie odkurzać mieszkanie, podczas gdy Olga patrzyła na to z niedowierzaniem, ukrywając uśmiech za filiżanką herbaty.