Drugi Raz ma Swoją Wartość

twojacena.pl 14 godzin temu

Mamo, ja nie chcę iść do babci! krzyknęła siedmioletnia Zosia, wyrywając się z objęć matki. Ona mnie nie lubi! Tylko wujka Piotra!

Zosiu, nie wymyślaj westchnęła zmęczona Katarzyna, zapinając córce płaszcz. Babcia kocha wszystkie wnuki tak samo.

To nieprawda! dziewczynka tupnęła nogą. Wczoraj dała lody Tomkowi, synowi cioci Agnieszki, a mnie nic!

Może bolało cię gardło? próbowała tłumaczyć Katarzyna.

Nie! Po prostu mnie nie lubi, bo nie jestem córką jej syna!

Katarzyna zastygła z grzebieniem w dłoni. Jak siedmiolatka może wiedzieć takie rzeczy? Kto jej to powiedział?

Zosiu, kto ci o tym mówił?

Nikt odwróciła się do okna. Zrozumiałam sama. Tomek mówił, iż jego tata i mój tata są braćmi. A ja wiem, iż mój tata nie jest moim prawdziwym tatą. Mój prawdziwy tata mieszka daleko.

Serce Katarzyny ścisnęło się. Usiadła obok córki na kanapie.

Słuchaj, Zosiu. Tata Marek jest twoim prawdziwym tatą. Kocha cię, opiekuje się tobą od dwóch lat. I babcia Halina też cię kocha.

To dlaczego zawsze chwali Tomka, a na mnie się krzywi? w oczach dziewczynki zakręciły się łzy.

Katarzyna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Bo Zosia miała rację. Teściowa naprawdę traktowała ją inaczej niż wnuka swojego starszego syna.

Kochanie, spóźnimy się wszedł do pokoju Marek. Zosiu, ubieraj się, bo babcia będzie czekać.

Nie chcę tam iść! Zosia znów wybuchnęła płaczem. Ona mnie nie lubi!

Marek spojrzał na żonę zdezorientowany.

O co chodzi?

Wytłumaczę później szepnęła Katarzyna. Zosiu, ubieraj się. Idziemy razem.

Szli przez park w milczeniu. Zosia wlokła się za nimi, od czasu do czasu pochlipując. Marek niósł siatkę z zakupami dla matki, a Katarzyna zastanawiała się, jak przebiegnie wizyta.

Halina zawsze była trudną kobietą. Gdy Marek przedstawił jej Katarzynę i dwuletnią Zosię, teściowa przyjęła ich chłodno.

Po co ci чужа dziecko? mówiła do syna. Znajdź porządną dziewczynę i miej własne dzieci.

Ale Marek był uparty. Kochał Katarzynę i Zosię jak własną córkę. Wzięli ślub, adoptował ją i dał jej swoje nazwisko.

Halina zaakceptowała to, ale nigdy nie pokochała wnuczki tak, jak powinna. Zwłaszcza gdy starszy syn, Paweł, dał jej prawdziwego wnuka Tomka.

Jest w domu? zapytał Marek, pukając do drzwi.

Jestem, jestem rozległ się głos z środka. Wchodźcie.

Halina otworzyła i przytuliła syna.

Marek, jak ja za tobą tęskniłam! pocałowała go w policzek i skinęła Katarzynie. Witaj, Katarzyno.

Dzień dobry, pani Halino.

A gdzie moja wnusia? babcia dostrzegła Zosię, chowającą się za ojcem.

Jestem tutaj mruknęła dziewczynka.

Wchodźcie, siadajcie Halina zaprowadziła ich do salonu. Jak się macie? Marek, schudłeś?

Nie, mamo, wszystko w porządku roześmiał się. Kasia świetnie gotuje.

To dobrze. A Zosia, jak w szkole? Same piątki?

Tak burknęła Zosia.

Zosiu, odpowiadaj babci grzecznie upomniała Katarzyna.

Niech będzie machnęła ręką Halina. Dzieci są takie. Tomek wczoraj przyniósł dwóję z matematyki. Paweł całe popołudnie z nim siedział.

Zosia ma same piątki z matmy powiedział Marek z dumą.

Bardzo ładnie babcia pochwaliła sucho. Paweł mówił, iż przyjdą dziś z Tomkiem. Tęsknią za wujkiem.

Katarzyna zobaczyła, jak twarz Zosi się zachmurza. Wiedziała, iż babcia cieszy się bardziej z wizyty jednego wnuka niż drugiego.

Mamo, pamiętasz, jak byliśmy z Zosią w zeszłym miesiącu? zapytał Marek. Recytowała dla ciebie wiersz.

Pamiętam potwierdziła Halina. Był ładny.

Chcesz, żebym powiedziała inny? Zosia zaproponowała nieśmiało.

No pewnie, mów.

Dziewczynka stanęła na środku pokoju i zaczęła deklamować wiersz o wiośnie. Katarzyna widziała wysiłek córki, jej pragnienie, by się przypodobać.

Ślicznie babcia zaklaskała, gdy skończyła. A teraz idź umyć ręce, zaraz obiad.

Zosia posłusznie poszła, a Katarzyna została w kuchni, by pomóc nakryć do stołu.

Pani Halino, mogę z panią porozmawiać? szepnęła.

O czym?

O Zosi. Ona czuje, iż traktuje ją pani inaczej.

Teściowa stuknęła talerzem o stół.

Nie wiem, o czym mówisz.

Wiedzą pani. Dzieci wszystko czują. Dzisiaj płakała, bo nie chciała przyjść.

A co ja jej robię źle? Halina odwróciła się. Karmię ją, zapraszam.

Ale widzi różnicę. Gdy przychodzi Tomek, całuje go, przytula, daje prezenty. Z Zosią jest zimno.

Bo ona nie jest moja! wybuchnęła babcia. Nie ja ją urodziłam! Niech jej prawdziwa babcia się nią zajmuje!

Pani Halino, Zosia nie jest winna, iż nie jest córką Marka. Jest pani wnuczką od pięciu lat. On ją adoptował, dał nazwisko.

To tylko papiery wzruszyła ramionami. Krew to krew. Tomek jest moim wnukiem, a ta to chrześniaczka.

Katarzyna poczuła, jak ściska ją w gardle.

Więc nigdy jej pani nie pokocha?

A po co? Jak będziecie mieć swoje prawdziwe dzieci, wtedy pogadamy.

W tej chwili do kuchni weszła Zosia.

Mamo, dlaczego babcia mówi, iż jestem chrześniaczką? zapytała drżącym głosem. Ja jestem wnuczką!

Katarzyna zrozumiała, iż wszystko usłyszała. Halina spłonęła rumieńcem.

Zosiu, idź do taty poprosiła Katarzyna.

Nie chcę! Chcę wiedzieć, dlaczego babcia mnie nie lubi!

Zosiu, ja cię lubię próbowała Halina.

Kłamiesz! Powiedziałaś, iż jestem chrześniac

Idź do oryginalnego materiału