Gdy Kinga weszła do mieszkania, od razu zauważyła buty swojej teściowej stojące na środku przedpokoju. Odpoczynek nie wchodził w grę.
Halina Stanisławowa wyszła z kuchni z wyrazem twarzy prokuratora na sali sądowej.
Znowu byłaś u tej niedorajdy staruchy? zapytała ostro. A dom, mąż, dziecko to wszystko psu na budę? Dobrze, iż wpadłam, bo inaczej siedzielibyście głodni.
Halino Stanisławo, Mirek wiedział, iż dziś się spóźnię. Kolację przygotowałam, wystarczy tylko podgrzać. Dałby sobie radę bez waszej pomocy odpowiedziała Kinga spokojnie.
Przez dziesięć lat małżeństwa z Mirkiem przywykła już do tego, iż teściowa zawsze ma jakieś zastrzeżenia, i niemal nie reagowała na jej słowa, traktując je jak radio grające od rana do wieczora.
Na początku jednak było trudno. Halina Stanisławowa była drugą teściową Kingi. Pierwsza, Jadwiga Kazimierzowa, była kobietą taktowną. Nigdy nie wtrącała się w życie syna, nie dawała nieproszonych rad, nie narzucała się.
Lecz gdy była potrzebna, zawsze stała na posterunku. Kinga pamiętała, jak teściowa nocami czuwała przy trzy-miesięcznej Zosi, gdy ta pomyliła dzień z nocą, jak zabierała wnuczkę na spacery, mówiąc:
Ty teraz nic nie rób, tylko się prześpij. Jacek wróci, sam sobie kolację przygotuje.
Gdy Zosia skończyła pięć lat, w pracy Jacka doszło do wypadku i Kinga została wdową.
Jadwiga Kazimierzowa, która straciła jedynego syna, choćby wtedy nie opuściła synowej i wnuczki. Pierwsze trzy miesiące po stracie mieszkały razem, wspierając się wzajemnie.
Kinga zaproponowała, by zostały razem na stałe, ale Jadwiga Kazimierzowa wróciła do swojego mieszkania:
Kingo, masz dopiero dwadzieścia osiem lat. Jesteś młodą kobietą, jeszcze znajdziesz szczęście. Po co mam ci zawadzać?
Kinga wyszła za Mirka trzy lata później. Ale nie porzuciła Jadwigi Kazimierzowej. Jej rodzice mieszkali daleko, więc pierwsza teściowa stała się dla niej niemal matką, a Zosia była dla babci oczkiem w głowie.
Dlatego zachowanie Haliny Stanisławowej, która uznała, iż ma prawo rządzić w mieszkaniu synowej jak u siebie, było dla Kingi szokiem.
Po pierwszej wizycie drugiej teściowej poprosiła męża, by wyjaśnił matce, iż ich dom to nie jej królestwo.
Na słowa Haliny Stanisławowej, iż działa wyłącznie z troski, Kinga odparła:
Nie mam osiemnastu lat. choćby gdy wyjeżdżałam od rodziców na studia, byłam samodzielna.
A po siedmiu latach małżeństwa nie muszę się uczyć gotować ani sprzątać. Sama mogłabym innych nauczyć.
Może któregoś dnia odwiedzę was, Halino Stanisławo, z białą ścierką i urządzę małą rewizję.
Na szczęście Mirek stał po stronie żony i gdy matka przekraczała granice, sam interweniował.
Z czasem Kinga nauczyła drugą teściową, by nie wtrącała się w jej gospodarstwo i wychowanie dzieci. Gdy rok po ślubie urodził się syn, Halina Stanisławowa trzymała język za zębami. Choć bardzo chciała!
Problem polegał na tym, iż teściowa miała przyjaciółkę, która chwaliła się, jak “wychowuje” synową młodszego syna.
Halinie też chciało się czymś pochwalić, ale nie miała czym. Jedynym tematem było to, iż Kinga utrzymuje kontakt z Jadwigą Kazimierzową i jej pomaga.
Dobrze, iż ta stara nie jest jej krewną! narzekała. Gdy Zosia była mała, Kinga wysyłała ją latem do babci choćby się cieszyłam.
Ale teraz dziewczyna studiuje, a Kinga wciąż tam jeździ. Minęło tyle lat! A ona dwa, trzy razy w tygodniu się do niej pcha!
Ostatni rok Kinga faktycznie spędzała więcej czasu u pierwszej teściowej. Halina Stanisławowa nazywała Jadwigę Kazimierzową “starą”, choć ta była zaledwie siedem lat starsza.
Lecz choroba nie ozdabia, a Jadwiga Kazimierzowa znacznie podupadła na zdrowiu. Kinga odwiedzała ją w szpitalu, potem w domu.
Obce osoby wydajesz pieniądze z rodzinnego budżetu gderała teściowa.
Nie martwcie się, Jadwiga Kazimierzowa sprzedała działkę, gdy zachorowała. Ma na leczenie i nie będzie was prosić o pożyczkę odpowiedziała Kinga.
Gdy stan Jadwigi Kazimierzowej się pogorszył, Kinga wynajęła opiekunkę i wzięła urlop, by spędzać z nią pół dnia, gdy Mirek był w pracy, a syn w szkole.
Jednak choćby to nie powstrzymało nieuniknionego. Pewnego dnia Jadwigi Kazimierzowej zabrakło.
Wtedy Halina Stanisławowa nagle zainteresowała się sprawą spadku.
Działkę sprzedała, ale przecież nie wydała wszystkiego w rok. Emeryturę też miała niezłą pewnie coś odłożyła.
A dwupokojowe mieszkanie na pewno przejdzie na spadkobierców rozważała, ale bała się pytać Kingi wprost.
Zamiast tego spytała syna, a odpowiedź nie przyniosła jej ukojenia.
Na kogo testament? Oczywiście na Zosię to jej wnuczka.
A Kinga, co darmo się krzątała? zdziwiła się. No proszę! Pewnie teraz będzie ryczać!
Nie martwcie się o mnie odparła Kinga. Wiedziałam od dawna, iż Jadwiga Kazimierzowa wszystko zapisała Zosi. Sama zaprowadziłam ją do notariusza rok temu.
To po co skakałaś wokół niej, skoro wiedziałaś, iż nic ci się nie należy? zdumiała się Halina Stanisławowa. Niech Zosia się nią opiekowała.
Wytłumaczyłabym wam, ale boję się, iż nie zrozumiecie odpowiedziała Kinga.
W odpowiednim czasie spadek został sfinalizowany, Zosia otrzymała dokumenty na mieszkanie i oszczędności.
Postanowiono, iż póki studiuje i mieszka w akademiku, mieszkanie będzie wynajmowane, a pieniądze trafią na jej konto.
Gdy skończy studia, sama zdecyduje, czy wróci do rodzinnego miasta, czy zostanie w wojewódzkim. Wtedy sprzeda tę nieruchomość i kupi nową.
Gdy Halina Stanisławowa usłyszała o wynajmie, zaproponowała:
Po co wpuszczać obcych? Jeszcze coś zniszczą. Niech tam tymczasem zamieszka Krysia.
Trzydziestopięcioletnia Krysia, młodsza córka Haliny Stanisławowej, wciąż mieszkała z matką. Była atrakcyjna, wykształcona, pracowała. Romansów nie brakowało, ale małżeństwo jakoś nie wychodziło.
Dlaczego Krysi się nie wiedzie?











