Droga SH20 – powrót po latach

balkanyrudej.pl 7 miesięcy temu
Albania Bałkany Marzec 24'

Droga SH20 nie raz gościła na łamach bloga, na którym ma swój odrębny, aktualizowany podczas kolejnych wizyt artykuł. Jednak w 2024 postanowiliśmy na nią wrócić i przygotować nowy, świeży materiał, pokazujący piękno tego zakątka Albanii. Dlatego ponownie zabieramy Was na trasę, która zachwyca, zaskakuje i inspiruje.

Skąd się bierze popularność drogi SH20?

Trzeba przyznać, iż od momentu, w którym droga SH20 została w pełni wyasfaltowana, stała się ona jedną z większych atrakcji północnej Albanii. Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, iż popularność zawdzięcza ona przede wszystkim słynnym serpentynom Rrapsh i punktowi widokowemu, umiejscowionemu ponad nimi. Zdjęcia czy filmiki stamtąd w ekspresowym tempie rozeszły się po internecie, a droga SH20 zaczęła przyciągać coraz więcej turystów. gwałtownie się też okazało, iż ma ona pewne zalety, których nie ma droga do Thethu (notabene również w ostatnich latach wyasfaltowana). Przede wszystkim jest ona… przelotowa. A zatem można ją np. traktować jako trasę przejazdową z Czarnogóry do Albanii (lub na odwrót) i generalnie wpleść w plan większego road tripu. Oczywiście drogę do Thethu też da się dorzucić do bałkańskiej objazdówki. Ale jeżeli nie macie auta z napędem 4×4, wtedy po dotarciu do celu będziecie musieli do Szkodry wrócić w taki sam sposób, jak przyjechaliście. Co samo w sobie złe nie jest, ale może być z lekka upierdliwe i nużące.

Dlaczego wróciliśmy na SH20?

Cóż, marcową wizytą na Bałkanach rządził przypadek. A raczej rządziła wyjątkowo kapryśna pogoda. Dlatego będąc jeszcze w Tivacie i planując przejazd do Tirany, rozważaliśmy różne opcje. Patrząc jednak po mapach pogodowych doszliśmy do wniosku, iż w górach w okolicach Szkodry powinno padać najmniej. Dodatkową motywacją była chęć przejazdu przez stosunkowo nowe przejście graniczne Cijevna – Grabon. Sam dojazd do niego, wzdłuż rzeki Cem (Cijevna), wydawał się być całkiem obiecujący i zachęcający. Ponieważ z przejścia granicznego dociera się bezpośrednio do SH20, to uznaliśmy, iż przejedziemy się tą trasą, by odświeżyć pamięć i zrobić stamtąd nowe materiały. Bo przy każdej, poprzedniej wizycie pogoda nie za bardzo nam dopisywała, a z jednego wyjazdu straciliśmy większość zdjęć (jak mawiał pewien piosenkach – jak do tego doszło, nie wiem).

Wzdłuż rzeki Cem/Cijevna

Zacznijmy od przejazdu do wspomnianego wcześniej przejścia granicznego. Kilka lat temu widzieliśmy jego budowę, jednak później nie mieliśmy okazji zawitać w tej części Bałkanów. Dlatego po raz pierwszy pokonywaliśmy drogę wzdłuż kanionu rzeki Cem (Cijevna), od miejscowości Rogame, aż do granicy z Albanią. Znaleźć tu można piękną, asfaltową szosę, która oferuje wspaniałe widoki na rzekę i otaczające ją góry. Dodatkowo na wiosnę, ze zboczy tuż przy drodze, spływały imponujące wodospady, utworzone z topniejącego wyżej śniegu. Samo przejście graniczne Cijevna – Grabon jest nieduże i choćby w okresie nie powinniście się tam obawiać tłumów. Zresztą, pierwsze pytanie, jakie usłyszeliśmy od pograniczników brzmiało: A czemu jedziecie właśnie tędy? Obstawiamy, iż poza sezonem raczej się tam nudzą i obsługują jedynie ruch lokalny. Dodatkowo większość turystów raczej obiera główne przejście graniczne Hani i Hotit – Bozhaj, nie wiedząc nawet, iż dostępna jest mniej zatłoczona alternatywa. Na przepuszczenie nas do Albanii musieliśmy chwilę poczekać. Głównie dlatego, iż Albańczykom mulił internet i później bardzo nas przepraszali, iż tyle im to zajęło.

Droga SH20 – z Cijevna – Grabon do Lëpushë

Po opuszczeniu przejścia granicznego i dojechaniu do drogi SH20, zdecydowaliśmy, iż w pierwszej kolejności jedziemy na północ. Nie chcieliśmy jednak dojeżdżać do samej granicy z Czarnogórą, a mniej więcej do wysokość wsi Lëpushë. Wiedzieliśmy bowiem, iż do tego momentu trasa jest najciekawsza. Dalej staje się nieco bardziej płaska i choć widoki są dalej piękne, to nie tak spektakularne.

Pojechaliśmy więc przez Tamarë, a następnie zatrzymaliśmy się w Zona e Diellit. Tu dolina rzeki rozszerza się, a jej liczne odnogi płyną po skalistym terenie. Imponujące, surowe ściany gór tworzą scenerię, która zapiera dech w piersi. Spędziliśmy tam dłuższą chwilę, korzystając z faktu, iż wyszło słońce.

Stamtąd czekał nas podjazd do Qafe Perdolec, czyli przełęczy, z której podziwiać można piękną panoramę Alp Albańskich i miejscowości Lëpushë. Zanim tam jednak dotarliśmy, mogliśmy podziwiać wspaniały widok na całkiem potężny wodospad na rzece Cem oraz pozachwycać się górami wokół.

Z przełęczy choćby chcieliśmy zjechać do Lëpushë, jednak zalegający na drodze do wsi śnieg skutecznie nas zniechęcił. Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w stronę Jeziora Szkoderskiego.

Szukacie noclegu w tej części Albanii? Zajrzyjcie na Booking.com!

Słynne serpentyny i punkt widokowy

Niestety prognozy się sprawdziły i gdy zaczęliśmy kierować się ku Jezioru Szkoderskiemu, przyszły chmury przynoszące deszcz. W miejscach, w których wcześniej się zatrzymywaliśmy by zrobić zdjęcia, teraz było szaro i ponuro.

Mimo wszystko nie traciliśmy nadziei i gdy jechaliśmy serpentynami Rrapsh bacznie obserwowaliśmy niebo. Na szczęście chmury postanowiły się nieco rozwiać, gdy tylko dotarliśmy do punktu widokowego. Szkoda, iż oszklonego balkonu nie naprawiono i w jednym miejscu szyba była potłuczona. Ale może Albańczycy ogarną temat przed nadchodzącym sezonem. Jak zwykle panorama, jaka się stąd rozciąga, robi wrażenie. Góry, dolina rzeki Cem w dole i serpentyny drogi SH20. Po zrobieniu odpowiedniej ilości zdjęć i ujęć z drona, ruszyliśmy dalej.

Przed zjechaniem bezpośrednio nad brzeg Jeziora Szkoderskiego czekał na nas jeszcze jeden punkt widokowy. Podziwiać z niego można południowy, krańcowy odcinek drogi SH20, akwen i góry. Całość skąpana była w ciepłych promieniach popołudniowego słońca. Niestety ciemne chmury na horyzoncie zwiastowały szybki koniec tej sielanki. Było to ostatnie miejsce, w którym zatrzymaliśmy się podczas pokonywania tej widokowej i pięknej trasy. Później czekał nas już przejazd do Tirany.

Czy warto było wrócić na drogę SH20?

Odpowiedź brzmi: tak. W marcu mieliśmy trasę niemal tylko dla siebie. Podczas jej pokonywania w jedną, jak i drugą stronę minęliśmy dosłownie kilka aut. Nie było więc problemu z zatrzymywaniem się na wybranych punktach widokowych czy powolnemu pokonywaniu kolejnych kilometrów. Bo na tej trasie nie warto się spieszyć. Jest tu tyle pięknych miejsc, iż warto się nimi delektować. Oczywiście przy lepszej pogodzie można w tej okolic spędzić znacznie więcej czasu niż kilka godzin. Nie zmienia to faktu, iż warto drogę SH20 wpleść w Wasze road tripowe plany.

Post Droga SH20 – powrót po latach pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.

Idź do oryginalnego materiału