Choć loty samolotem uchodzą za jedną z najbezpieczniejszych form podróżowania, co jakiś czas zdarzają się sytuacje, które burzą ten obraz. Próby wtargnięcia do kokpitu, agresja pasażerów czy groźby przejęcia kontroli nad maszyną to scenariusze, które mogą przyprawić o dreszcze. Czy takie incydenty zdarzają się często? Na szczęście nie, jednak każdy z nich pozostawia trwały ślad w pamięci uczestników. Niedzielny dramat na pokładzie lotu Volaris z El Bajio do Tijuany pokazuje, jak ważna jest szybka reakcja w obliczu zagrożenia. Co wydarzyło się tego dnia?
REKLAMA
Zobacz wideo Twój lot się nie odbył? Co zrobić w takiej sytuacji? Ekspertka wyjaśnia
Dramatyczna walka na wysokości. Cudem uniknęli tragedii
Lot 3041 z dnia 8 grudnia 2024 roku, który miał być rutynowym połączeniem w przestrzeni powietrznej Meksyku, zamienił się w dramat. 31-letni Mario N., jeden z pasażerów lotu do Tijuany, niespodziewanie zaatakował stewardesę, próbując wtargnąć do kokpitu. Jego celem było przejęcie kontroli nad samolotem i skierowanie go do Stanów Zjednoczonych. W sytuacji pełnej napięcia załoga zareagowała błyskawicznie, zgodnie z procedurami bezpieczeństwa. Dzięki współpracy z pasażerami, gwałtownie obezwładniła napastnika, uniemożliwiając mu realizację planu. Po awaryjnym lądowaniu w Guadalajarze, na mężczyznę czekali już funkcjonariusze Gwardii Narodowej. Świadkowie, choć wspominają te momenty jako niezwykle chaotyczne, zwracają uwagę na zdecydowaną postawę i odwagę załogi oraz pasażerów.
Motyw działania napastnika. Co grozi mu za narażenie pasażerów?
Po zatrzymaniu Mario N. ujawnił, co zmusiło go do tak desperackiego kroku. Jak twierdził, porwanie bliskiego krewnego i groźby śmierci otrzymane przed startem miały skłonić go do przejęcia kontroli nad samolotem. Podczas podróży towarzyszyła mu żona i dwójka małych dzieci, co tylko dodaje dramatyzmu zaistniałej sytuacji. Jego wersja wydarzeń jest jednak poddawana wnikliwej analizie przez służby, które próbują ustalić, czy rzeczywiście działał pod presją szantażu, czy może jego intencje były inne.
Volaris, fot. Wirestock / iStock Volaris, fot. Wirestock / iStock
Pomimo tłumaczeń napastnika, linie Volaris zdecydowały się na podjęcie zdecydowanych kroków prawnych. W wydanym oświadczeniu firma zapowiedziała, iż będzie dążyć do tego, aby Mario N. poniósł odpowiedzialność za swoje działania. Zarzuty, jakie usłyszał, obejmują próbę przejęcia samolotu oraz narażenie życia pasażerów i załogi. Jak podaje portal elpais.com, za takie przestępstwa w Meksyku grozi kara od trzech do dwudziestu lat więzienia. Brak szczegółowych informacji na temat incydentu sprawia, iż trudno ocenić, gdzie mogły zawieść procedury bezpieczeństwa. Nie wiadomo, czy Mario N. posłużył się jakimś narzędziem, czy działał wyłącznie siłą. jeżeli miał przy sobie zakazane przedmioty, odpowiedzialność mogłaby spoczywać na służbach lotniskowych. Pozostaje czekać, aż wszelkie wątpliwości zostaną rozwiane podczas procesu, który zdecyduje o losie mężczyzny. jeżeli masz ochotę, to zagłosuj w naszej sondzie, która znajduje się poniżej.