DOMNIEMANE CZAROWNICE Z GDOWA

gazetagdowianin.pl 3 dni temu

Dnia 27 maja 1689 roku do Gdowa przybył skład dobczyckiego sądu miejskiego w celu analizy i rozstrzygnięcia sprawy dwóch kobiet, mieszkanek wsi: Reginy Krawcowej i Heleny Gałki, które podejrzewano o tajemne czary. Dla obu z nich sprawa sądowa okazała się ocaleniem.

Helena Gałka mieszkała w Gdowie na Grzybowej, była żoną chałupnika Marcina i mieli aż dziewięcioro dzieci. Regina Krawcowa też chałupniczka, była żoną Macieja z którym miała jedną córkę – Dorotę. Do wspomnianego na wstępie procesu obie oskarżone o czary kobiety przetrzymywane były w gdowskim dworze, którego gospodarzem w tamtym czasie był Hieronim Lubomirski. Zresztą zarządca wsi najpewniej sam sprowadził do Gdowa sąd postrzegając obie kobiety jako demony zła. Zanim jednak do procesu doszło, Helena i Regina poddane zostały próbie pławienia polegającej na tym, iż domniemana czarownica podczas takiej próby topienia nie pójdzie na dno. Ot, takie to były czasy.

O przebiegu sprawy sądowej relacjonuje dobczycka księga miejska licząca sobie 125 kart a przechowywana w Bibliotece Polskiej Nauki w Krakowie. Niestety, nie podaje ona składu osobowego sądu nie wiemy zatem też czy w składzie tym uwzględnieni byli przedstawiciele wiejskiego sądu miejscowego w Gdowie. Wiemy natomiast, iż świadek w sprawie Maciej Włodarz zacytował słowa Hieronima Lubomirskiego z dnia pławienia kobiet podejrzanych o czary: ,,..rzekł mi jegomość, otóż macie czarownice”.

Sądnego dnia rozprawa rozpoczęła się od inkwizycji czyli przesłuchania świadków. Co zeznali? Ano fakt, iż ponad dwa lata wstecz Michał Kania otrzymał w Bilczycach od lokalnego sadownika niewielką ilość jabłek. Następnie tenże Michał przyniósł jabłka do Gdowa i tu na wyraźną prośbę Reginy Krawcowej wymienił te jabłka na garnuszek słodkiego mleka. Potem udał się do domu syna, tam wypił część mleka, resztę przelał do innego naczynia, zaś pożyczony od Krawcowej garnuszek oddał właścicielce. Gdy następnego dnia sięgnął po przelane w ten garczek mleko, okazało się, iż na samym dnie było łajno, jakby końskie. Synowa Kani kazała mu wylać mleko, co uczynił, a po kilkunastu tygodniach, kiedy po wsi rozeszła się wieść o dziwnym wydarzeniu, do domu Kaniów przyszła sama Krawcowa tłumacząc się, iż nie ma w tym nic nadzwyczajnego, „po prostu krowy nie omyła i mleka nie przecedziła, i tak się na spodku ustało”. Pytany przez sąd Kania, „jeżeliby to za czary poczytał, albo dowodzić chciał”, zaprzeczył, mówiąc, „że nic z tego o czarach nie rozumie na tę Krawcową”.

Inni świadkowie podczas przesłuchania zeznali na przykład, iż dwa lata wcześniej, wypędzając bydło na pole, odkryli za domem Reginy Krawcowej kilkanaście dołków, w których znajdowały się „wągle ponakrywane darnikami”. Tak zeznał młody chłopak Maciej od Jurków. Inni świadkowie wspominali, iż Krawcowa wykopała te dołki na cmentarzu. Takie zeznania złożyła Ewa Jaźwcowa, komornicy Maryny oraz kmiecie Ignacy Jamka i Stanisław Przybysz.

O zarzutach pod adresem Heleny Gałczyny kilka wiadomo. Maciej Włodarz zeznał, iż się z niej ludzie śmieją, „..bo niedawnego czasu wyszła z domu czarno i jacyś przejeżdżający obok obcy ludzie mówili na nią, iż czarownica”.

Obie kobiety posądzone o czary na rozprawie jedynie płakały i prosiły o przekupienie pana, aby zechciał jak najszybciej zakończyć proces.

Świadkowie Jakub Lenczowski, Stanisław Młynarz i Wojciech Kosialowic opowiedzieli o tym jak obie kobiety podczas próby pławienia w wodzie utrzymywały się na jej powierzchni co miało dowodzić ich czarodziejskim mocom.

Kobiety posądzone o gusła zaprzeczyły jakoby kiedykolwiek zajmowały się czarami. Sąd dał im wiarę a dowody przeciw nim uznał za zbyt znikome. Próbę pławienia kobiet sąd również odrzucił powołując się na brak umocowania w prawie magdeburskim i prawie kościelnym.

* Na podstawie dobczyckiej księgi miejskiej – Biblioteka Polskiej Nauki w Krakowie oraz spisanej relacji p. Romana Markota, nieocenionego badacza lokalnej historii z gminy Gdów

Idź do oryginalnego materiału