Dom wybudowany, ale zamieszkać w nim nie można

newsempire24.com 2 dni temu

Pani Jadwigo! Co pani wyprawia?! krzyczała Krystyna Nowak, wymachując pomiętym dokumentem. Jak to nie można mieszkać? Dom stoi przecież!

A dokumentów brak spokojnie odparła urzędniczka za szybą, choćby nie podnosząc wzroku. Bez papierów choćby pałac postaw zamieszkać się nie da.

Jakie dokumenty?! Działka nasza, rodzinny kapitalik wydany, kredyt wzięty! Wszystko zgodnie z prawem! Krystyna uderzyła pięścią w parapet, aż szyby zadźwięczały.

Kochanie Jadwiga w końcu oderwała się od papierów i spojrzała na petentkę ponad okularami. Działka wasza, to fakt. A pozwolenie na budowę gdzie? Zatwierdzony projekt gdzie? Protokół odbioru gdzie?

Krystyna poczuła, jak uginają się pod nią nogi. Usiadła na twardy plastikowy stołek.

Mówili nam, iż dla domu jednorodzinnego nic nie trzeba zgadzać Sąsiedzi budowali bez żadnych projektów

A kiedy to było? prychnęła urzędniczka. Prawo się zmienia, kochanie. Teraz bez papierków ani rusz.

Krystyna wyszła z urzędu jak ogłuszona. Mżył drobny, uporczywy deszcz, który zdawał się wsiąkać prosto w duszę. Wsiadła do starego samochodu, wyjęła telefon.

Tomek? Tomku, synku głos jej drżał. Przyjedź, proszę. Coś strasznego

Tomasz przyjechał po godzinie, znalazł matkę siedzącą na schodach nowego domu. Dom naprawdę był piękny dwupiętrowy, z dużymi oknami, porządnym dachem. Krystyna oszczędzała na niego całe życie, sprzedała miejskie mieszkanie, dołożyła rodzinny kapitał, wzięła kredyt.

Mamo, co się stało? Syn usiadł obok na stopniu. Dlaczego nie siedzisz w środku?

Bo nie wolno gorzko się uśmiechnęła. Okazuje się, iż tu mieszkać nie można. Dom nie jest zgodny z prawem.

Tomasz zmarszczył brwi.

Jak to nie? Przecież wszystko robiłaś przez firmę budowlaną. Powinni byli

Powinni, a nie zrobili! wybuchnęła. Oszukali, Tomku! Mówili, iż sami wszystko załatwią, a tylko kasę wzięli i w nogi! Teraz dzwonię telefony milczą!

Tomasz sięgnął po papierosa, zapalił. Matka nieprzychylnie spojrzała.

Tomku, rzuć już tę truciznę. Zdrowie zniszczysz.

Nie czas na zdrowie, mamo. Mów, co dokładnie w urzędzie powiedzieli.

Krystyna westchnęła, poprawiła chustkę na głowie.

Mówią, iż trzeba było wcześniej pozwolenie na budowę. I projekt zatwierdzić. I tony papierów. A ci budowlańcy Wiśniewski z Kowalskim zapewniali, iż sami wszystko załatwią. Głupia uwierzyłam

Masz z nimi umowę?

Mam. Ale tam nic o dokumentach. Tylko, iż dom postawią.

Tomasz zaciągnął się dymem, powoli wypuścił.

No to tak. Jutro idziemy do prawnika. Zobaczymy, co da się zrobić. Może jeszcze nie wszystko stracone.

Nazajutrz siedzieli w kancelarii. Młoda prawniczka z przemęczonym wzrokiem przeglądała papiery.

Rozumie pani mówiła, odkładając dokumenty. Sytuacja trudna, ale nie beznadziejna. Dom stoi, to fakt. Działka wasza, też fakt. Ale teraz trzeba to zalegalizować po fakcie.

To możliwe? spytała z nadzieją Krystyna.

Możliwe, ale długo i drogo. Najpierw trzeba zamówić plan techniczny. Potem składać wniosek o legalizację samowoli. To może potrwać rok, a i dłużej.

Ile to kosztuje? Tomasz pochylił się do przodu.

Około prawniczka zawahała się. Sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. Może więcej, jeżeli będą komplikacje.

Krystyna aż sapnęła.

Gdzie ja tyle znajdę? Wszystko w dom poszło!

Wtedy zostaje czekać, aż nakażą rozbiórkę sucho stwierdziła prawniczka. Prędzej czy później wasza kolej nadejdzie.

Wieczorem Krystyna siedziała w kuchni starego domu tego samego, który miała zburzyć po przeprowadzce. Piła herbatę z babcinej filiżanki.

Mamo, nie przejmuj się tak Tomasz położył jej dłoń na ramieniu. Pieniądze się znajdą. Jakoś się wygrzebiemy.

Skąd, synku? Ty masz rodzinę, kredyt. A ja ledwo z emerytury wiążę koniec z końcem.

Zapukano do drzwi. Tomasz otworzył w progu stała sąsiadka, ciocia Hela.

Krysiu, jesteś? weszła do kuchni bez pytania. Słyszałam, iż z nowym domem problemy.

Krystyna skinęła głową.

No właśnie, okazuje się, iż nielegalnie postawiliśmy. Albo płacić krocie, albo burzyć.

Ciocia Hela nalała sobie herbaty.

A wiesz, iż Kowalskich to samo spotkało? I Wiśniewskich. Też przez tę samą firmę budowali.

Jak to? zdziwił się Tomasz. Więc oni specjalnie ludzi oszukiwali?

Kto ich tam wie wzruszyła ramionami Helena. Może sami nie wiedzieli, co trzeba. Albo wiedzieli, ale im się nie chciało. Dla nich liczyła się kasa.

A co Kowalscy robią? spytała Krystyna.

A co? Spłacają kredyt za dom, w którym mieszkać nie wolno. Stary Kowalski w sześćdziesiąt lat na drugą robotę poszedł, do magazynu. A Marysia codziennie płacze. Mówi, iż lepiej było zostać w bloku.

Po wyjściu sąsiadki Krystyna długo nie mogła zasnąć. Leżała, wpatrując się w sufit. Całe życie marzyła o własnym domu. Po śmierci męża postanowiła dość ciasnego mieszkania, gdzie słychać każdego sąsiada. Chciała ogródek, kwiaty. By wnuki przyjeżdżały na wakacje.

A teraz? Dom stoi, ale po co?

Nazajutrz przyszła Marysia Kowalska.

Krystyno powiedziała, ledwo przekraczając próg. Walczmy razem. Samotnie trudno, ale razem damy radę.

Jak to razem?

Tak jak mówię. Oszukała nas ta sama banda. Więc pozew złożymy wspólny. I adwokata jednego wynajmiemy. Taniej wyjdzie.

Krystyna zamyśliła się. Pomysł rozsądny.

A ilu nas jest?

Na razie trzy rodziny. Wy, my i Wiśniewscy. Ale pewnie znajdą się inni. Pójdę po wsi, popytam.

Wieczorem Marysia wróciła z wieściami.

Idź do oryginalnego materiału