Dom, w którym nie można nosić spodni

newsempire24.com 1 dzień temu

Dom, w którym nie wolno chodzić w spodniach

Jerzy Kowalski pierwszy raz od dawna szedł w odwiedziny. Kierował się do kobiety, która coraz częściej pojawiała się w jego myślach – Aliny. A przecież kiedyś przysiągł sobie: żadnych związków, żadnej nowej rodziny. Przeszedł już przez to. Przeszedł – i przetrwał z bólem.

Była żona odeszła nagle. Powiedziała, iż nigdy go nie kochała, a dziecko to przypadek. Odeszła, zabierając syna. Jerzy nie mógł wybaczyć. Nie mógł zapomnieć, jak kołysał chłopca nocami, jak go przewijał, jak pierwszy raz usłyszał „tato”. A potem – cisza. Sąd, zakazy, odległość. Pewnego dnia pojechał do innego miasta, zobaczył syna w drzwiach, a ten powiedział: „Tato, idę z tobą”. Ale go odepchnięto. Chłopca wciągnięto do mieszkania, drzwi się zamknęły, a Jerzy tylko zdążył usłyszeć krzyk: „Chcę do taty!” – i płacz. Wtedy się załamał. I postanowił: żadnych więzi. Tylko praca. Tylko samotność.

Ale Alina była wyjątkowa. Niepostrzeżenie wśliznęła się w jego życie. Powoli, bez wtargnięcia. Po prostu była. Spotykali się przypadkiem, rozmawiali krótko, aż w końcu on sam zaczął wypatrywać jej spojrzeń. Potem sam ją szukał – pod sklepem, koło biura. Bez nachalności. Po to, by być blisko. Dowiedział się: wdowa, synek prawie czteroletni, mieszka z mamą. I nie dopuszcza do siebie mężczyzn. Aż pewnego dnia zaprosiła go do siebie. „Poznasz Maciusia” – powiedziała. Głos jej drżał.

Przyniósł zabawkę – duży zestaw klocków. Ubrał najlepsze spodnie. Serce biło mu jak młodzieniaszkowi. Nacisnął dzwonek.

– Kto tam? – rozległ się dziecięcy głosik.
– Jerzy Kowalski.
– A, rozumiem. Wchodźcie. Mama zaraz przyjdzie. Babcia śpi, bo ją głowa boli. Tylko… proszę zdjąć spodnie!
– Co? – zdębiał Jerzy.
– No, przecież jesteście z ulicy. Mama mówi, iż w ulicznych spodniach są bakterie. Możemy zachorować. Trzeba je od razu zdjąć. U nas w domu jest czysto!

Chłopiec był całkowicie poważny. Biała koszula, muszka, wzrok prosto przed siebie.

– Ee… Mogę nie ściągać? Są czyste.
– No… to proszę założyć te kapcie. Są wasze. Mama kupiła. Żebyście nie nanieśli brudu. Ja jestem Maciuś. A wy Jerzy?
– Tak. Miło mi cię poznać.
– U nas jest ściśle. Ja w butach nie chodzę. Tylko wzdłuż ściany i skokiem przez dywan.
– A mama jest surowa?
– Bardzo. Ale dobra. Zwłaszcza jeżeli będziecie grzeczni. Wtedy i kapci nie trzeba.

Jerzy się roześmiał. A Maciuś wziął go za rękę i powiedział:
– A wy zostaniecie na zawsze?
– Chciałbym. jeżeli nie masz nic przeciwko.
– Ja tylko za. Mama będzie szczęśliwa. A babcia… babcia się obudzi i od razu wszystko zrozumie.
– Dlaczego?
– Ona ma nosa. I serce. Zawsze wie, kiedy ktoś jest dobry.

Zaczęli układać klocki. Śmiali się, przekomarzali. Chłopiec się przywiązywał, a Jerzy nie mógł oderwać od niego wzroku. Nagle usłyszeli, jak otwierają się drzwi.

– Mamo, on został w spodniach! – krzyknął Maciuś.

Alina się zaśmiała. Potem podeszła, pogłaskała Jerzego po ramieniu i szepnęła:
– jeżeli jesteś gotowy – zostań. Ale ostrzegam: mamy dziwne zasady.

Jerzy uśmiechnął się:
– Dla was – przyjmę każdą zasadę. choćby w slipach po dywanie. Byleście byli blisko.

Maciuś zamilkł i szepnął:
– Tato…

Jerzy odwrócił się. Chłopiec spuścił wzrok.
– Mogę ci tak mówić?

Jerzy nie odpowiedział. Tylko skinął głową. I poczuł, jak w piersi coś pierwszy raz od bardzo dawna stało się jasne i ciepłe. Przyszedł. Nie w gości. Do domu.

Idź do oryginalnego materiału