Dom marzeń

twojacena.pl 1 tydzień temu

10 maja 2024 r.

Leżałem dziś w nocy z otwartymi oczami, śledząc migoczące na suficie światła samochodów przejeżdżających koło naszego domu. Po gzymsie zaczęła stukać ulewa. Na kanapie chrapnął Krzysztof i znów zamilkł. Od jakiego czasu już nie spaliśmy razem…

Poznaliśmy się czternaście lat temu. Kinga bardzo się spieszyła, ale i tak spóźniła się na urodziny przyjaciółki. Gdy weszła, goście już siedzieli przy stole.

– Chodź szybko! – przyjaciółka wciągnęła Kingę do pokoju, ledwo pozwalając jej się rozebrać.

Kinga przywitała się, zmieszana wpatrzonymi w nią gośćmi. Niezdarnie wręczyła prezent Oldze, bojąc się podnieść wzrok.

– Olu, zaproś Kingę do stołu! – pomogła mama solenizantki. – Krzysiu, przynieś z kuchni jeszcze jeden stołek.

Przystojny, wysoki chłopak uśmiechnął się do Kingi i ustąpił jej swojego krzesła. Ledwo poznała w nim starszego brata Oli. Właśnie wrócił z wojska, zmężniał, dojrzał. niedługo wrócił ze stołkiem i wcisnął go między krzesła obok Kingi.

Ktoś wzniósł kolejny toast, wszyscy zaczęli się clikać. Krzysztof podał Kindze kieliszek z czerwonym winem.

– Nie piję – pokręciła głową.

– To sok – szepnął jej do ucha, a ich kieliszki cicho zadźwięczały.

Nakładał jej na talerz po łyżce różnych sałatek. Koleżanki z klasy co chwilę rzucały na Krzysztofa zainteresowane spojrzenia, chichotały, szeptały.

Potem rodzice Oli taktownie wyszli do kuchni, a młodzi włączyli głośniej muzykę, odsunęli stół i zaczęli tańczyć. Krzysztof zaproponował Kindze ucieczkę. Długo chodzili po mieście i rozmawiali. Od tamtej pory już się nie rozstawali.

– Teraz możemy się pobrać. Zgadzasz się? – zapytał Krzysztof Kingę po balu maturalnym.

Czy się zgadza? Jeszcze pyta. Dawno oszalała z miłości. Tylko co powie mama…

– Jaki ślub? Oszaleliście? On ma zawód po wojsku, a ty musisz iść na studia. Po co się tak spieszycie? Poczekajcie choć parę lat, stanijcie na nogi… – błagała mama, przyciskając dłonie do piersi i ledwo powstrzymując łzy.

– Przepraszam, ale nie możemy tak długo czekać – wziął na siebie Krzysztof.

Mama tylko westchnęła, domyślając się wszystkiego, i rozpłakała się.

I tak, zamiast studiów, Kinga po siedmiu miesiącach urodziła chłopca. Krzysztof pracował w warsztacie samochodowym, a ona zajmowała się dzieckiem. Okazała się dobrą matką i troskliwą żoną.

Mieszkaliśmy z mamą Kingi. Gdy syn podrósł i poszedł do przedszkola, Kinga też poszła do pracy. Jeden z klientów Krzysztofa, któremu naprawiał samochód, zatrudnił ją jako sekretarkę. Wzięli kredyt na mieszkanie.

Rosnący syn, kochający mąż, mocna rodzina. Kindze wydawało się, iż tak już będzie zawsze. A rok temu do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się piękna, młoda kobieta. Pewnego wieczoru przyszła do nas na herbatę z tortem i butelką wina. Kinga nakryła do stołu, wypili.

Nowa sąsiadka, Ewa, znała mnóstwo dowcipów i umiała je opowiadać. Śmialiśmy się z Krzysztofem do łez. Potem Ewa spytała, czy Krzysztof umie składać meble. Kupiła szafę i potrzebowała męskiej pomocy.

– On wszystko umie, Krzysztof ma złote ręce, oczywiście pomoże – lekko odpowiedziała Kinga.

Następnego dnia po kolacji poszedł do sąsiadki składać szafę. Potem Ewa poprosiła o pomoc w przenoszeniu pudeł, potem w wieszaniu żyrandola, wbijaniu czegoś… Wieczorami Krzysztof często znikał u Ewy. Czasem przychodziła pogadać z Kingą.

– Macie taką wspaniałą rodzinę. Masz szczęście do męża – wzdychała Ewa. – A ja nie mam ani męża, ani dzieci.

– Nie martw się. Jesteś młoda, piękna, wesoła. Spotkasz swoją miłość – pocieszała ją Kinga.

– Już spotkałam – wyrwało się nagle Ewie.

Kinga taktownie nie dopytywała, szczerze ciesząc się dla nowej przyjaciółki. Że odwróciła wzrok, a filiżanka zadrżała w jej dłoni, Kinga zrzuciła na zakłopotanie wyznaniem.

Pewnego dnia Kingę zatrzymała na ulicy sąsiadka.

– Dzień dobry, Kinga. Z pracy?

– Tak. Przepraszam, muszę już iść…

– Poczekaj. To nie moja sprawa, ale myślę, iż powinnaś wiedzieć. Mieszkam naprzeciwko Ewy. Nie myśl, iż podglądam. Po prostu jestem sama, a gdy w nocy ktoś chodzi pod drzwiami… No cóż, musisz ratować męża, póki nie jest za późno.

– O czym pani mówi? Od kogo ratować? – nie zrozumiała Kinga.

– O tym właśnie. Pewnej nocy poszłam do kuchni. Gdy nie mogę zasnąć, pomaga mi ciepłe mleko. Spróbuj kiedyś. Idę do kuchni i słyszę, jak cicho, ostrożnie zaskoczył zamek. Podeszłam do drzwi i zajrzałam przez wizjer…

Kinga poczuła, jak po plecach przeszedł jej nieprzyjemny, lepki chłód. Chciała się odwrócić i uciec. Ale sąsiadka, jakby zgadując jej myśli, złapała ją za rękę.

– Patrzę, a z mieszkania Ewy wyszedł późny gość i wślizgnął się do waszego… – wytrzeszczyła oczy i zniżyła głos do szeptu.

Kinga wyrwała rękę i cofnęła się.

– Krzysztof to porządny facet, o takim można tylko marzyć. Dlatego kobiety jak Ewa zawsze będą na niego polować. Pomyśl, co z tym zrobisz. Tylko nie spiesz się. Faceci są tacy, rzadko który oprze się pokusie, szczególnie gdy kobieta sama się narzuca… – Głos sąsiadki wiercił w uszach jak dźwięk wiertarki.

Ogłuszona Kinga, na sztywnych nogach, nie żegnając się, wbiegła do klatki. „To kłamstwa, plotki, Krzysztof nie mógł, on nie jest taki…” Ale nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego posmaku po opowieści sąsiadki. Chciała zapaść się pod ziemię. Ból, strach, żal rosły w niej, lada chwila miały wybuchnąć. „Jak ona mogła? A ja częstowałam ją herbatą, nazywałamKinga spojrzała przez łzy na śpiącego syna i postanowiła, iż jeszcze tej nocy porozmawia z Krzysztofem jak dorośli ludzie.

Idź do oryginalnego materiału