Dobra teściowa z sercem, nie złośliwością.

newsempire24.com 1 dzień temu

Halina Kowalska wiedziała, iż nigdy nie stanie się złą teściową. Była przecież dobrą i wrażliwą osobą, a syna wychowała w przekonaniu, iż kiedyś założy własną rodzinę. Jej syn Tomek nie był jej nic winny.

Dlatego gdy Tomek przyprowadził do domu narzeczoną, miłą i sympatyczną dziewczynę o imieniu Zosia, Halina przyjęła ją bardzo ciepło.

Zosia wyraźnie starała się przypodobać przyszłej teściowej. Chwaliła jej potrawy, mówiła, iż ma ładne mieszkanie, rzucała komplementy. Halina była pewna, iż nie będą mieć żadnych konfliktów.

Zosia i Tomek postanowili zamieszkać razem. Syn wspomniał coś o wspólnym mieszkaniu z matką, ale Halinie ten pomysł nie przypadł do gustu.

– Oczywiście was nie wyrzucę. Ale synku, to kiepski pomysł. Młodzi i rodzice powinni żyć osobno. Każdy ma swój rytm dnia, każdy czasem chce pobyć w ciszy. A dwie panie w kuchni – to zawsze źle się kończy.

Tomek posłuchał matki, ale wynajęcie mieszkania było dla niego sporym obciążeniem finansowym. Wtedy Halina zaproponowała, iż pomoże im, dopóki nie staną na własne nogi.

– Mogę płacić jedną trzecią czynszu na początek, a potem sobie poradzicie.

Tomek z euforią się zgodził. A Halina była gotowa oddawać te pieniądze, bo to cena za spokój i dobre relacje.

Doskonale pamiętała, jak pierwsze trzy lata małżeństwa mieszkała z rodzicami męża. To był jak zły sen. I to mimo iż jej teściowa była z natury dobrą kobietą. Mimo wszystko dochodziło między nimi do sprzeczek, nieporozumień, uraz. A z jedzeniem było trudno, bo każda wolała inne dania. Halina nie mogła zjeść tego, co gotowała teściowa, ale musiała, by nie urazić gospodyni. I teściowa też miała z tym problem.

Tomek i Zosia wynajęli mieszkanie niedaleko matki. Halina była z tego bardzo zadowolona. Mieszkać razem nie chciała, ale widywać syna – owszem.

Zosia pracowała jako przedszkolanka i zarabiała niewiele. Tomek też nie szczególnie się rozwijał – satysfakcjonowała go praca w fabryce.

Gdy młodzi się wprowadzili, Halina zaproponowała pomoc w urządzeniu się.

– Och, dziękujemy! – zawołała Zosia. – Mieszkanie takie brudne, nie wiem, od czego zacząć.

Halina wzięła więc ścierki, środki czystości i pospieszyła z pomocą synowi i przyszłej synowej.

Westchnęła tylko, patrząc, jak Zosia sprząta. Widać było, iż nie robi tego często i iż ta praca ją męczy.

Można powiedzieć, iż Halina posprzątała sama. Zosia oczywiście sypała podziękowaniami, mówiła, iż musi się uczyć od przyszłej teściowej. Ale Halina była tak zmęczona, iż ledwo słuchała.

Następnego dnia Tomek zadzwonił do matki i zaproponował spotkanie w weekend.

– Przyjdziemy do ciebie, dobrze? – spytał.

– Oczywiście, bardzo chętnie – odpowiedziała Halina.

Oczywiście musiała przygotować kolację. Ale spotkanie było miłe, chciała też posłuchać, jak młodym układa się wspólne życie.

Niestety, gdy Tomek i Zosia przyszli, humor Haliny nieco opadł. Spędziła pół dnia przy kuchni, przygotowała gorące danie, sałatkę, choćby przystawki. A oni przyszli z pustymi rękami.

Nie żeby czegoś oczekiwała. Ale to było po prostu nietaktowne. Mogli chociaż kupić ciastka na herbatę.

Ale syn i jego dziewczyna wyraźnie nie widzieli w tym nic złego. Halina pocieszyła się myślą, iż mają teraz dużo na głowie. I z pieniędzmi też nie najlepiej, bo się urządzają.

– Mamo, możemy zabrać resztki jedzenia? Żebyśmy nie musieli gotować – spytał Tomek po kolacji.

Halina westchnęła. Sama też nie miałaby nic przeciwko, żeby nie gotować kilka dni, ale dla syna nie żałowała.

– Oczywiście, zabierajcie – powiedziała.

Coś w tym wszystkim było nieprzyjemnego, ale starała się nie skupiać. Młodzi chcą żyć dla siebie, zamiast stać przy garach. I co miała zrobić? Ona może ugotować.

Halina pracowała zdalnie. Do biura jeździła rzadko, co było dla niej wygodne.

Gdy tydzień później zadzwonił Tomek, spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego.

– Mamo, mogę wpaść do ciebie na obiad? Oszczędzam, nie chcę iść do stołówki.

Halina była zaskoczona. Wcale nie planowała gotować, ale nie mogła odmówić synowi.

– Dobrze, wpadaj – powiedziała, zrywając się do kuchni.

Myślała, iż to jednorazowa sprawa, ale Tomek zaczął przychodzić regularnie. Oczywiście, Halinie to nie odpowiadało. Nie dość, iż jedzenie znikało w ekspresowym tempie, to jeszcze ciągle odrywała się od pracy.

Ale milczała. Jak matka może odmówić synowi obiadu? Choć pewnego dnia spytała nieśmiało, dlaczego Tomek nie bierze jedzenia ze sobą.

– Zosia specjalnie nie gotuje. A może wpadniemy w weekend na kolację? U ciebie tak smacznie!

– Niestety, będę u koleżanki – skłamała Halina, czując wyrzuty sumienia.

– Szkoda.

Trzeba było coś z tym zrobić. Ale nie potrafiła powiedzieć wprost, iż to jej nie odpowiada. Nie chciała wyjść na skąpą w oczach syna i jego narzeczonej.

A przecież to wszystko odbijało się na jej portfelu. W końcu płaciła jeszcze część ich czynszu.

Halina postanowiła po prostu milczeć. W weekend ugotuje więcej, żeby tylko trzeba było podgrzać. Może powinna delikatnie zasugerować synowi, żeby przynajmniej kupował jakieś produkty… Ale znowu – nie potrafiła.

Tak minęły trzy tygodnie. Tomek przychodził na obiady, a potem zaczęła zaglądać też Zosia. Halina niemal przywykła do roli kucharki.

Ale potem syn z narzeczoną zupełnie się rozbestwili.

Tomek zadzwonił i oznajmił, iż Zosia niedługo ma urodziny.

– Zapraszamy cię też – powiedział wesoło.

– Och, dziękuję. Po co ja wam? Pewnie przyjdą znajomi.

– No i co? Chcemy cię tam mieć, jesteś dla nas ważna!

Halina rozczuliła się. Za takie słowa można wiele wybaczyć. Ale jak się okazało – nie wszystko.

– Słuchaj – ciągnął Tomek – może przyjdziesz rano? Pomóż Zosi posprzątać i przygotować jedzenie.

Szybko sprowadził matkę z chmur na ziemię.

– Sama nie da rady? – spytała Halina sucho.

– No co– Oczywiście, iż nie – zaśmiał się Tomek – ona nie umie tak gotować, możesz choćby przygotować wszystko u siebie i przynieść, tylko wcześniej, żeby jeszcze zdążyć posprzątać, bo jest tyle do zrobienia, a ja rano będę w pracy.

Idź do oryginalnego materiału