Do Anny i Wiktora przyjechali w odwiedziny krewni. Zostali na chwilę i ruszyli w drogę powrotną. Wiktor pojechał na dworzec, żeby ich odprowadzić. Anna gwałtownie się zebrała i wyszła z domu. Najpierw była wizyta u fryzjera. Strzyżenie, farbowanie, maseczka na włosy i na koniec układanie sprawiły, iż Anna stała się tą urodziwą kobietą, która przyciąga spojrzenia! choćby bez makijażu jej twarz odmłodniała dzięki ciepłemu kolorowi włosów i nowoczesnej fryzurze. Anna wiedziała, iż Wiktor już wrócił, obiad nie był gotowy, w domu było nieposprzątane. Ale niezbyt się tym martwiła. Może po raz pierwszy w życiu… Kobieta weszła do mieszkania, powąchała i zamarła ze zdziwienia.

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Annie skończyły się dwadzieścia dwa lata. Wszyscy wróżyli jej szczęśliwą przyszłość, a babcia mówiła, iż urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą! No bo jakże inaczej, taka piękność. I taka poważna, mądra, wychowana.

Urodę odziedziczyła właśnie po babci. Ta kiedyś pracowała jako pokojówka w domu jakiegoś bogacza. Sprzątała, prała, gotowała.

– Byłam piękna, miałam dużo sił, byłam schludna. Pani domu bardzo mnie chwaliła, a pana widywałam przelotnie. Zawsze zajęty sprawami, pracą. A kiedyś przyjechał do nich istotny gość.

I tu babcia przechodziła na szept, wspominając swoją miłosną historię. Gość ten był dalekim krewnym bogacza. Też nie biedny.

– Piękny był mężczyzna, przystojny. Moja miłość na całe życie, wnuczko. Ale los postanowił inaczej. Nie stało go, a ja zrozumiałam, iż spodziewam się dziecka…

A dalej Anna wiedziała, iż babcia opuściła ten gościnny dom, pojechała do swoich rodziców, gdzie urodziła jej mamę.

Ale mama była od dzieciństwa bardzo słaba. I wygląd miała zupełnie zwyczajny. Wszystkie geny babci i nieznanego dziadka-przystojniaka odziedziczyła ona, Anna.

Babcia uczyła ją życia, nalegając na to, iż miłość musi być koniecznie, bez niej ani rusz. I za mąż trzeba wyjść tylko z wielkiej miłości. Sama tak przeżyła w samotności, a raczej bez męża.

Zachowała wierność temu, kogo kochała.

Odeszła z półuśmiechem na twarzy. Piękna, jakby młodości dodało jej to odejście…

Anna płakała, odprowadzając babcię w ostatnią drogę i obiecała spełnić wszystko, co jej mówiła.

I oto, spełniło się! Dyplom marketingowca w kieszeni, i przyjęli ją od razu do pracy w pięknym centrum handlowym, do działu reklamy. To tu spotkała tego, o którym mówiła jej babcia. Zakochała się od razu!

Wiktor w swoich trzydziestu latach zajmował już dość wysokie stanowisko zastępcy dyrektora dużej sieci sklepów, miał dobrą opinię u przełożonych, własne mieszkanie, samochód i miał do Anny taką płomienną miłość, na którą po prostu nie sposób było nie odpowiedzieć wzajemnością.

Kobiety nie spuszczały z niego oczu, każda marzyła, by znaleźć się w objęciach tego przystojniaka, z którego można było tylko obrazy malować.

Ale miał poważny, męski charakter. A jeżeli już pokochał, to na zawsze. I od razu wziął ją za żonę, a Anna nie odmówiła.

Popłynęło ich szczęśliwe życie rodzinne. Wiktor robił karierę i marzył o własnym biznesie, handlu hurtowym i sieci własnych sklepów. Anna o takich rzeczach nie myślała. W pełni zadowalało ją stanowisko marketingowca i nie dążyła do niczego więcej.

Urodził się synek na początku nowego tysiąclecia, nazwali go Jarosław. Anna zdążała opiekować się synem, mężem i prowadzić dom. A domowe obowiązki jej nie męczyły, ukochany mąż z synem tylko ją cieszyli.

Ale u Wiktora nie wszystko szło gładko. Otwierał swoje sklepy, ale interesy w nich szły niezbyt dobrze, a raczej nie tak, jak oczekiwał.

Towar był drogi, dostawcy solidni, zagraniczni. A ludzie niezbyt zamożni, więc sprzedaż towaru nie szła zbyt szybko. Musiał obniżać ceny, czasem ponosić straty.

Wybraniał się tylko na handlu hurtowym, więc część sklepów musiał zamknąć. Najczęściej Wiktor wracał do domu zmęczony, ponury. Wieczorami był małomówny, spędzał je przed telewizorem. Anna nie zaczepiała męża pytaniami, zajmowała się domem i synem.

Ale i syn dorósł, poszedł na studia. A po ich ukończeniu wyjechał za granicę. Pożegnawszy syna, Anna zapłakała, usiadła przed lustrem i spojrzała na siebie.

– Boże mój! Twarz poszarzała, na skroniach zaczęła pojawiać się siwizna. Gdzie jej uroda? Gdzie jej szczęśliwa gwiazda?

Chociaż nie, na gwiazdę nie trzeba zwalać. Jest zamężna, kocha męża. On ją też. No, po swojemu, oczywiście. Tamten dreszcz minął dawno, ale nie kłócą się, wiele nie wymaga. Czysto, syto i dobrze.

Ambicje zmalały. Teraz zajmuje się tylko handlem hurtowym. Żadnych sklepów i problemów. Milionerem nie został, ale i nie zbankrutował. A ona przez te wszystkie lata na tym samym miejscu, na tym samym stanowisku ze średnią pensją…

Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie tęsknota za synem. Kiedyś wieczorem mąż powiedział do niej:

– Mój bratanek, Michał, pamiętasz go? Chce przyjechać w gości z żoną na tydzień. Myśli dołączyć do mojego biznesu. Trzeba porozmawiać. Nie masz nic przeciwko?

– Ależ nie. Niech przyjeżdżają, wręcz przeciwnie, będę zadowolona.

Bratanek był przystojny, a jego żona, Władysława, chudziutka, blada, ale sympatyczna, uśmiechnięta. Umieścili ich w pokoju Jarosława.

Kolacja na stole, smakołyki. Anna się postarała. Wzięła dzień wolny i przyjęła gości jak należy.

Pewnego wieczoru, już przed wyjazdem, Michał z Władysławą zaprosili ich do restauracji. W podziękowaniu za gościnność.

– Ubieramy się elegancko! – oznajmiła Władysława i wyciągnęła z walizki szykowną sukienkę. Spływała po jej smukłej figurze, dodając jej wdzięku. Włosy upięła do góry, lekko się umalowała i stała się podobna do jakiejś aktorki.

Anna otworzyła szafę i westchnęła. Cztery eleganckie garnitury męża dumnie wisiały na wieszakach. Z tuzin koszul różnych rodzajów, krawaty jeden lepszy od drugiego. A jej rzeczy były żałosnym widokiem.

Dwa kostiumy biurowe, stary i nowszy. Sukienka z szarego kaszmiru sprzed pięciu lat, która wyszła z mody, spodnie, spódnice i bluzki też takie, iż bez łez nie spojrzysz.

– Jesteś gotowa? – usłyszała głos męża i zmieszała się.

Stał przed nią w całej swojej okazałości, elegancki, atrakcyjny, biznesowy.

– Wiesz co, Wiktorze, chyba nie pójdę – powiedziała Anna – Jakoś głowa mnie boli.

Ale wtedy weszła Władysława i podała jej jakieś tabletki.

– Bardzo dobre. Proszę spróbować, za piętnaście minut jak ręką odjął.

– Nie, dziękuję ci. Poczekajcie na mnie, zaraz będę.

Kostium biurowy, ten nowszy, do niego bluzka z żabotem i broszką zrobiły swoje. Włosy Anna po prostu związała w kok, pomalowała usta malinowym perłowym kolorem i wreszcie wyszła, zakładając jedyne czółenka, które na szczęście nigdy nie wychodzą z mody.

Wiktor spojrzał na nią nieco zdziwiony, a Władysława podeszła i powiedziała:

– Pani Anno, jest pani taka piękna!

Tych słów nie słyszała już dawno.

W restauracji Michał uprzedzał każde życzenie Władysławy, podsunął krzesło, gdy siadała, pytał, co chce na kolację i kupił jej różę, gdy do ich stolika podeszła elegancka panienka z koszykiem.

Zauważywszy lekkie zdziwienie swojego wujka, który z niezadowoleniem sięgnął do kieszeni po portfel, od razu kupił drugą – dla Anny.

I wszystko było cudowne. Zwłaszcza obserwowanie tej pary. Trzy lata razem, a wciąż jak nowożeńcy.

– Michał zawsze daje mi róże, to moje ulubione kwiaty – powiedziała Władysława i pocałowała męża, lekko dotykając jego policzka.

– Wiktorze, a czy ty wiesz, jakie są moje ulubione kwiaty? – zapytała smutno Anna męża, gdy kładli się spać.

Wiktor od razu zrozumiał, o co jej chodzi, i powiedział z niezadowoleniem:

– Posłuchaj, oni są nowożeńcami, rozumiesz? W ich wieku wypada dawać kwiatuszki i całuski.

– A ja jestem kobietą. I powinnam czuć się kobietą obok ukochanego męża – powiedziała Anna zamyślona, ale mąż tylko westchnął, jednak objął ją słowami:

– Chodź spać, kobieto. Jutro muszę wcześnie wstać, zawieźć ich na dworzec.

Rano stała przed lustrem i patrzyła na siebie.

– Boże mój, nie mam jeszcze pięćdziesiątki, a już wyglądam jak babcia. Zmarszczki, siwizna na skroniach, dom-praca, dom-praca. Żadnego postępu, żadnego rozwoju. Czy moja szczęśliwa gwiazda o mnie zapomniała?

Była sobota, mąż pojechał odprowadzić gości. Anna gwałtownie się zebrała i wyszła z domu. Najpierw fryzjer. Miała szczęście, młodziutka dziewczyna, trochę podobna do Władysławy, posadziła ją na fotelu i zaczęła czarować nad jej trochę zaniedbanymi włosami.

Strzyżenie, farbowanie, maska na włosy i wreszcie układanie przemieniły Annę w tę urodziwą kobietę, która przyciąga spojrzenia. choćby bez makijażu jej twarz odmłodniała dzięki ciepłemu, pięknie lśniącemu kolorowi włosów i nowoczesnej fryzurze.

Potem był butik, w którym pracowała jej dawna znajoma.

– Chcę ładną liliową sukienkę – uśmiechnęła się, wspominając Władysławę.

Sukienka nie była liliowa, a srebrzysta. Ale dla jej figury i stylu trudno byłoby znaleźć coś lepszego niż to cudo! Gdy Anna ją założyła, nie chciała jej zdejmować!

Jednak sukienkę, starannie złożoną, włożyli do torby, a ona pospieszyła do domu. Wiedziała, iż Wiktor już wrócił, obiad niegotowy, w domu nieposprzątane. Ale nie martwiła się zbytnio. Chyba pierwszy raz w życiu.

Weszła do mieszkania, powąchała i zamarła ze zdziwienia.

Anna poczuła zapach smażonego. Mąż siedział w kuchni przy stole i jadł jajecznicę z szynką własnego przyrządzenia. Ale i widelec, i nóż odłożył na bok, gdy ją zobaczył.

– O to mi chodzi! – zawołał. – Fryzura najwyższa klasa! Chcesz jeść?

Wiktor wstał i podszedł do żony, biorąc ją za ramiona i patrząc jej czule w oczy. Odmówiła jedzenia, zmieszana takim gestem męża. Dożyła! Zwykły dotyk, jak i wczorajsze objęcia w nocy, już ją peszą.

Wiktor, wciąż trzymając ją za ramiona, zaprowadził do salonu. Słoneczny pokój i zapach róż! Na stole stał wazon z jej ulubionymi białymi różami! Wiedział, pamiętał, jakie są jej ulubione kwiaty!

Anna odwróciła się do męża i powiedziała:

– Dziękuję! Jesteś po prostu cudowny.

– Jutro idziemy do teatru. Kupiłem bilety.

– A ja mam sukienkę – powiedziała, i mocno się objęli.

Mężczyzna i kobieta. Mąż i żona. Miłość i szczęście. Zawsze powinni być obok siebie, nie gubić się w codziennej rutynie.

I niech każda kochająca kobieta czuje się kochana i tą, która urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą!

Idź do oryginalnego materiału