Dlaczego żądasz, bym dzielił się spadkiem?

newsempire24.com 2 dni temu

Wieczór w naszym przytulnym domu w Krakowie był spokojny. Ja, Hanna, właśnie zmywałam naczynia po kolacji, mój mąż Marek grał z naszym synem Jackiem w szachy, a młodsza córka Zosia układała lalki do snu. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, a ten dźwięk stał się początkiem rodzinnej burzy. Moja matka, Barbara Nowak, wtargnęła do naszego życia z oskarżeniami, które wszystko przewróciły do góry nogami. Jej słowa o sumieniu i spadku wciąż dźwięczały mi w uszach, a ból niesprawiedliwości ściskał serce.

Wymieniliśmy z Markiem spojrzenia – o tej porze nie spodziewaliśmy się gości.
– Może sąsiedzi? – zasugerował Marek i ruszył otworzyć.

Na progu stała jednak moja matka, Barbara Nowak, z surowym wyrazem twarzy.
– Mamo? – zdziwiłam się. – Co się stało?
– Stało się, i to jak! – odcięła, kierując się stanowczo do kuchni. – Myślałam, iż sama się domyślisz, ale widocznie nie!
– O czym mówisz? – zapytałam zdezorientowana, czując narastający niepokój.
– Jak ty masz sumienie? – wybuchnęła nagle. – Nie zamierzasz się dzielić?
– Dzielić? Czym? Mamo, wytłumacz! – patrzyłam na nią w całkowitym osłupieniu.

Marek, wyczuwając trudną rozmowę, wrócił cicho do Jacka, zostawiając nas same.
– Herbaty naleję? – zaproponowałam, próbując rozładować napięcie.
– Wody mi nalej! – burknęła matka, a jej ostry ton nie pozostawiał złudzeń, iż to nie będzie łatwa rozmowa.
– Jak ty masz sumienie? – powtórzyła, mrużąc oczy. – Kiedy się podzielisz?
– Mamo, naprawdę nie wiem, o co ci chodzi. Mów wprost! – zaczęłam tracić cierpliwość.
– Dostałaś spadek po cioci Jadzi, a z rodziną dzielić się nie śpieszysz! Chcesz wszystko zagarnąć?! – wreszcie wyznała.

Zamarłam. Dziewięć miesięcy temu moja ciotka Jadwiga, siostra matki, zostawiła mi w spadku mieszkanie, domek letniskowy i oszczędności. To była jej decyzja, a ja uważałam ją za sprawiedliwą – w końcu przez ostatnie lata się nią opiekowałam.
– Dlaczego miałabym się dzielić, skoro ciocia Jadzia wszystko zapisała mnie? – zaprotestowałam.
– No proszę! – oburzyła się matka. – Mieszkanie, domek, pieniądze – wszystko dla ciebie! A ja, nie zapominaj, jestem jej siostrą, prawowitą spadkobierczynią! Tak, nie dogadywałyśmy się, ale to nie znaczy, iż ty masz dostać wszystko. A twoja siostra Kasia? Dlaczego ona nic nie dostanie?
– Mamo, według prawa ty mogłabyś ubiegać się o spadek tylko na emeryturze, gdybyś była na utrzymaniu cioci. Ale ty przez cały czas pracujesz! A Kasia nie ma tu nic do rzeczy – odpowiedziałam spokojnie.
– Więc wszystko zatrzymasz sobie?! – jej głos drżał ze złości.
– A dlaczego nie? Kiedy Kasia trzy lata temu wygrała w loterii dwieście tysięcy, też się z nikim nie podzieliła – przypomniałam.
– Nie porównuj! Dwieście tysięcy a twój spadek – to niebo i ziemia! – odparła, zerwała się i bez pożegnania zatrzasnęła drzwi.

Zostałam w kuchni, wstrząśnięta. Ja i Kasia, moja młodsza siostra, zawsze byłyśmy różne. Jestem pięć lat starsza, skończyłam medycynę, pracuję jako pediatra w prywatnej przychodni. Kasia zaraz po szkole wyszła za mąż, urodziła dwóch synów, Bartka i Filipa, i nigdy nie pracowała. Ja z Markiem po ślubie zamieszkaliśmy w domu, który zbudował z pomocą rodziców. Gdy urodził się Jacek, a później Zosia, moja teściowa, Danuta Kowalska, zajęła się wnukami, żebym mogła skończyć studia i wrócić do pracy. Bez niej byśmy nie dali rady.

Matka zawsze uważała, iż mnie wszystko przychodzi łatwo, a Kasi nie wiedzie się. Kasia z mężem i dziećmi mieszka w rodzinnym domu, więc cała pomoc rodziców idzie na nią. Spadek po cioci Jadzi stał się dla matki prawdziwą drzazgą. Naprawdę wierzyła, iż powinnam podzielić się z Kasią, i nie ustawała w namowach.

– Haniu, powinnaś oddać Kasi połowę – to uczciwe i szlachetne – powtarzała.
– Dobrze, mamo, a co z waszym domem, w którym mieszkacie z tatą i Kasią? Komu on przypadnie? – spytałam.
– To część Kasi, choćby nie patrz w tę stronę – odparła.
– Dlaczego nie po równo? – oburzyłam się.
– Bo ty już masz dom! – powiedziała.
– To nie mój dom, tylko Marka! A co ja dostanę? – próbowałam do niej dotrzeć.
– Czego ci brakuje? Dom jest, dzieci rosną, teściowa pomaga. Czego jeszcze chcesz? – jej słowa bolały jak nóż.
– Ale to nie wasza zasługa! Dom jest od Marka, z dziećmi pomaga Danuta. A wy? Kiedykolwiek zaopiekowałaś się Jackiem lub Zosią? Wszystko robiła teściowa, choćby zrezygnowała z pracy dla nas! – nie powstrzymałam emocji.
– My z ojcem cię wychowaliśmy – rzuciła matka.
– I Kasię też, a teraz dalej jej pomagacie. A mnie chcecie odebrać to, co dostałam zgodnie z wolą cioci. Ile razy Kasia odwiedzała ciocię Jadzię, gdy była chora? Kto ją woził do szpitala? Ja, a nie Kasia! – głos mi się załamał.
– I co teraz zamierzasz? – spytała.
– Domek Marek z ojcem remontują, latem Danuta wyjedzie tam z dziećmi, a my będziemy przyjeżdżać na weekendy. Co do mieszkania, jeszcze nie zdecydowaliśmy – odpowiedziałam.
– Więc pozwól tam zamieszkać Kasi z rodziną! Będą płacić rachunki – zaproponowała.
– Nie, mamo. jeżeli już wynajmować, to nie Kasi. Mogliby wziąć kredyt, jeżeli chcą żyć osobno – odmówiłam.
– A z czego by spłacali? – zdziwiła się.
– Kasia mogłaby pracować, jej synowie są już duzi – powiedziałam.
– Gdzie ona znajdzie pracę? Nie ma zawodu – zaprotestowała.
– Czyli do emerytury ma siedzieć w domu? – spytałam.
– Nie każdemu się tak szczęśliwie wiedzie jak tobie, z wykształceniem i pracą – odpowiedziała sarkastycznie.
– Szczęśliwie? Harowałam na studiach! A Kasia? Proponowałam jej szkołę, ale chciała wyjść za mąż. Ty ją wspierałaś. A teraz narzekasz? przez cały czas może się uczyć, choćby na kursach – powiedziałam.
– Jak– Jakie kursy? Ona spodziewa się trzeciego dziecka! – wybuchnęła. – Musisz pomóc siostrze!

– Wiesz co, mamo, jeżeli rozumu nie ma, to się go nie dorobi – odparłam krótko, a słowa te utkwiły między nami jak mur, bo w rodzinie czasem najtrudniej jest bronić własnych granic, choćby przed tymi, którzy powinni nas rozumieć najlepiej.

Idź do oryginalnego materiału